Syn wrócił z kolonii wściekły. Nie wiem, kiedy wychowałam roszczeniowego potwora

mamadu.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Kolonie nie spełniły oczekiwań chłopca. fot. Michal Wozniak/East News


Wakacyjne wyjazdy to dla dzieci i młodzieży jedna z fajniejszych form letniej rozrywki. Na koloniach i obozach mogą odpocząć, poznać nowych znajomych, uczyć się samodzielności i odpowiedzialności. Co jednak w sytuacji, gdy kolonie nie spełnią wymagań dziecka? Oto historia naszej czytelniczki, której syn wrócił z kolonii niezadowolony, a w niej wzbiera złość.


Stawałam na głowie, żeby pojechał na kolonie


"Jestem matką samodzielnie wychowującą dwójkę dzieci, które teraz są w nastoletnim wieku. Rozwiodłam się, gdy dzieci były przedszkolakami, więc wiem od wielu lat, jak wygląda samotne macierzyństwo, ile muszę się nagimnastykować, ile pracować, żeby zapewnić im wszystko, czego potrzebują. Staram się, jak mogę, staję na głowie, a był i taki czas, iż pracowałam po 18 godzin, żeby mieć np. na wakacyjny obóz sportowy czy lekcje angielskiego" – rozpoczyna swój list Ilona, mama 11-letniego syna i 15-letniej córki.

"W tym roku 11-letni syn zapowiedział, iż chce jechać na letnie kolonie, bo jadą na nie wszyscy koledzy z jego klasy. Planowałam w tym roku z dziećmi wyjazd w góry, ale córka jedzie też na sportowy obóz dla piłkarek, więc stwierdziłam, iż syn również powinien mieć jakiś samodzielny wyjazd. Oczywiście, gdy zobaczyłam ceny letnich kolonii w tym roku, złapałam się za głowę. Wyznaczyłam sobie jednak za cel, iż uzbieram te pieniądze i wyślę Staśka na te wakacje, żeby nie wiem co".

Wymarzony wyjazd skończył się fiaskiem


Mama nastolatka przyznaje, iż się udało i z ulgą wysłała dziecko na letnie kolonie: "Udało się i syn pod koniec czerwca pojechał na 10-dniowy wyjazd zorganizowany przez jego szkołę. Podczas wakacji dzwonił i czasem pisał do mnie, ale raczej mówił o pozytywnych odczuciach, nie narzekał. Czasem coś wspomniał, iż kiepskie łazienki albo nie zawsze smaczny obiad, ale generalnie brzmiał, jakby był zadowolony.

Gdy wrócił z wyjazdu kilka dni temu, okazało się coś zupełnie odwrotnego. Gdy tylko odebrałam go spod szkoły i wsiadł do samochodu, widziałam, iż jest naburmuszony. W pierwszej chwili pomyślałam, iż może mu przykro, iż wyjazd się skończył. W drodze powrotnej w aucie opowiedział mi jednak, iż warunki były okropne: łazienki w ośrodku, w którym mieszkali, były tylko na korytarzach, a jeżeli nie miało się wyjątkowo dużo sprytu, chodziło się myć na samym końcu, kiedy woda pod prysznicem była już lodowata.

Obiady były późnym popołudniem, więc Stasiek cały dzień od śniadania chodził głodny. Dodatkowo coś przebąkiwał o tym, iż jeden z chłopców z jego grupy się na niego uwziął i robił mu jakieś głupie żarty. Usłyszałam, iż 'To była jakaś masakra' i iż syn więcej na taki wyjazd nigdy nie pojedzie".

Jestem zła, nie jest mi go szkoda


Mama Stasia wspomina, iż była zła o warunki na obozie, ale potem pomyślała, iż syn przesadza i jest rozpieszczony: "Gdy zapytałam nieśmiało o kolegów, odpowiedział tylko, iż im chyba warunki aż tak nie przeszkadzały. Usłyszałam jego ton, pełen wyrzutów i w pierwszej sekundzie zrobiło mi się przykro, iż nie udały mu się wakacje. Po chwili jednak wezbrała we mnie złość. Ja haruję, bo on chce jechać z kolegami na wyjazd, a potem tylko słyszę narzekania.

Sama w jego wieku co roku jeździłam na kolonie i obozy harcerskie i nikomu choćby przez myśl nie przeszło, żeby narzekać, iż jedzenie jest nie takie, a w pokojach nie ma łazienek. Muszę ze wstydem przyznać, iż chyba za bardzo skakałam wokół dzieci i teraz syn gwiazdorzy, zamiast być wdzięcznym. Doskonale wiedział, iż musiałam bardzo się poświęcić, żeby zapewnić mu fundusze na te kolonie. A teraz słyszę samo narzekanie, choć na koniec przyznał, iż jego koledzy nie byli aż tak niezadowoleni po wyjeździe" – kończy swój list nasza czytelniczka.

Idź do oryginalnego materiału