Bartosz Marzec: W 2022 roku otrzymałeś Nagrodę im. Ireny Sendlerowej „Za naprawianie świata”. Ciekawi mnie, jakim nauczycielem jesteś na co dzień.
Jakub Tylman: Stawiam na budowanie relacji z młodymi ludźmi. One są kluczowe. Staram się przy tym pokazać, iż można uczyć w sposób inny niż standardowy, na przykład zastąpić książki działaniem i doświadczaniem. Jasne, trzeba realizować podstawę programową, ale warto robić to w sposób przyjazny dzieciom. Reżim, który panuje w szkołach prowadzonych według archaicznego, pruskiego modelu, powinien już dawno przejść do historii.
Nagroda im. Ireny Sendlerowej jest przyznawana nauczycielom i osobom pracującym z młodzieżą, którzy rozbudzają wrażliwość i empatię u swoich uczniów. Do nagrody można zgłosić siebie lub inna osobę – zgłoszenie musi zawierać opis dwóch działań na rzecz młodzieży. Wiem, iż Ty zgłosiłeś się między innymi z kampanią społeczną „Szkoły bez zadań domowych”.
Tak, w 2018 roku byłem jednym z inicjatorów tej kampanii. Są badania, które udowodniły, iż zadania domowe nie wpływają na poziom edukacji. By nie przytłaczały one dzieci i ich rodziców, wystarczy przemodelować lekcję. Nie twierdzę jednak, iż powinniśmy całkiem odejść od zadań domowych. Warto jednak wykorzystać ich inne formy, na przykład długoterminowe zadanie domowe. Uczeń ma wtedy możliwość znaleźć czas i nabrać ochoty na wykonanie zadania. Inna forma to zadania dla chętnych. jeżeli dzieci znajdą przestrzeń i zechcą je wykonać, powinny być wynagradzane ocenami lub punktami. Jest dużo podobnych rozwiązań, które się sprawdziły. Niestety korzysta z nich tylko ułamek procenta szkół. Smuci mnie to jako inicjatora kampanii, która nie wyrządza krzywdy, ale pomaga wielu polskim rodzinom.
W jaki sposób?
Oszczędza trudnych chwil. Dziecko zwykle jest przemęczone od nadmiaru zadań domowych, ale rodzic wymaga, żeby je wykonało. Dziecku jest trudno je wykonać – co łatwo zrozumieć, bo przecież my, dorośli, też nie lubimy zabierać pracy do domu. Reaguje więc ono oporem. W efekcie u rodzica pojawia się frustracja. Marzę, żeby pytanie, które często wita dzieci w domu, czyli „Co masz dzisiaj zadane?”, zostało zastąpione przez inne. Na przykład „Jak się czujesz?” albo „Jak ci minął dzień?”. W innych krajach udaje to się udaje, tak powinno być też u nas.
W zgłoszeniu do Nagrody napisałeś też o działaniach związanych z przybyciem uczniów i uczennic z Ukrainy.
Tak. To były, i przez cały czas są, szeroko zakrojone działania. Przede wszystkim chodzi jednak o postawę. W naszej szkole – Publicznej Szkole Podstawowej w Śremie – już 5 dni po pełnoskalowej agresji Rosji otwieraliśmy pierwsze klasy dla dzieci z Ukrainy. Jeszcze nikt nie wiedział, czy mają one trafić do polskich szkół i jak je zapisywać. My zaopiekowaliśmy się tymi dziećmi od razu. Zebraliśmy najpotrzebniejsze dane, czyli imię, nazwisko i kontakt do rodzica. Tworzyliśmy nowe miejsca, w których dzieci mogły zamieszkać. Organizowałem wycieczki, dzięki którym zapoznawały się z okolicą. Pokazywaliśmy im Polskę, której nie znali. Zapraszaliśmy też różne instytucje i organizacje do tego, aby także pomagały. To był projekt na skalę całej naszej okolicy. Zresztą do dziś wykonujemy tę pracę.
Jak rodzice reagują na Twoje podejście do uczenia? Spotykasz się z oporem czy raczej entuzjazmem?
Początki były trudne. Zwłaszcza pomysł na szkołę bez zadań domowych budził wątpliwości. Rodzice pytali, czy dzieci nie stracą szansy na wiedzę, którą mogą zdobyć ich rówieśnicy. Poprosiłem, żeby mi zaufali. Powiedziałem, iż zawsze możemy wrócić do codziennych zadań domowych. jeżeli nie będzie ich przez miesiąc czy dwa, nic złego nie stanie, a przekonamy się, czy ten pomysł działa. I rzeczywiście, dzieci wcale się nie nudziły, za to wykorzystywały czas na to, co dla nich ważne. Teraz nie ma już u nas żadnego problemu ze szkołą bez zadań domowych. Mam choćby wrażenie, iż do naszej szkoły przychodzi coraz więcej dzieci, które chcą tej zmiany. Dzięki niej mogą żyć wolniej i w innym systemie. Coraz więcej rodziców rozumie to i pozwala dzieciku podjąć decyzję, do której szkoły będzie chodzić. To przecież jego życie i jego czas. Ta rosnąca świadomość rodziców jest bardzo budująca.
