Synowa znosiła w milczeniu, aż w końcu straciła cierpliwość

polregion.pl 3 dni temu

Niechętnie znosiła, aż w końcu wybuchła

Kasia namydliła gąbkę i zaczęła szorować zaschnięte plamy na kuchence. Teściowa znów coś gotowała i jak zwykle nie posprzątała po sobie. Mleko wykipiało, kasza przypaliła się, a teraz wszystko to przyschło do emalii na amen.

Kasiu! rozległ się z pokoju głos Weroniki Janowskiej. Długo tam jeszcze będziesz się męczyć? Chcę herbaty!

Kasia westchnęła, opłukała gąbkę i postawiła czajnik. Była już dziewiąta wieczorem, ledwo wróciła z pracy, a teściowa cały dzień siedziała w domu, ale nie mogła sobie zaparzyć herbaty.

Już niosę, Weroniko Janowska! odpowiedziała, starając się, by w głosie nie było słychać irytacji.

Tymczasem Szymon oglądał telewizję w sąsiednim pokoju, choćby nie podniósł głowy, gdy żona przechodziła obok z tace. Tak było codziennie. Wracał z pracy, jadł kolację i siadał przed telewizorem. A wszystko inne dom, matka, gospodarstwo to były obowiązki Kasi.

Zapomniałaś o cukrze! burknęła niechętnie Weronika Janowska, gdy Kasia postawiła przed nią filiżankę. I ciastek nie ma. Jak pić herbatę bez ciastek?

Ciastka skończyły się wczoraj cicho odparła Kasia. Jutro kupię.

Widzisz, nie pilnujesz! A za moich czasów gospodyni zawsze wiedziała, co jest w domu, a czego nie. Ja sama wychowałam Szymona, trzymałam porządek i jeszcze pracowałam. A wy, młodzi, tylko potraficie po sklepach latać i w telefonie gadać.

Kasia milczała. Sprzeciw był bezcelowy, już to zrozumiała. Weronika Janowska zawsze znajdowała powód do narzekań. Zupa za słona, kurz gdzieś niedoczyszczony, telewizor za głośno włączony albo za cicho. Czasem Kasi wydawało się, iż teściowa specjalnie szuka pretekstów, by robić uwagi.

A Olę znów nie odebrałaś z przedszkola ciągnęła Weronika Janowska, popijając herbatę. Dzwoniła wychowawczyni, pytała, gdzie mama. Wstyd mi było, słowo daję.

Prosiłam, żebyście ją odebrali, miałam zebranie do siódmej próbowała wytłumaczyć Kasia.

A ja co, niańka jestem? Mam swoje sprawy. Za moich czasów kobiety i pracowały, i dzieci same wychowywały, bez niań i babć.

Kasia wyszła do kuchni i zaczęła zmywać naczynia. Ręce trzęsły się z bezsilności. Ola siedziała w świetlicy do siódmej trzydzieści, płakała, bo wszystkie dzieci już poszły. A Weronika Janowska cały dzień była w domu, oglądała telewizję, ale nie mogła zabrać wnuczki.

W sypialni na stole leżał stos rysunków. Ola każdego dnia przynosiła coś z przedszkola rysunek albo własnoręczną pracę. Pokazywała mamie, opowiadała, jak to robiła. A potem pytała:

Mamo, a dlaczego babcia na mnie nie patrzy? Pokazuję jej rysunek, a ona się odwraca.

Jak wytłumaczyć sześciolatce, iż babcia uważa ją za zawalidrogę? Że od kiedy zamieszkali u Weroniki Janowskiej, starsza kobieta ciągle narzeka, iż w domu hałas, iż dziecko wszędzie łazi, wszystko psuje.

A przecież zaczęło się dobrze. Gdy Szymon przyprowadził Kasię, by poznała matkę, Weronika Janowska była uprzejma, wypytywała o pracę, rodzinę. choćby powiedziała:

Dobra dziewczyna, Szymek. Widać, iż wychowana. Żeń się, czas najwyższy.

Ślub był skromny, ale wesoły. Weronika Janowska pomagała z poczęstunkiem, krzątała się, cieszyła. Kasia myślała, iż mają szczęście do rodziny, iż teściowa będzie jak druga matka.

Gdy urodziła się Ola, Weronika Janowska początkowo była zachwycona. Wnuczka, ślicznotka, mądra! Pomagała z dzieckiem, gotowała zupy, prasowała pieluszki. Kasia pracowała na pół etatu, dawała radę z domem i malutką.

Ale stopniowo coś się zmieniło. Najpierw drobne uwagi: pieluszka źle założona, kasza za rzadka. Potem zaczęły się poważniejsze pretensje.

Ty w ogóle nie rozumiesz dzieci? oburzała się Weronika Janowska. Szymon w jej wieku sam jadł, a twoja choćby łyżką nie trafi do buzi!

Ma dopiero rok i trzy miesiące nieśmiało odpowiadała Kasia.

Właśnie! Rozpieszczasz! Ja Szymona wychowywałam twardą ręką, i proszę, wyrósł na człowieka.

Szymon zwykle w takich rozmowach nie uczestniczył. Wracał zmęczony z pracy, jadł kolację i siadał przed telewizorem. Na uwagi matki tylko kiwał głową albo machał ręką.

Mamo, nie czepiaj się czasem mówił. Kasia dobrze sobie radzi.

Ale częściej milczał. A gdy Kasia próbowała z nim rozmawiać, skarżyła się na ciągłą krytykę, Szymon wzruszał ramionami.

Nie przejmuj się. Mama taka jest, lubi kontrolować. Poczekaj, przyzwyczai się.

Tyle iż Weronika Janowska się nie przyzwyczajała. Wręcz przeciwnie z każdym rokiem stawała się bardziej wymagająca i kapryśna. Zwłaszcza po tym, jak wprowadzili się do jej mieszkania. Ich kawalerka była za ciasna dla rodziny z dzieckiem, a Weronika Janowska miała dwupokojowe w dobrej dzielnicy.

Przenieście się zaproponowała. Po co wam dodatkowe wydatki? I mnie raźniej będzie.

Początkowo było wygodnie. Ola dostała własny pokój, nie trzeba było płacić za wynajem. Ale gwałtownie Kasia zrozumiała, iż wpadła w pułapkę.

To mój dom przypominała Weronika Janowska przy każdej okazji. I tu rządzą moje zasady. Nie podoba się możecie wyprowadzić.

A wyprowadzić się było nie

Idź do oryginalnego materiału