"Za bardzo się rozbrykali"
Jestem oburzona i bezradna wobec tego, co dzieje się w szkole mojego dziecka, więc pomyślałam, iż może warto zwrócić się z tym do mediów. Myślałam, iż w szkolnictwie nic już mnie nie zaskoczy, ale się myliłam. Otóż w szkole mojego syna wprowadzono ostatnio nowy absurdalny zakaz – dzieci nie mogą wychodzić na dwór w czasie przerw, bo... mają za dużo energii!
Tak, dobrze przeczytaliście. Uczniowie byli zbyt głośni, zbyt ruchliwi, za bardzo się bawili, więc, zamiast pozwolić im rozładować emocje podczas biegania po trawniku i boisku, zamknięto ich w murach szkoły. To kuriozalne szczególnie pod tym względem, iż przecież idzie wiosna i to wychodzenie na świeże powietrze byłoby jak zbawienie.
Mój syn kilka dni temu wrócił do domu zdenerwowany i zapytał: "Mamo, jak mamy się skupić na lekcjach, skoro nie możemy choćby wyjść na powietrze i pobiegać?". Dodam, iż on jest w 4 klasie podstawówki i już wiele naprawdę rozumie. Dzieci spędzają kilka godzin w szkolnych ławkach, piszą, słuchają, uczą się – to przecież normalne, iż potrzebują ruchu! To tak, jakby kazać dorosłemu pracować przez osiem godzin bez przerwy na rozprostowanie nog i przewietrzenie głowy.
Oficjalny powód? Podobno chodzi o bezpieczeństwo i dyscyplinę. Dyrekcja stwierdziła, iż dzieci i młodzież "za bardzo się rozbrykały" i trudno nad nimi zapanować. Serio? To ich wina, iż są dziećmi i potrzebują ruchu i nie ma problemu z namówieniem ich na aktywność? To nie lepiej zorganizować dyżury nauczycieli, zadbać o lepsze warunki na boisku, zamiast karać dzieci absurdalnymi ograniczeniami?
Zakazują uczniom ruchu? To hipokryzja
Rodzice w naszej szkole nie kryją frustracji. Na grupie klasowej rozgorzała gorąca dyskusja. Wszyscy jesteśmy zgodni: to nie tylko niesprawiedliwe, ale wręcz szkodliwe, szczególnie kiedy mamy przed sobą miesiące coraz cieplejszej pogody. "A potem dziwią się, iż dzieci nie potrafią usiedzieć w ławce" – napisała jedna z mam. I trudno się z tym nie zgodzić.
Ruch to potrzeba fizjologiczna, a nie luksus. To nie fanaberia dzieci, tylko podstawa ich zdrowia fizycznego i psychicznego. Specjaliści od lat podkreślają, iż aktywność fizyczna poprawia koncentrację, ułatwia naukę, obniża poziom stresu. Czy naprawdę trzeba to tłumaczyć ludziom, którzy zajmują się edukacją? Dyrekcja szkoły na ten moment jednak nie chce zmienić zdania, choćby po wysłuchaniu naszych argumentów.
Zastanawiam się, co będzie następne. Zakaz rozmów na przerwach, bo dzieci przeszkadzają nauczycielom? A może ograniczenie czasu spędzonego na WF-ie, bo bieganie jest zbyt hałaśliwe? Jakoś ograniczeń w używaniu telefonów wprowadzić nie mogą, a zakazują uczniom wychodzenia z budynku szkoły, to jest hipokryzja.
Nie zamierzamy tej sprawy zostawić. Rodzice piszą petycję do dyrekcji i będziemy domagać się zmian, mamy też pomysł, by iść do samorządowych władz. Mam nadzieję, iż nagłośnienie tej sytuacji w mediach zmusi szkołę do refleksji. Przerwy są dla dzieci, a nie dla wygody dorosłych.