A jak jest w przypadku społeczności szkolnej i instytucji edukacyjnych?
Przyzwyczaili się i widzą, iż to się podoba. Coraz więcej nauczycieli przyjeżdża do naszej szkoły, by uczyć się od nas i czerpać inspiracje. Nieprzekonanym udowadnia to, iż nasze podejście i nasza praca ma sens. Jasne, byli nauczyciele, którzy sądzili inaczej. Ale ich już nie ma. Odeszli do szkół prowadzonych w pruskim modeli i tam się realizują. Nie wszyscy są gotowi na zmianę. Tym bardziej cieszę się, iż w naszej szkole mamy ekipę, z którą możemy prowadzić fajne działania. Za sukcesem zawsze stoi wiele osób.
Także za Nagrodą im. Ireny Sendlerowej?
Oczywiście! Zawdzięczam ją zespołowi osób, z którymi pracuję. To wspaniali ludzie, którzy mnie wspierają i zawsze mogę na nich liczyć. Nagroda im. Ireny Sendlerowej to wyjątkowe wyróżnienie, którego zupełnie się nie spodziewałem. Gdyby nie to, iż gala odbywała się w Poznaniu, który leży blisko Śremu, pewnie choćby nie pojawiłbym się na niej. Byłem przekonany, iż nie mam tam czego szukać. Było tyle wspaniałych nominowanych, iż choćby nie przeszło mi przez myśl, iż Nagrodę mógłbym otrzymać ja.
Czy Nagroda wpłynęła na twoją pracę? Jakie ma dla ciebie znaczenie?
Na pewno dodała mi skrzydeł. Pozwoliła mi uwierzyć, iż to, co robię, ma sens i jest wartościowe. To sygnał, iż warto bym kontynuował moją pracę i mówił o wartościach, na których się ona opiera. Pisze do mnie wielu nauczycieli i nauczycielek. Proszą o pomoc. Piszą, iż często są osamotnieni w pracy i nikt ich nie rozumie. Koleżanki czy koledzy pytają ich i „radzą”: „Po co będziesz to robił? Nie wychylaj się”, „A czy to jest ci potrzebne? Siedź na miejscu”. Wierzę, iż ta Nagroda pozwala uwierzyć, iż warto przeciwstawić się takim głosom. Zrobić coś, w co się wierzy, co się czuje i czego się chce. Ta Nagroda jest sygnałem także dla nich. Także dlatego jest tak ważna i potrzebna.
Nagroda im. Ireny Sendlerowej jest przyznawana za kształtowanie postawy otwartości i szacunku. Czy zgodziłbyś się, iż kształtowanie takiej postawy to dziś szczególne wyzwanie?
Zdecydowanie tak. Musimy wzmacniać spojrzenie na człowieczeństwo, a nie na narodowość, obywatelstwo, wyznanie czy orientację seksualną. Te cechy powinny zejść na drugi plan. My jako nauczyciele i nauczycielki mamy do czynienia z młodym człowiekiem i jego powinniśmy przede wszystkim widzieć. Inne cechy tożsamościowe powinniśmy szanować, akceptować i wspierać.
Szkoła powinna być drugim domem. Miejscem, do którego dziecko przychodzi z radością, a nie z obawami. Codziennie pracujemy na taką wizytówkę i na rekomendacje ze strony uczniów. Kiedy widzimy, iż chcą zostać popołudniu i przychodzą do nas w weekendy, oznacza to właśnie, iż czują się w szkole jak w drugim domu. Inaczej unikaliby tego miejsca i nie chcieliby spędzić w nim ani minuty dłużej niż muszą. Chciałbym, żeby tak było wszędzie. Dlatego ważne jest, żeby nie akceptować nietolerancji czy sytuacji, w których ktoś mówi coś, co krzywdzi innych. Nie można przechodzić wobec tego obojętnie. Trzeba reagować – głośno wezwać tę osobę do zaprzestania i wyciągnąć konsekwencje.
27 września do księgarń trafi twoja nowa książka „Jak pokolorować szkołę”. Co będzie można w niej znaleźć?
