Tajemnica drugiej rodziny: dramat w małym mieście

twojacena.pl 5 dni temu

Tajemnica drugiej rodziny: dramat w Zakopanem

– Wiedziała pani, iż jej mąż ma drugą rodzinę? Ma syna imieniem Staś – głos w słuchawce był zimny i ostry. Kobieta natychmiast się rozłączyła.

Nazywam się Agnieszka, a mojego męża – Marek. Mieszkaliśmy w Zakopanem i wydawało się, iż jesteśmy szczęśliwą rodziną. Mamy dwie córki, które Marek uwielbiał, nazywał swoimi księżniczkami i rozpieszczał tak, iż kochały go bardziej niż mnie. Kochałam go do szaleństwa, a on, jak mi się zdawało, odwzajemniał to uczucie. W ostatnich miesiącach stał się jednak nerwowy, rozdrażniony, czasem choćby krzyczał na dziewczynki.

Nie rozumiałam, co się dzieje. Gdy go zapytałam, machnął tylko ręką:
– Problemy w pracy, Aga. Nie martw się.

Trochę się uspokoiłam, ale niepokój nie mijał. Napięcie w domu rosło, więc postanowiłam porozmawiać z Markiem na poważnie. Wtedy jednak zadzwonił telefon. Nieznajomy głos wypowiedział te słowa:
– Wiedziała pani, iż jej mąż ma drugą rodzinę? Ma syna imieniem Staś.

Połączenie się urwało. Stałam jak sparaliżowana, jakby ziemia usunęła mi się spod nóg. Mój Marek? Zdradzał? Miał drugą rodzinę? Nie mogłam uwierzyć. Czekanie na niego po pracy było torturą. Gdy wszedł do domu, ledwo powstrzymując łzy, wyrzuciłam z siebie:
– Marek, kim jest Staś?

Zamarł, wyraźnie zaskoczony. Twarz mu zbladła, zaczęł coś bełkotać, ale nie rozumiałam ani słowa. W końcu wybuchłam:
– jeżeli zaraz mi nie powiesz prawdy, sama się dowiem!

Marek osunął się na krzesło, zakrył twarz dłońmi i zaczął mówić. Trzy lata temu miał romans w pracy z młodszą koleżanką. Zaszła w ciążę, ale błagał ją o aborcję, przysięgał, iż kocha mnie i córki, iż nigdy nie zostawi rodziny. Ona jednak postanowiła urodzić, by szantażować go dzieckiem. Urodził się chłopiec. Kobieta okazała się złą matką, a Marek, jak twierdził, nie mógł pozwolić, by jego syn żył w nędzy albo trafił do domu dziecka.

Słuchałam, a świat walił mi się na głowę. Jak to możliwe? Ale kochałam Marka. Wiedziałam, iż kocha mnie i nasze córki – te księżniczki, które nie zasypiały, dopóki tata nie przeczytał im bajki. Przez łzy i ból wybaczyłam mu, wierząc, iż damy radę.

Pewnego dnia spotkałam koleżankę ze studiów, której nie widziałam od lat. Pracowała w domu dziecka. Poszłyśmy do kawiarni i nagle zobaczyłam Marka. Siedział przy stoliku z pięcioletnim chłopcem. Od razu wiedziałam – to jego syn. Koleżanka, zauważywszy mój wzrok, szepnęła:
– Ma rodziców, a jednak jest sierotą. – Skinęła głową w stronę Marka i chłopca.

Opowiedziała, iż matka chłopca go porzuciła, wyszła za mąż i wyjechała za granicę. Ojciec, czyli Marek, ma własną rodzinę, więc dziecko, choć formalnie nie sierota, jest samotne. Serce mi się krajało.

Gdy koleżanka wyszła, zebrałam się w sobie, podeszłam do ich stolika i, próbując się uśmiechnąć, powiedziałam:
– Panowie, czy nie czas do domu?

Staś spojrzał na mnie przestraszony, ale gdy zobaczył mój uśmiech, rozpłakał się, rzucił mi się na szyję i krzyknął:
– Mamo, wiedziałem, iż przyjdziesz po mnie!

Przytuliłam tego chłopca do siebie i wtedy zrozumiałam – jest mój. Nigdy go nie oddam. Z Markiem adoptowaliśmy Stasia. Teraz mamy troje dzieci. Nasze córki uwielbiają młodszego brata, a on jest najszczęśliwszym dzieckiem na świecie.

Później spotkałam się z babcią Stasia. Powiedziała, iż jej córka nigdy nie kochała Marka, a syna wręcz nienawidziła. Teraz nasz chłopiec jest otoczony miłością.

Minęły lata. Córki dorosły, wyszły za mąż, mają się dobrze. Staś kończy studia medyczne, a my jesteśmy z niego ogromnie dumni. Wiem, iż postąpiłam słusznie, dając synowi męża prawdziwy dom. Dzieci, które mają rodziców, nie powinny być sierotami – to wielki grzech.

Idź do oryginalnego materiału