Pełen energii i ciekawości 8-latek
"Moje 8-letnie dziecko poszło od września do drugiej klasy szkoły podstawowej. Ma zaburzenia integracji sensorycznej, więc pierwszy rok nauki w podstawówce był dla nas dość trudny. Michaś miał spore problemy z usiedzeniem w ławce przez 45 minut, bo oprócz ciągłej potrzeby bycia w ruchu, jest też interesujący świata, gadatliwy i energiczny" – rozpoczyna swój list nasza czytelniczka, mama ucznia.
"Nie chodzi tylko o to, iż potrzebuje bodźców i siedzenie w ławce go męczy. Jest po prostu bardzo kontaktowy, otwarty, zainteresowany wszystkim, co dzieje się wokoło. Bardzo gwałtownie nauczył się czytać, liczy na poziomie wyższym niż rówieśnicy, świetnie odnajduje się choćby wśród obcych rówieśników – zawsze na placu zabaw znajdzie jakiegoś kolegę, z którym się zakumpluje. Generalnie jest bardzo otwarty, towarzyski, energiczny i uśmiechnięty".
Trzeba się dopasować
Kobieta opowiada, iż ze szkoły wciąż tylko otrzymuje informacje o negatywnych zachowaniach dziecka: "Niestety, według szkolnego systemu, moje dziecko jest przede wszystkim zbyt ruchliwe, niecierpliwe, za wesołe, a czasem choćby niegrzeczne. Pierwszy rok jego edukacji to były ciągłe próby i rozmowy o tym, dlaczego dzieci muszą w trakcie lekcji siedzieć w ławce, dopasować się do wymagań i średniej panującej w szkole i klasie.
To ciągłe dopasowywanie się i wpisywanie w schematy dla mojego dziecka jest męczące. I widzę to po tym, iż bardzo cieszyło się na powrót do szkoły. Nie minął miesiąc, a my znowu rozmawiamy o tym, iż wychowawczyni zwróciła mi uwagę, iż synek jest niesforny, rozmawia z kolegami i buja się na krześle podczas trwania lekcji. Słucham tego ze smutkiem, bo wiem, iż nie jest to tez wina mojego syna. I to nie jest wina nauczycielki".
Jego ciekawość świata zniknie
"Chciałabym w nim pielęgnować tę radość, ciekawość i dziecięcą energię. Wydaje mi się, iż dzięki niej tak łatwo przychodzi mu przyswajanie wiedzy: dzięki naturalnej dociekliwości wciąż uczy się nowych rzeczy i chce wiedzieć ciągle nowe rzeczy. Nie chciałabym mu tego zabierać. Ale wiem, iż niestety zabierze mu to szkoła. A choćby nie szkoła, tylko system, jaki w niej panuje.
Bo nauczyciele, rodzice i dzieci mogą chcieć robić coś lepiej, inaczej, dbać o zmiany w edukacji, co jest super. przez cały czas jednak ograniczają nas wytyczne MEiN, do których placówka musi się stosować – w tym też nauczyciele. Dlatego znowu słyszę, iż syn jest zbyt ruchliwy i nie ma cierpliwości. Bo system, zamiast wykorzystywać jego mocne strony, rozwijać umiejętności sportowe i korzystać z ciekawości, skupia się na tym, iż dziecko nie pasuje do szarej masy, jest poza schematem i nie da się go ułożyć pod linijkę.
Strasznie to smutne, iż zamiast budować w dzieciach entuzjazm wobec świata i nauki, szkoła wszystko to burzy nieodwracalnie i produkuje jednostki, które nie wychodzą przed szereg. Bardzo mi przykro, bo wiem, iż jeszcze rok lub dwa i mój syn zacznie dorastać i bardziej świadomie dopasowywać się do systemu. Wtedy też pewnie zniknie u niego ta energia, euforia i ciekawość wobec otoczenia..." – kończy swój list nasza czytelniczka.