Są rzeczy, które w rodzicielstwie po prostu trzeba przeżyć: nocne pobudki, kłótnie o czapkę w zimie, odrabianie prac domowych.
Ale jest coś, co doprowadza mnie do szału bardziej niż te wszystkie rzeczy razem wzięte. Mam na myśli ciągłe powiadomienia z facebookowej grupy klasowej – pisze do nas Martyna, mama 10-letniego Kuby, który chodzi do trzeciej klasy.
"A co było dziś zadane z polskiego?"
Nie minie godzina od zakończenia zajęć dzieci, a na Messengerze już kilka nowych wiadomości. Jedna mama pyta: "A co było dziś zadane z polskiego?" Druga dopytuje: "A kiedy jest wycieczka?" Kolejna: "Na kiedy trzeba przynieść bibułę?"
A potem się zaczyna – kolejne długie dyskusje o tym, co kupić na Dzień Nauczyciela, kto się zrzuca, a kto jeszcze nie wpłacił. Ustalenia na jakie konto wpłacać na wycieczkę oraz co było na ostatnim zebraniu... Tak wygląda rzeczywistość wielu rodziców, którzy mają dzieci w wieku szkolnym.
Kiedy robi się naprawdę absurdalnie
Grupy klasowe powstały po to, by wspierać rodziców w codziennej komunikacji. Ktoś może powiedzieć: "Kiedyś tego nie było i jakoś nie było problemu".
To prawda, ale taka komunikacja też wiele ułatwia. Problem pojawia się wtedy, kiedy tych informacji jest zbyt dużo lub pojawią się dyskusje, których nie powinno tam być.
– Bywa, iż wątki zjeżdżają na zupełnie inne tory: ktoś wrzuci zdjęcie ciasta, które właśnie upiekł, ktoś inny dopytuje, czy ktoś zna dobrego dentystę. Czasem pojawiają się choćby bardzo osobiste historie, które – moim zdaniem – mogłyby zostać między bliskimi znajomymi – pisze Martyna.
Rozumiem komunikację, ale…
Oczywiście nikt nie jest przeciwny kontaktowi między rodzicami. Dzięki temu można szybciej przekazać sobie ważne informacje. Ale czy naprawdę trzeba rozmawiać o wszystkim, przez cały dzień, na forum? Przecież każdy ma swoje życie i swoje sprawy.
– Nie każdy ma czas, by co chwilę zerkać w telefon. Są osoby, które pracują i skupienie się na obowiązkach jest dla nich priorytetem. Ciągłe powiadomienia wybijają z rytmu i po prostu irytują – kontynuuje Martyna.
Dziennik elektroniczny powinien wystarczyć
Martyna zauważa jeszcze, iż podstawowe informacje – o lekcjach, wycieczkach, materiałach plastycznych – powinny być w dzienniku elektronicznym, wysyłane przez wychowawcę. To narzędzie stworzone w tym celu. Tymczasem bardzo często rodzice przejmują rolę nauczyciela.
Nasz czytelniczka sugeruje też, iż jeżeli ktoś chce pisać o wszystkim i o niczym – niech sobie stworzyć osobną, "luźną" grupę, bez tematów klasowych.
Co można zrobić, kiedy powiadomienia cię irytują?
Jeśli ciebie też – tak jak Martynę – irytują te ciągłe dyskusje, a nie chcesz opuszczać grupy, możesz po prostu wyciszyć powiadomienia (Messenger daje taką opcję). Wtedy raz dziennie sprawdzisz po prostu korespondencję i wyłapiesz z niej istotne dla siebie informacje.
Możesz także zasugerować, żeby poruszane na grupie były tylko tematy szkolne – na pewno znajdziesz wielu zwolenników takiego rozwiązania.