Nagły przeskok w edukacji
"Moje dziecko we wrześniu zaczęło 4 klasę szkoły podstawowej. Trochę się obawiałam tego roku, miałam poczucie, iż syn opuści bańkę, jaką było nauczanie początkowe w klasach 1-3. Jego dotychczasowa wychowawczyni często rezygnowała z prac domowych, dbała o to, by lekcje były ciekawe, stawiała na pracę w grupach i zgłębianie wiedzy poprzez doświadczenia" – zaczyna swój list mama 4-klasisty.
"Wiem jednak, iż od 4 klasy dzieci doznają szoku. Czasami dopiero wtedy zderzają się z trudnym systemem polskiego szkolnictwa i nikt się z nimi nie patyczkuje. Tak było w przypadku mojego dziecka, niestety. Nagle okazało się, iż podział na poszczególne przedmioty przerasta syna i jego rówieśników. Z każdej lekcji zadawane są prace domowe, dzieci muszą nauczyć się na pamięć wierszy, przeczytać lektury na lekcje polskiego, nauczyć się do sprawdzianów i kartkówek".
Płacze po lekcjach
Kobieta opowiada o tym, iż każdego dnia syn jest wykończony szkołą: "Zgadzam się z opinią, iż 4 klasa to najgorsze zderzenie z rzeczywistością szkolną dla dziecka. Dodatkowo listopad okazał się jakiś wyjątkowo przeładowany. Każdy nauczyciel grzmi, iż w grudniu każdy już myśli tylko o świętach, nikomu nie będzie się chciało uczyć i robić testów, a na koniec roku trzeba będzie jakoś wystawić oceny.
W naszym województwie ferie w tym roku będą już w 2 połowie stycznia, więc czas po sylwestrze oznacza tylko podsumowanie i ewentualne poprawy. Dlatego też teraz wszyscy gnają z materiałem, robią kartkówki i odpytują, żeby dzieci miały jakieś oceny. Syn wraca ze szkoły wykończony, zestresowany i drażliwy. Szczerze mówiąc, to co drugi dzień jest w domu awantura o to, iż ja każę mu się uczyć, a on już nie ma na to siły, więc płacze".
Dziecko zmęczone, rodzice również...
"Coraz bardziej robię się bezsilna i ulegam jego prośbom o odpuszczenie. Doskonale rozumiem jego zmęczenie – mam wrażenie, iż ma więcej obowiązków niż ja i mąż, a my jesteśmy przecież dorośli i chodzimy do pracy. Po 8 godzinach wychodzimy z biur, a syn ślęczy w książkach jeszcze 2 godziny po lekcjach. Wieczorem czyta szkolne lektury, zamiast się jakoś zrelaksować, obejrzeć coś albo poczytać dla rozrywki.
Przyznaję, iż jesteśmy przez to zmęczeni wszyscy – on z powodu natłoku obowiązków, a my z mężem przez egzekwowanie tego wszystkiego. Codzienne powroty ze szkoły okupowane są łzami i kłótniami, bo on nie ma siły na naukę i czytanie, a ja się stresuję, iż przez olewanie narobi sobie zaległości, nie zda i tak dalej.
Jak sobie pomyślę, iż to dopiero początek jego edukacji i czeka go jeszcze większa ilość nauki, to robi mi się słabo. Zaczęłam rozważać choćby przeniesienie go do innej szkoły, tylko nie jestem pewna, czy to faktycznie coś zmieni. System szkolnictwa przecież wszędzie jest ten sam i dzieci chyba wszędzie są tak samo przemęczone..." – kończy swój list zmartwiona mama chłopca.