Synowa zamieniła dom w imprezę, a syn milczy!

newsempire24.com 2 tygodni temu

Synowa zamieniła dom w imprezownię, a syn milczy!

— Mój syn zadzwonił, niemal płacząc — dzieli się Halina Janowska, ściskając telefon tak mocno, iż palce zrobiły się białe. — Pyta, czy może przyjechać do nas do Poznania, żeby popracować. Synowa co dzień przyprowadza koleżanki, a on nie może się skupić przy komputerze! Mało nie udusiłam się z oburzenia.

— Wpuściłaś go? — pyta sąsiadka, dolewając herbaty.

— Oczywiście, iż wpuściłam! — głos Haliny Janowskiej drży z gniewu. — Tyle razy mu mówiłam: ogarnij się z żoną! Na próżno. Przyjechał do mnie wykończony, głodny, z czerwonymi oczami. Usiadł przy laptopie i do późna w nocy nie wstał. Mówi, iż projekt ważny, terminy gonią.

— A w domu dlaczego nie pracuje? Synowa przeszkadza?

— Toż to nie dom, tylko przechowalnia! — wzdycha kobieta. — Raz jej siostra przyjeżdża, raz koleżanki tłumnie. Hałas, wrzask, muzyka aż dudni. Jak tu pracować?

Jej syn, Bartosz, jest projektantem. Z Dorotą są już sześć lat w związku. Na początku Halina Janowska nie mogła się nacieszyć synową. Dorota była cicha, kulturalna, z dyplomem ekonomii. A kiedy urodził się wnuk, Jasio, teściowa uznała ją za ideał. „Jaka gospodyni! Wszędzie lśni, dziecko zadbane, Bartosz najedzony. Byłam szczęśliwa za syna” — wspomina ze smutkiem.

Bartosz robił karierę, gdy Dorota była na macierzyńskim. W trzy lata awansował na starszego projektanta, ale nowe stanowisko oznaczało więcej obowiązków. A potem wszystko się zmieniło. „Mój syn, zawsze taki radosny, pełen życia, zgasł w oczach — opowiada Halina Janowska, ledwo powstrzymując łzy. — Myślałam, iż to przez pracę, a okazało się, iż chodzi o dom”.

Pewnego dnia zajrzała do ich mieszkania w centrum Poznania bez zapowiedzi. A tam — istne szaleństwo. U Doroty goście, muzyka huczy, śmiechy z kuchni. Bartosz zamknął się w sypialni, wpatrzony w laptopa, a Jasia ani śladu. Okazało się, iż Dorota wysłała go do swoich rodziców na przedmieścia. Takie imprezy stały się codziennością. Co wieczór — koleżanki, siostra, tańce do północy. Raz urodziny, raz „bo jest okazja”. Bartosz w takim bałaganie nie może pracować. „Wchodzę, a w mieszkaniu chaos. Jak tu się skupić?” — skarżył się matce.

Halina Janowska spróbowała porozmawiać z Dorotą. Ta odpowiedziała ostro: „Mam dość bycia idealną żoną i służącą! Pięć lat bez urlopu — pranie, gotowanie, dziecko. Kto mi podziękował? Nikt! Teraz odpoczywam z koleżankami, i żadnych facetów tu nie ma. Jasio u babci, szczęśliwy i najedzony. jeżeli Bartoszowi coś nie pasuje, niech mi to powie prosto w twarz!”

Bartosz zauważył, iż Dorota zmieniła się, gdy wróciła do pracy. W tygodniu jest wzorową żoną, ale w weekendy „odpala na maksa”. Chciałby zakazać tych imprez, ale boi się reakcji: „Wpadnie w furię, będzie jeszcze gorzej”. Halina Janowska jest przerażona. „Mój syn jest zbyt łagodny, nie postawi jej do pionu — mówi. — A co, jeżeli Dorota się nie zatrzyma? Wpadnie się w alkohol? Co wtedy stanie się z rodziną?”

Koleżanki pytają: „A matka Doroty nie może jej opamiętać?” Halina Janowska tylko kręci głową: „Jej matka uważa, iż wszystko w porządku. Mówi, iż dziewczyna młoda, zmęczona, niech się zabawia, póki może. Wnuk u niej, to jej nie ciężar. A Bartosz milczy — więc widocznie mu pasuje”.

Halina Janowska nie wie, co robić. Widzi, jak syn cierpi, jak ich rodzina się rozpada. Bartosz nie może pracować w domu, a Dorota, zdaje się, nie chce wracać do normalności. „Tak być nie może! — oburza się teściowa. — jeżeli tak dalej pójdzie, rozwiodą się, a Jasio zostanie bez ojca!”

Co byście zrobili na miejscu Haliny Janowskiej? Jak pomóc synowi, nie niszcząc jego rodziny? Spotkaliście się z czymś podobnym? Podzielcie się radami — sytuacja jest krytyczna.

Idź do oryginalnego materiału