Ta książka ma ponad 240 stron plus zdjęcia. Są w niej historie, przez które z trudem przebrnąłem i sytuacje, które mnie dotknęły. Porażki i przestrogi. Ale też sukcesy i dobre chwile. Chciałem, żeby była to pewnego rodzaju encyklopedia dla nauczycieli albo nauczycielek, którzy chcą zmienić swój sposób myślenia o szkole. Wyjść ze strefy komfortu i spróbować czegoś nowego. Na przykładzie szkoły, w której pracuję, można przekonać się, iż jest to możliwe w publicznej placówce. Na szkoła nie różni się niczym od pozostałych. Nie uzyskuje żadnych środków finansowych innych niż te, które płyną z budżetu państwa. Chciałbym, żeby lektura tej książki pokazała, iż małe rzeczy mogą być początkiem zmiany myślenia o edukacji i uczenia się innego systemu, który jest dużo fajniejszy, bo sprawia, iż szkoła staje się kolorowa.
Co oznacza ta metafora?
Chodzi o kolory wewnętrzne – o różnorodność emocji i osobowości uczniów, uczennic i osób pracujących w szkole. Kolorowa szkoła to taka, w której jest miejsce dla wszystkich i można czuć się w niej bezpiecznie jak w drugim domu. To szkoła, która jest blisko ucznia, dba o jego dobrostan i pozwala być częścią społeczności. Nie nakazuje i nie zmusza. Nie wzbudza lęku. To szkoła, do której każdy chce przyjść, bo jest właśnie kolorowa – otwarta na każdego ucznia i uczennicę. Czują się tam dobrze, bo są akceptowani i spotykają cudowne osoby, z którymi chcą się uczyć i zdobywać świat. Taka powinna być szkoła. Kluczem do niej są ludzie, którzy w nią wierzą i chcą ją tworzyć.
Czy zdradziłbyś kilka dobrych praktyk, które mogą pomóc zmieniać szkołę?
Przede wszystkim trzeba wyjść ze strefy komfortu. To jest najtrudniejsze zadanie. jeżeli uwierzymy, iż coś może funkcjonować inaczej niż dotychczas, to już krok do tego, aby przejść „na dobrą stronę mocy”. Dobrych praktyk jest naprawdę dużo. Na przykład zmiana podejścia do uczniów i przyzwolenie im na poprawianie ocen, kiedy chcą je poprawić, choćby jeżeli termin minął. Bo dlaczego mamy blokować ich chęć uczenia się? Warto też zmienić stosunek do zadań domowych. Albo budować relacje z młodymi osobami w taki sposób, aby chciały robić fajne projekty. Choćby kolorować wspólne przestrzenie czy projektować nowe wnętrza klas. Takich prostych rzeczy jest bardzo dużo, mógłbym je długo wymieniać. Piszę o nich bardzo szczegółowo w książce. Odsyłam do niej, bo nie sposób opisać wszystko w naszej krótkiej rozmowie.
Jaki nastrój towarzyszy ci przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego?
W wakacje zrobiliśmy w szkole dużo fajnych rzeczy, ale ja już odliczam dni do końca sierpnia. Zaprosiliśmy uczniów na piknik 1 września, mimo iż rok szkolny rozpoczyna się 4 września. Będzie okazja do rozmowy o letnich miesiącach. Już przebieramy nogami i nie możemy się doczekać. Nowy rok będzie piękny, ale na pewno też trudny, bo pełen wyzwań dla nauczycieli, którzy chcą zmian. Szkoła będzie taka, jacy będą w niej ludzie, ponieważ na końcu długiego łańcucha różnych instytucji jesteśmy my – nauczyciele i nauczycielki. Niezależnie od tego, co na górze, to my spotykamy się z uczniami i to od nas zależy, w jaki sposób szkoła będzie funkcjonować.
Jakub Tylman – pedagog, nauczyciel przedmiotów artystycznych, autor książek edukacyjnych dla dzieci, twórca nowoczesnych projektów edukacyjnych i nieszablonowych rozwiązań w edukacji, ekspert w zakresie edukacji w programach telewizyjnych i radiowych.
Inicjator ogólnopolskiej kampanii społecznej „Szkoły bez zadań domowych”. Laureat Nagrody im. Ireny Sendlerowej „Za naprawianie świata” (2022), Wyróżniony Nagrodą im. Janusza Korczaka, Zwycięzca Plebiscytu Radiowej Czwórki NIEPRZECIĘTNI 2022, wyróżniony w konkursie Wielkopolski Nauczyciel Roku 2022. Odznaczony Medalem Komisji Edukacji Narodowej za zasługi dla oświaty i wychowania oraz przez Zarząd Województwa Wielkopolskiego Odznaką Honorową za zasługi dla Województwa Wielkopolskiego. Członek Rady programowej fundacji Teach for Poland. Ambasador programów edukacyjnych: Be Net oraz Be Eco.
Bartosz Marzec – specjalista ds. komunikacji w CEO. Dba o treści na stronie internetowej i opiekuje się mediami społecznościowymi. Tworzy, opracowuje i redaguje teksty oraz przygotowuje infografiki. Jest także dziennikarzem i krytykiem filmowym. Regularnie publikuje w miesięczniku „KINO”.