Syn przestał odzywać się przy stole. Powód okazał się mroczniejszy, niż przypuszczałam

mamadu.pl 11 godzin temu
"Mój syn Piotrek od kilku dni przestał odzywać się przy stole, a jego milczenie stało się dla mnie coraz bardziej niepokojące. Zauważyłam, iż coś jest nie tak, ale nie byłam gotowa na to, co miało nadejść. Kiedy w końcu się otworzył, okazało się, iż sprawy są znacznie poważniejsze, niż mogłam przypuszczać. To, co odkryłam, wstrząsnęło mną do głębi" - napisała do nas czytelniczka.


Milczenie, które bolało


"Piotrek, mój 15-letni syn, od kilku dni przestał odzywać się przy stole. Zawsze był osobą otwartą, pełną energii, która chętnie dzieliła się swoimi przeżyciami z dnia codziennego. Uwielbiał opowiadać o szkole, koleżankach, nauczycielach. Ostatnio jednak siedział przy kolacji cicho i był bardzo zamknięty w sobie. Zauważyłam, iż unikał rozmowy, a jego wzrok błądził gdzieś w przestrzeni, jakby robił wszystko, żeby tylko nie patrzeć mi w oczy. Doskonale wiedziałam, iż coś go trapi, ale jeszcze nie wiedziałam, co to może być.

Początkowo myślałam, iż może to po prostu zmęczenie, a może zbliżające się klasówki i


napięty harmonogram. W końcu nastolatki czasem potrzebują przestrzeni, aby poradzić sobie z własnymi emocjami. Ale gdy minęły kolejne dni, zrozumiałam, iż coś jest nie tak. Wiedziałam, iż jego cisza nie była wynikiem zmęczenia – to było coś głębszego.

Byłam w szoku, gdy poznałam prawdę


Pewnego dnia, kiedy Piotrek po raz kolejny siedział, milcząc w swoim pokoju, postanowiłam z nim porozmawiać. I wtedy padły słowa, które zmieniły wszystko. Piotrek chyba wyczuł, iż przychodzę do niego na 'poważną rozmowę' i zanim zdążyłam zadać mu jakiekolwiek pytanie, powiedział: 'Mamo, nie chcę, żebyś się martwiła. Ale muszę

ci coś powiedzieć…'. Wtedy zaczął opowiadać mi o tym, co działo się w ciągu kilku ostatnich tygodni w jego szkole. Okazało się, iż jego koledzy z klasy założyli 'grupę nienawiści' w mediach społecznościowych, w której szydzono z niego i wyśmiewano

wszystko, co z nim związane.

Na grupie tej wstawiali jego robione z ukrycia zdjęcia i oczerniali każde jego słowo, każdy ruch, każdy gest... Wyśmiewali jego sposób bycia, jego wygląd, a choćby to, jak się ubierał czy co lubił. Sytuacja stała się coraz bardziej bezwzględna, a on czuł się coraz bardziej odizolowany i bezsilny.

Piotrek, który zawsze był pełen życia, był teraz ofiarą przemocy. Koledzy z klasy, z którymi spędzał codziennie czas, i z którymi wydawało mi się, iż bardzo się lubi, nagle

stali się źródłem bólu i upokorzenia. To nie była zwykła kłótnia czy nieporozumienie. To było coś znacznie gorszego. To była grupa, której celem było tylko jedno – sprawić, by Piotrek poczuł się gorszy i mniej wartościowy.

Postanowiłam działać. Jaka była reakcja szkoły?


Gdy odkryłam prawdę, byłam wstrząśnięta, ale także pełna wściekłości. Jak to


możliwe, iż w XXI wieku, w szkole, w której tyle mówi się o wartościach, szacunku i akceptacji, dzieci mogą dopuścić się czegoś takiego? Zdecydowałam, iż muszę działać. Natychmiast skontaktowałam się ze szkołą, żeby wyjaśnić całą sytuację.

Reakcja szkoły była szybka, ale nie do końca satysfakcjonująca. Dyrektor zwołał


spotkanie z nauczycielami, a także z rodzicami dzieci, które były zaangażowane w tworzenie grupy. Wszyscy wyrazili zaniepokojenie i przeprosili, ale… poczułam, iż to za mało. Przeprosiny to jedno, ale jakie konsekwencje poniosły te dzieci? W jaki sposób szkoła zamierza zapewnić mnie, iż taka sytuacja już się nigdy nie powtórzy?

Z jednej strony rozumiem, iż szkoła nie może być odpowiedzialna za każdą interakcję w


mediach społecznościowych, ale z drugiej – przecież to właśnie szkoła powinna być miejscem, w którym uczniowie uczą się, jak traktować innych z szacunkiem, zarówno w realnym świecie, jak i w internecie. Dzieci muszą rozumieć, iż słowa mają moc, a internet to nie jest miejsce, gdzie można bezkarne ranić innych.

Piotrek strasznie to przeżył


Piotrek przez kilka dni unikał wychodzenia z pokoju, był bardzo wycofany i zmartwiony. Oczywiście starałam się być dla niego wsparciem i dużo z nim rozmawiałam, ale to nie wystarczyło. Mój syn potrzebował pomocy, profesjonalnego wsparcia, żeby poradzić sobie z tym, co go spotkało.

Wiedziałam, iż to będzie proces, iż muszę mu pomóc odzyskać poczucie wartości, które zostało zniszczone przez okrutne słowa jego rówieśników. I nie chodziło tylko o to, by walczyć z chłopakami z klasy, ale o to, żeby dać mu narzędzia do obrony siebie, wzmocnić go psychicznie i pokazać, iż nie zasługuje na to, by być traktowany w ten sposób.

Niezależnie od tego, co mówią inni, Piotrek zasługuje na szacunek. I mimo iż szkoła


podjęła działania, nie czuję, iż to zakończenie tej historii. Wiem, iż walka z hejtem i cyberprzemocą to coś, co wymaga ciągłej uwagi, edukacji i zaangażowania".

(Imiona bohaterów zostały zmienione).

Idź do oryginalnego materiału