Syn wysłał mi zdjęcie z kolonii. Jestem wściekła, iż opiekunowie na to pozwalają

mamadu.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Kolonie to dla wielu dzieci lekcja samodzielności. Fot. Marek BAZAK/East News


Dla wielu dzieci wyjazd na kolonie i obóz to pierwsza lekcja samodzielności. Dla niektórych – prawdziwa szkoła przetrwania. Trzeba w końcu pamiętać o myciu zębów czy zarządzać kieszonkowym od rodziców... Napisała do nas Klara, która jest przerażona tym, na co jej syn wydaje pieniądze w trakcie kolonii. Nie może uwierzyć, iż opiekunowie kolonijni nie widzą w tym nic złego.


"W moim domu panują w jasne zasady w kwestii alkoholu. Jestem DDA, widziałam na własne oczy, jak procenty mogą zniszczyć rodzinę. Co to oznacza? U nas nie znajdzie się alkoholu, żadnego, choćby owocowego piwka. Podczas urodzin dzieci czy świąt nie stawiamy na stole butelki. Ja jestem całkowitą abstynentką, mąż pije od czasu do czasu, ale nigdy w domu.

Piwo bezalkoholowe to wciąż piwo


Powiem więcej: uważam, iż kupowanie dzieciom piwa 0 proc. czy szampana bezalkoholowego to uczenie ich kultury picia. Nie ma od tego odstępstw, nieważne, iż są wakacje, iż jest sylwester i 'wszystkie dzieci to piją'. Moje dzieci to nie wszyscy. To nie oznacza oczywiście, iż kiedy w telewizji pojawia się reklama piwa, wpadam w popłoch i zasłaniam synowi oczy (ma 13 lat, jego młodsza siostra dopiero skończyła 6). Nie. To u nas naturalne: alkohol czy napoje, które go imitują, po prostu nie są częścią naszej codzienności, ale nie udaję, iż ich nie ma.

Kiedy idziemy na grilla do teściów, nie wymuszam na nich abstynencji. Nie obrażam się, kiedy teść stawia na stole sześciopak. Na szczęście po 15 latach już nauczył się, iż ja nie piję, więc przestał mi proponować. Maciek, mój mąż, czasem wypije gdzieś piwo albo dwa, ale nigdy się nie upija do nieprzytomności. No dobrze, ale skąd ten przydługi wstęp?

Jak ktoś mógł na to pozwolić?


Mój syn wyjechał na kolonie nad jezioro. Cieszyłam się jego wyjazdem, ja jako dziecko wakacje spędzałam na trzepaku pod domem i obiecałam sobie, iż dam swoim dzieciom możliwości, jakich sama nie miałam. Tymek to mądry, rozgarnięty chłopak. Obiecał, iż codziennie będzie do nas pisał i wysyłał zdjęcia. No i dostałam któregoś dnia zdjęcie. Pozuje na nim ze swoimi nowymi kumplami. Mogli być mniej więcej w jego wieku, może trochę starsi. Kilku chłopców trzymało w rękach butelki z piwem 0 proc.

Aż się we mnie zagotowało. Nie widziałam u Tymka tej butelki, ale oczywiście zapytałam go o to. Powiedział, iż spróbował łyka od kolegi, ale mu nie smakowało i więcej już nie pił. Wierzę mu, ufam mu, bo wiem, jak go wychowałam. Natomiast nie mieści mi się w głowie, iż ktoś na to pozwolił. Przecież ktoś zabrał te dzieci do sklepu. Po pierwsze, czy naprawdę żaden opiekun nie zainteresował się tymi, co one kupują? A po drugie, dlaczego w ogóle ktoś im to sprzedał? Czy przez to, iż to turystyczna miejscowość, sprzedawcy udają, iż nie widzą, iż sprzedają piwo nastolatkom?!

Myślałam, iż żeby być opiekunem na koloniach, trzeba mieć jakieś wykształcenie pedagogiczne, doświadczenie w pracy z dziećmi. Jestem porażona, iż tymi dzieciakami zajmuje się ktoś, kto uważa, iż picie piwa bezalkoholowego przez młodzież jest w porządku. Tymek w piątek wraca, zamierzam wtedy skonfrontować się z tymi wychowawcami, pokazać im to zdjęcie. To absolutnie niedopuszczalne".

Idź do oryginalnego materiału