Szkolna praktyka jawnie łamie prawo. Pokolenie millenialsów zna ją z doświadczenia

mamadu.pl 9 miesięcy temu
Zdjęcie: Upokarzanie i wyśmiewanie ucznia z powodu braku wiedzy to przemoc słowna. fot. kzenon/123rf.com


Każdy, kto jest z pokolenia millenialsów (starsze pokolenia również), pamięta szkołę, w której prace domowe, dzwonki czy odpytywanie pod tablicą były normą. Prawnik Marcin Kruszewski opowiedział o praktyce nauczycieli, która jest bezprawna i pojawiała się nagminnie jeszcze 20-30 lat temu.


"Zobaczysz, będziesz kopać rowy"


Dziś coraz częściej się odchodzi od "pruskich zasad" szkolnictwa i szuka alternatyw dla edukacji, która jest skuteczniejsza i bardziej przyjazna dzieciom. Mam trochę ponad 30 lat i sama doskonale pamiętam czasy, kiedy jeszcze nauczycielce zdarzyło się rzucić z całej siły dziennikiem o biurko, bo nie mogła doprosić się, aby w klasie zapanowała cisza. Millenialsi doskonale też znają przywoływanie do porządku uczniów dzięki karnych kartkówek, upokarzanie podczas odpytywania pod tablicą i wróżenie dzieciom i młodzieży przyszłości na podstawie sprawdzanej wiedzy.

"Z ciebie to nic nie będzie. Ty lepiej daj sobie spokój z tą matematyką, bo i tak nic nie osiągniesz. Zamiast na studia, to pójdziesz rowy kopać" – takie i podobne zdania usłyszał prawie każdy, kto dziś ma 30-40 lat. Nie musiały być bezpośrednio skierowane do niego, ale, siedząc w szkolnej ławce, można je było często usłyszeć też w kierunku kolegów/koleżanek z klasy.

Zjawisko, które na szczęście pojawia się w szkołach coraz rzadziej, skomentował prawnik, Marcin Kruszewski. W mediach społecznościowych znany jest pod nickiem prawomarcina i na swoich profilach dzieli się różnymi ciekawostkami prawnymi, które odnosi do codziennych sytuacji z życia. W jednym z ostatnich filmów Kruszewski mówi:

– Nauczyciel nigdy nie ma prawa powiedzieć ci, iż jesteś nieudacznikiem i iż nic nie osiągniesz, choćby o ile bardzo słabo się uczysz. Może to naruszać twoje dobra osobiste i wiązać się z odpowiedzialnością cywilną nauczyciela, który w skrajnych sytuacjach będzie choćby musiał zapłacić ci odszkodowanie.

Upokarzanie to przemoc słowna


Chodzi o to, iż takie słowa nauczyciela w kierunku ucznia to poniżanie, obrażanie i wyśmiewanie, które można uznać choćby za groźby. Każde tego typu zdanie z ust nauczyciela to słowna przemoc, której konsekwencje można wyciągnąć na podstawie art. 23 i 24 Kodeksu cywilnego:

"Art. 23. Dobra osobiste człowieka, jak w szczególności zdrowie, wolność, cześć, swoboda sumienia, nazwisko lub pseudonim, wizerunek […] pozostają pod ochroną prawa cywilnego niezależnie od ochrony przewidzianej w innych przepisach.

Art. 24. § 1. Ten, czyje dobro osobiste zostaje zagrożone cudzym działaniem, może żądać zaniechania tego działania, chyba iż nie jest ono bezprawne. W razie dokonanego naruszenia może on także żądać, ażeby osoba, która dopuściła się naruszenia, dopełniła czynności potrzebnych do usunięcia jego skutków, w szczególności żeby złożyła oświadczenie odpowiedniej treści i w odpowiedniej formie. Na zasadach przewidzianych w kodeksie może on również żądać zadośćuczynienia pieniężnego albo zapłaty odpowiedniej sumy pieniężnej na wskazany cel społeczny".

Uczniowie mają prawa


W dalszej części filmu prawnik dzieli się jeszcze dwoma innymi sytuacjami, które w szkole są prawnie niedopuszczalne. Mianowicie, mówi o:

stawianiu niedostatecznych ocen bezpodstawnie ("bo tak")


o sprawdzaniu wiedzy ucznia za karę ("jeśli jesteś niegrzeczny i/lub gadasz na lekcji, to chodź do odpowiedzi").


Takie praktyki wśród nauczycieli są już dziś coraz rzadsze, bo każdy jest świadomy, iż to pewien rodzaj przemocy wobec ucznia. Teraz wszyscy bardziej dbają o swoje prawa i wiedzą, iż da się wyciągnąć konsekwencje z ich naruszania. Niestety większość obecnych rodziców spotkała się z takim traktowaniem w szkole. Jak to mówią: "Takie były czasy". Wy też usłyszeliście kiedyś takie słowa z ust swojego nauczyciela?

Idź do oryginalnego materiału