Jeździmy po mieście autobusami
"Jestem mamą 4-latka, który od ponad roku chodzi do przedszkola. Oboje z mężem pracujemy i mieszkamy w Warszawie, więc najczęściej poruszamy się po mieście komunikacją miejską, bo to najwygodniejsza opcja. Również do przedszkola syna zawożę autobusem – znaleźliśmy taką placówkę, która jest na trasie między domem a moją pracą, żeby wszystko mogło się odbywać sprawnie" – rozpoczyna swój list Kamila, mama przedszkolaka.
"Jeżdżenie komunikacją miejską ma wiele plusów – czasem są opóźnienia przez wypadki, ale nie trzeba stać w korkach, nie ma też problemu z parkowaniem. No i jest też strona ekologiczna – mogę uczyć dziecko, iż to lepsze dla środowiska. Jeżdżenie jednak każdego dnia z małym dzieckiem bywa też trudne, szczególnie w godzinach szczytu, gdy tramwaje i autobusy są zapchane jak puszki sardynek".
Zabraniam dziecku ustępować miejsca innym
Nasza czytelniczka przyznaje, ze stara się unikać zatłoczonych autobusów i tramwajów: "W takich momentach trochę obawiam się o bezpieczeństwo i przyznaję, iż – jeżeli nie spieszymy się – to czasem po południu czekamy na kolejny tramwaj/autobus. Wszystko dlatego, iż staram się, żeby mój 4-latek miał możliwość siedzenia podczas jazdy zbiorowymi środkami transportu.
Wiem, iż brzmi to kontrowersyjnie: matka stoi, a dzieciak siedzi. Że niby uczę go, iż ja mogę postać, a on będzie siedział. Albo słyszę czasami zarzuty, iż nie uczę dziecka ustępowania innym. Uczę, tylko nie tak, iż zmuszam go, żeby w tym czasie to on wstawał. jeżeli widzę osobę starszą albo kobietę w ciąży, zawsze sama ustępuję jej miejsca. Dziecko dzięki mojemu zachowaniu widzi, iż należy ustępować i czasem samo mnie pyta, czy powinniśmy komuś ustąpić".
Bezpieczeństwo dziecka
Kobieta przyznaje się, dlaczego decyduje się na takie zachowanie względem syna: "Powiem wam, dlaczego nie pozwalam mojemu dziecku jeździć na stojąco albo ustępować miejsca innym. A to dlatego, iż dbam o jego bezpieczeństwo. Część z was może w tej chwili prychnie pod nosem.
Prawda jest jednak taka, iż 4-latek nie ma jeszcze dobrze wykształconego instynktu samozachowawczego oraz nie panuje w 100 procentach nad swoim ośrodkiem ciężkości. Dlatego w przypadku wypadków albo nagłego hamowania, zwykle jego ciałem szarpie tak ogromna siła, iż może się uderzyć, upaść, a gdy stoi w złym miejscu – choćby wypaść przez okno.
Nie bez powodu w samochodzie dzieci do pewnego wieku muszą jeździć w fotelikach, prawda? Uważam, iż tak samo jak kobietom w ciązy, którym grozi np. uderzenie w brzuch, tak samo małym dzieciom, które przemieszczają się na własnych nogach, należy się w komunikacji miejskiej miejsce siedzące. Być może swoją opinią włożę kij w mrowisko, ale według mnie to podstawowe zasady bezpieczeństwa podczas podróży tramwajem lub autobusem" – kończy swój list Kamila, mama 4-latka.