REKLAMA
Zobacz wideo
Co dorośli powinni robić częściej i co to znaczy być na diecie?
"Syropkowi rodzice" to nie wymysł, a prawdaSezon infekcyjny właśnie się rozpoczął - o przeziębienie wcale nietrudno. Kiedy pojawia się katar, kaszel i do tego dochodzi np. gorączka, dziecko powinno zostać w domu. Jednak niektórzy rodzice z uporem maniaka posyłają je do placówek, maskując objawy choroby. Rano syropek, kropelki do noska, oczka przemyte i może uda się zostawić malucha w przedszkolu. Mają nadzieję, iż nauczycielki, nic nie zauważą. "Syropkowi rodzicie" podają w szatni syrop na kaszel i z uśmiechem wpychają dziecko za próg przedszkolnej sali. I liczą: byle do drzemki, byle do obiadku, byle do końca dnia. Mam wrażenie, iż niektórzy rodzice mają nas za idiotów. Dziecko nie może zasnąć w czasie drzemki, bo dusi się od kaszlu, ma zapchany nos i łzawiejące oczy, a ja słyszę tylko: 'to tylko alergia na kurz'. Kiedy dochodzą inne objawy, jak np. gorączka, dzwonię do rodziców, a w słuchawce od telefonu słyszę: 'to pewnie z przegrzania, bo w sali jest za gorąco' i po chwili dodają, iż 'przecież rano był zdrowy'- opowiada nauczycielka z przedszkola w Toruniu.Okazuje się, iż problem chorych dzieci w placówkach to prawdziwa plaga. "U nas w przedszkolu dzieci są puszczane z katarem i kaszlem takim, iż szok. Prośby nauczycielek nie pomagają, dzieci są odsyłane do domu, ale co z tego, jak na drugi dzień znów są przyprowadzane do placówki. Moja córka przez to cierpi, złapała wirusa i już trzeci tydzień siedzimy w domu, bo ma zapalenie oskrzeli. Takie podejście to dla mnie dramat, ale nic z tym nie zrobię" - czytamy w jednym z komentarzy pod artykułem udostępnionym na stronie facebookowej eDzecko.pl.Chore dzieci w placówkach, bo rodzice muszą pracować? To błędne koło
Dlaczego rodzice zostawiają w żłobkach i przedszkolach chore dzieci, narażając je tym samym na dodatkowe powikłania, ale też powodując zagrożenie dla innych maluchów? Tu przyczyn jest kilka, ale większość z nich dotyczy tego samego problemu: brak możliwości zorganizowania opieki. To też strach lub niechęć przed złożeniem wniosku urlopowego w pracy, lub wzięcia zwolnienia chorobowego na dziecko. - Musiałam dociągnąć w pracy do końca tygodnia, nie chcieliśmy brać zwolnienia, był czwartek i zaczął się katar. Nie jestem z tego dumna, ale w samochodzie pod przedszkolem daliśmy córce sprej do nosa, aby przechodziła do placówki do końca tygodnia. Nic fajnego, ale wszyscy tak robią - wyjaśniła jedna z czytelniczek serwisu edziecko.pl.Pamiętajmy jednak, iż maskowanie problemu, a w tym wypadku objawów choroby, może mieć przykre konsekwencje. To błędne koło. Najważniejsze jest dobro dziecka. Mały przedszkolak, który źle się czuje, najbardziej na świecie potrzebuje przytulenia mamy i taty. W ramionach rodzica gorączka oczywiście nie spadnie, ale łatwiej będzie przejść przez całą chorobę i wrócić do zdrowia, w dość szybkim czasie, bez dodatkowych kompilacji i innych nadkażeń.A jak to wygląda w Twoim przypadku? Masz ochotę podzielić się z nami swoimi spostrzeżeniami? Napisz na adres: anita.skotarczak@grupagazeta.pl