Korepetycje dla przedszkolaków
"Michalina to świetna dziewczynka. Mądra, odważna, śmiała. Nie wątpię w to, iż w szkole sobie poradzi. A jednak tyle się słyszy o tej presji, o wyścigu szczurów, o nauczycielach, którzy tylko wymagają. Z opowieści koleżanek wiem, iż ich dzieci już od pierwszej klasy podstawówki tonęły w zadaniach domowych i nauce.
Osobiście wolałabym, żeby nasz system wyglądał inaczej. Żeby rozwijać u dzieci kreatywność i pasje, a nie skupiać się na ocenach, na uczeniu ich rzeczy, które do niczego im się w życiu nie przydadzą... Nie stać mnie jednak na posłanie córki do prywatnej szkoły, więc Michaśka będzie się uczyła w publicznej placówce.
Przez to, czego się nasłuchałam, postanowiłam działać i znaleźć jej korepetycje na wakacje. Wszystko wstępnie zaplanowałam. Chciałabym, żeby ze dwa razy w tygodniu przyjeżdżał ktoś do nas do domu i uczył Michasię materiału, który będzie przerabiać w pierwszej klasie. Najlepiej po 45 minut – żeby przygotować ją, iż tyle właśnie realizowane są lekcje w szkole, żeby nie przeżyła we wrześniu szoku...
Nie chodzi mi o jakieś bardzo trudne zagadnienia, których mała nie zrozumie. Raczej podstawy. Michasia nieźle czyta, ale może udałoby się trochę popracować nad jej tempem. No nie wyobrażam sobie, żeby dziecko w pierwszej klasie nie umiało czytać! Do tego jakieś proste obliczenia, dodawanie, odejmowanie. Bo na podstawy tabliczki mnożenia chyba jeszcze za wcześnie? Pisanie literek... No nic skomplikowanego. Coś z przyrody, o zwierzątkach, roślinach. I może podstawowe słówka po angielsku.
Pamiętam początki swojej edukacji. Te dzieciaki dukające nad prostymi zdaniami i śmiech wśród pozostałych, które lepiej czytały. Albo ten stres przy odpowiadaniu przy tablicy... Bardzo nie chcę, żeby moja córka przeżywała coś takiego. Chcę, żeby była gotowa, pewna siebie, żeby nikt nigdy się z niej nie śmiał ani jej nie zaczepiał.
Nie jestem żadną tyranką, chciałabym zatrudnić kogoś, kto ma podejście do dzieci, kto wie, jak do nich dotrzeć. Nie oczekuję siedzenia 45 minut nad książką i stosu prac domowych, ale jednak chciałabym, żeby takie zajęcia przypominały lekcje w szkole.
Poprosiłam przyjaciółki o polecenie mi kogoś sprawdzonego. Gdyby Michasia polubiła tę osobę, może mogłaby zostać z nami dłużej niż na wakacje. Jakie było zdziwienie przyjaciółek... Ich dzieci są trochę starsze od Michaliny, syn Kaśki teraz jest w pierwszej klasie, córki Sylwii w czwartej i piątej. Dziewczyny trochę na mnie naskoczyły, iż powinnam się dobrze zastanowić, iż 'odbiorę małej dzieciństwo'. Że w szkole będzie miała wystarczająco trudno, więc te wakacje powinna spędzić na beztroskiej zabawie, a jej jedynym zmartwieniem powinien być wybór koloru plecaka.
Trochę mnie zmartwiły, bo naprawdę uważałam, iż korepetycje dla 6-latki to świetny pomysł. adekwatnie przez cały czas tak uważam, już choćby zarzuciłam na lokalnej grupie na Facebooku info, iż kogoś szukam... Nie napisałam tylko, ile córka ma lat, bo trochę się boję linczu.
No i teraz powiedzcie mi, zostać przy swoim i szukać tych korepetycji, czy może jednak powinnam odpuścić? Mój mąż twierdzi, iż zwariowałam, ale on należy do tych, którzy uważają, iż to normalne, iż dzieciaki w podstawówce się wyśmiewają i sobie dokuczają, więc z nim nie ma co dyskutować. Ale czy naprawdę takie korepetycje mogą zrobić Michasi krzywdę?".