Szkoła w czerwcu to pole bitwy. Nauczycielka: "SMS w środku nocy i fala wymówek ruszyła"

mamadu.pl 1 dzień temu
"Szkoła w czerwcu to nie miejsce nauki, tylko pole negocjacji. O 2:13 w nocy dostałam SMS-a z prośbą o 'drobne podciągnięcie' oceny, bo 'dziecko się bardzo starało'. Rano przyszła lawina wymówek – a to choroba, a to stres, a to, iż pies zjadł zeszyt" – napisała do nas Kalina.


"Czerwiec dla większości kojarzy się z końcówką roku szkolnego, spokojem, podsumowaniami, może choćby luzem przed wakacjami. Dla nauczyciela to miesiąc totalnego chaosu. Oceny wystawione, klasyfikacja zamknięta… a tu nagle – jak na komendę – zaczyna się oblężenie. Rodzice się budzą, dzieci przypominają sobie o istnieniu książek, a ja zaczynam dzień nie od kawy, tylko od lawiny wiadomości.

SMS o 2:13 w nocy. Serio?


Nie żartuję. Godzina 2:13 – telefon wibruje, wiadomość od mamy ucznia, z którą nie miałam kontaktu od stycznia: 'Dzień dobry, czy można jeszcze raz spojrzeć na tę czwórkę z biologii? Piotrek się bardzo starał, a piątka dałaby mu czerwony pasek'. Nie wiem, co gorsze – fakt, iż ktoś pisze takie rzeczy w środku nocy, czy to, iż uważa, iż 'staranie się' w czerwcu wystarczy, żeby odwołać cały rok braku pracy?

Dwa dni później przyszedł inny uczeń, który przez ostatnie dwa miesiące był nieobecny. Miał oceny dopuszczające – ledwo, bo ledwo, ale miał. Przyniósł jakieś zadanie napisane na kolanie, prawdopodobnie przez starszego brata. Powiedział, iż 'był chory' i iż 'dużo się działo w domu'. Kiedy zapytałam o szczegóły, powiedział, iż 'w sumie nie pamięta'. Ale oceny poprawić trzeba, bo 'mama strasznie się denerwuje'.

Rodzice? Coraz bardziej bezczelni i agresywni


Najgorsi w tym wszystkim nie są choćby uczniowie – oni próbują, kombinują, jak mogą, mają swoje sposoby. Ale to, co robią niektórzy rodzice… To już przechodzi ludzkie pojęcie. Piszą, dzwonią, wywierają presję. Potrafią zarzucać mnie wiadomościami, kwestionować każdy punkt, każdą uwagę, każde zadanie. Jeden z ojców napisał, iż 'nie po to płaci za prywatną szkołę, żeby jego syn dostawał tróje z fizyki'. Inna mama zagroziła skargą do kuratorium, bo 'nauczyciel powinien wspierać, a nie oceniać'.

Mam wrażenie, iż niektórzy uczniowie prowadzą tajne szkolenie z negocjacji. Przychodzą do mnie z tekstami typu: 'Proszę pani, jakbyśmy zrobili jeszcze jeden referacik, to może byłaby ta czwórka?'. I co z tego, iż w ciągu roku zrobili dwa zadania na krzyż. Czerwiec to dla nich miesiąc, w którym wszystko można odkręcić – jak w reklamie z telezakupów: 'Nie zaliczyłeś? Nic nie szkodzi! Wystarczy jeden SMS i już masz czwórkę!'.

Co z tym wszystkim zrobić?


Nie wiem. Naprawdę nie wiem. Każdy rok wygląda tak samo, tylko intensywność się zwiększa. Nie chodzi o to, iż nie chcę pomóc uczniom – wręcz przeciwnie. Ale w czerwcu nie poprawia się nagle wszystkich ocen. I to nie uczniowie mnie dobijają, tylko ten brak szacunku dla zasad. Dla pracy, jaką wkładam przez cały rok. Bo nagle w oczach wielu staję się tą złą, bo nie chcę 'machnąć ręką' na braki z ostatnich miesięcy".

(Imiona bohaterów zostały zmienione).

Idź do oryginalnego materiału