Sławosz Uznański-Wiśniewski spędził około czterech godzin ze studentami Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego. Drugi w historii Polak w kosmosie opowiedział między innymi o szczegółach swojej misji. Bydgoska społeczność mogła być częścią wyjątkowego spotkania dzięki współpracy z Uniwersytetem Mikołaja Kopernika.
UKW otrzymało 80 zaproszeń od toruńskiej placówki. Wykład odbył się na auli UMK w Toruniu przy ulicy Jurija Gagarina 11. Stworzono niepowtarzalną okazję, by lepiej poznać wybitnego polskiego astronautę i dowiedzieć się wielu szczegółów na temat pierwszej polskiej misji naukowo-technologicznej IGNIS na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). Uznański-Wiśniewski poleciał w kosmos jako drugi Polak w historii. Wcześniej dokonał tego Mirosław Hermaszewski, generał brygady i pilot Wojska Polskiego.
Uznański-Wiśniewski wziął udział w najdłuższej kwarantannie w historii
Główny bohater czwartkowego spotkania zdradził, iż przeżył wiele stresujących sytuacji w trakcie najcenniejszego okresu w swoim życiu. – Jak wiadomo, nie było nam prosto w ogóle wystartować. Procedura się przedłużała. Najpierw rakieta nie przeszła odpowiednich testów i trzeba było ją naprawić. Później we znaki dała się pogoda. Musieliśmy uzbroić się w cierpliwość. Przebywaliśmy w tym czasie na kwarantannie, pozostawało tylko czekać – opowiadał Sławosz Uznański-Wiśniewski.
Niesprzyjające okoliczności spowodowały, iż Polak i jego załoga zapisali się na kartach historii. – Zaczęliśmy kwarantannę 25 maja. Ta nieprzerwanie trwała jeszcze miesiąc i tym samym była najdłuższą w historii lotów kosmicznych. Tak zwani lekarze lotni cały czas monitorowali stan naszego zdrowia. Mieliśmy do dyspozycji pełne zaopatrzenie medyczne i niezbędne lekarstwa, ale nikt nie musiał skorzystać z pomocy farmacji – zdradzał Wiśniewski.
Zagrali w karty z dowódcą
Trudna sytuacja sprawiała, iż stres mieszał się z ekscytacją. – Nie mogliśmy się doczekać. Oczywiście nerwy, które ci wtedy towarzyszą są zjawiskiem naturalnym. Bycie astronautą to niebezpieczna ścieżka kariery. Z drugiej strony zostaliśmy wyselekcjonowani do takich zadań i na nie przygotowani, odpowiednio przeszkoleni – zauważył astronauta.
Przed rozpoczęciem wyprawy należało ukończyć jeszcze jeden rytuał. – Tradycja mówi, iż zawsze trzeba zacząć od zwycięstwa w karty z dowódcą. Ja odpadłem szybko, ale na szczęście reszta załogi nie zawiodła i można było lecieć – żartował astronauta.
– W momencie startu stres zniknął momentalnie. Swoją drogą, wówczas zupełnie nie spodziewałem się, iż wyruszymy tego dnia. Później skupiliśmy się już na swoich planach i dalszych decyzjach. Mogę przyznać, iż w pracy pomogło mi doświadczenie w górach i na lodowcach. Wymagające wyprawy pozwoliły oswoić ze skrajnymi sytuacjami i przygotować do największych wyzwań – dodał.
Kompan Uznańskiego-Wiśniewskiego prawie… odfrunął
Spotkanie opiewało w wiele ciekawostek, przede wszystkim dotyczących pracy w kosmosie. Uczestnicy dowiedzieli się, iż astronauci nie lubią czerwonych świateł, które mogą sygnalizować problemy w poszczególnych obszarach aparatury i preferują raczej zielone barwy. Poruszając się po terenie bazy, należy wszystko przymocowywać do własnego ciała lub otoczenia. Z kolei udając na spoczynek, trzeba zadbać, by śpiwór był adekwatnie przypięty do innych elementów specjalnymi pasami. W przeciwnym razie, łatwo mimowolnie udać się na wycieczkę we śnie…
– Byliśmy świadkami zabawnej sytuacji. Posłanie mojego europejskiego kolegi Tibora Kapu częściowo się odpięło i jakby „stało pionowo”, przymocowane tylko z jednej strony. Można rzec, iż nie miał za dużo prywatności, zwłaszcza ze względu na specyficzne umiejscowienie jego posłania. Nie chciałem mu jednak przeszkadzać i go budzić – opowiadał Uznański-Wiśniewski.
Warunki pracy na stacji wcale nie należą do komfortowych, choć na jej pokładzie nie brakuje zaawansowanych technologii, wspomaganych przez sztuczną inteligencję. Bez wątpienia standardy nie przypominają 5-gwiazdkowego hotelu.
– Podczas naszego spotkania w auli jest zdecydowanie ciszej niż na pokładzie statku. Próbkowanie powietrza, systemy monitorujące poszczególne aspekty życia w kosmosie… Wszystko pracuje nieustannie. Da się natomiast przyzwyczaić. Sen nie stanowił problemu. Niekiedy jednak wykorzystywałem ten czas na robienie zdjęć z kosmosu, a przy tym napawanie widokami. To coś, co zostanie ze mną do końca życia. Na wspomnienie o nich przez cały czas przeszywa mnie dreszcz – przyznał doktor inżynier.
Kopernik w kosmosie?
Misja IGNIS trwała 20 dni. Co ciekawe, niektóre części rakiety są wielokrotnego użytku. Na przykład ta najniższa i najdłuższa, nazywana „boosterem”, wynosząca statek na wysokość 70 kilometrów. – Zszokowało mnie, iż wykorzystano ją raptem miesiąc później do kolejnego lotu. To niesamowite o jak zaawansowanej technologii mówimy. Podobnych części wyprodukowano już setki. Przemysł kosmiczny jest dziś bardzo zaawansowany – podsumował Sławosz Uznański-Wiśniewski.
Wykład rozpoczął się od przywitania gości i kilku przemówień. Wśród zgromadzonych nie zabrakło między innymi marszałka województwa kujawsko-pomorskiego Piotra Całbeckiego, rektora UMK, profesora doktora habilitowanego Andrzeja Tretyna, czy wiceprezesa Polskiej Agencji Kosmicznej – Marcina Mazura. Później głos zabrał astronauta.
Następnie wypowiadali się koordynatorzy dwóch z 13 eksperymentów, przeprowadzonych na pokładzie statku przez Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego. Na koniec studenci mogli zadać pytanie głównemu bohaterowi. W jednej z odpowiedzi 41-letni inżynier wyraził głęboką nadzieję, iż w niezbyt odległej przyszłości któryś z polskich badaczy stanie na księżycu.
Po panelu dyskusyjnym, w którym udział brał Uznański-Wiśniewski i inni badacze, przewidziano czas na autografy i wspólne zdjęcia ze zgromadzonymi. W międzyczasie doszło także do wymiany upominków. Astronauta przekazał rektorowi UMK specjalną flagę-przypinkę z misji, sam zaś odebrał wyjątkową replikę dzieła Mikołaja Kopernika „O obrotach sfer niebieskich”.
Andrzej Tretyn wyraził nadzieję, iż gość uczelni zabierze ją kiedyś w kosmos, by słynnym astronom mógł spojrzeć na ziemię z przestworzy.









