Szkoła daje uczniom luz
"Muszę przyznać, iż z każdym kolejnym rokiem, kiedy moje dziecko chodzi do szkoły, zastanawiam się, jak bardzo jeszcze system szkolnictwa i zarządzanie placówkami może mnie zaskoczyć. I w każdym roku okazuje się, iż szczyty absurdu są jeszcze wyżej i jeszcze dalej niż umiem sobie wyobrazić. Tyle mówiło się w zeszłym roku o zmianach w szkolnictwie dzięki nowej władzy, a w szkole mojej córki jest tak samo źle, jak było" – rozpoczyna swój list Kamila, mama ósmoklasistki.
"Nawet nie chce myśleć, jak bardzo muszą być sfrustrowani rodzice młodszych dzieci, którym zlikwidowano obowiązkowe prace domowe. Wyobrażam sobie, iż brak takiej rutyny sprawia, iż nikomu nic się nie chce. Jak więc zmotywować do pracy i regularnego uczenia się dzieciaki, które na prośby o przeczytanie rozdziału lektury odpowiadają, iż przecież prace domowe to łamanie ich praw? No nic, nie mnie to oceniać, bo moje dziecko jest w 8 klasie, więc problemy dotyczące nauki są dużo większego kalibru.
Chodzi o to, gdzie córka pójdzie do szkoły średniej. Egzaminy próbne w grudniu poszły jej średnio. O ile język polski i angielski w miarę, o tyle punktacja z matematyki była kiepska i z takimi wynikami na faktycznym egzaminie ósmoklasisty pewnie nie dostałaby się do szkoły, o której marzy".
Zamiast się uczyć, jadą się bawić
Nasza czytelniczka jest zła, bo szkoła zaraz po wolnym okresie, zamiast wrócić do nauki, zaplanowała wyjazd na białą szkołę: "Z jednej strony córce zależy na konkretnej szkole średniej, ale jest do niej co roku ogrom chętnych (mieszkamy w dużym wojewódzkim mieście). Zupełnie nie widzę po niej, by ta sytuacja motywowała ją do nauki. Córka twierdzi, iż do egzaminu jeszcze mnóstwo czasu, iż jeszcze wszystko ogarnie i powtórzy. A szkoła w tym wszystkim pomaga najmniej.
Oceny na semestr wystawione były jeszcze przed świętami, a ferie w naszym województwie są dopiero od 3 lutego. To jeszcze miesiąc, a nauczyciele chyba w ogóle nie czują presji, by powtarzać z młodzieżą do egzaminu. Zamiast powtórek z lektur czy robienia zadań z arkuszy, szkoła zaraz po świątecznej przerwie wymyśliła, iż 8-klasiści pojadą na białą szkołę.
Kiedy o tym usłyszałam, krew mnie zalała. Pozwoliłam jej jechać, no bo oczywiście cała klasa jedzie razem z wychowawczynią. Najchętniej jednak kazałabym jej zostać w domu i siedzieć w książkach. Zamiast się uczyć i powtarzać materiał do ważnego egzaminu, oni teraz będą cały tydzień bawić się na śniegu, a potem powiedzą dzieciom, żeby coś tam sobie same powtórzyły podczas ferii. Jak uczniowie mają mieć motywację do nauki, skoro choćby nauczyciele wykazują postawę 'olewczą'?
Jak któreś dziecko później odniesie sukces, to nauczyciele będą rościli sobie prawo do nagród i gratulacji, choć do przygotowania uczniów nie kiwną choćby palcem. Już naprawdę nie wiem, jak motywować moją 8-klasistkę, skoro choćby szkoła ma gdzieś wyniki w nauce swoich uczniów" – kończy swój list oburzona Kamila.