Tajemnica drugiej rodziny: dramat nad jeziorem
– Pani wie, iż mąż ma drugą rodzinę? Ma synka o imieniu Mateuszek – głos w słuchawce był chłodny i ostry. Kobieta natychmiast się rozłączyła.
Nazywam się Kasia, a mój mąż to Marek. Mieszkaliśmy nad jeziorem i wydawało się, iż jesteśmy szczęśliwą rodziną. Mieliśmy dwie córeczki, które Marek uwielbiał, nazywał swoimi księżniczkami i rozpieszczał tak, iż kochały go bardziej niż mnie. Kochałam go szaleńczo i myślałam, iż on czuje to samo. Ale w ostatnich miesiącach stał się nerwowy, rozdrażniony, czasem choćby wyżywał się na dziewczynkach.
Nie rozumiałam, co się dzieje. Gdy go zapytałam, machnął tylko ręką:
– Kłopoty w pracy, Kasieńko. Nie zawracaj sobie głowy.
Troszkę się uspokoiłam, ale niepokój nie mijał. Atmosfera w domu stawała się coraz bardziej napięta, więc postanowiłam porozmawiać z Markiem na serio. Wtedy zadzwonił telefon. Nieznajomy głos powiedział te słowa:
– Pani wie, iż mąż ma drugą rodzinę? Ma synka o imieniu Mateuszek.
Połączenie zostało przerwane. Stałam jak sparaliżowana, jakby ziemia wydarła się spode mnie. Mój Marek? Zdradzał? Ma drugą rodzinę? Nie mogłam w to uwierzyć. Czekanie na niego z pracy było prawdziwą męczarnią. Gdy wszedł, ledwie powstrzymując łzy, wybuchnęłam:
– Marek, kim jest Mateuszek?
Zamarł, wyraźnie zaskoczony. Jego twarz zbladła, zaczął coś bełkotać, ale nie mogłam zrozumieć ani słowa. Wtedy straciłam cierpliwość:
– jeżeli natychmiast nie powiesz prawdy, sama się dowiem!
Marek opadł na krzesło, zakrył twarz dłońmi i zaczął mówić. Trzy lata temu miał romans w pracy z młodszą koleżanką. Zaszła w ciążę, ale błagał ją, żeby usunęła dziecko, przysięgał, iż kocha mnie i córki, iż nigdy nie opuści rodziny. Ona jednak postanowiła urodzić, żeby szantażować go dzieckiem. Urodził się chłopiec. Kobieta okazała się złą matką, a Marek – jak twierdził – nie mógł pozwolić, by jego syn żył w biedzie albo trafił do domu dziecka.
Słuchałam, a świat walił mi się na głowę. Jak to możliwe? Ale kochałam Marka. Wiedziałam, iż kocha mnie i dziewczynki – nasze księżniczki, które nie zasypiały, dopóki tata nie przeczytał im bajki. Przez łzy i ból wybaczyłam mu, wierząc, iż damy radę.
Pewnego dnia spotkałam koleżankę ze studiów, której nie widziałam od lat. Pracowała w domu dziecka. Poszłyśmy na kawę i nagle zobaczyłam Marka. Siedział przy stoliku z około pięcioletnim chłopcem. Od razu wiedziałam – to jego syn. Koleżanka, zauważywszy mój wzrok, szepnęła:
– Ma rodziców, a jednak jest sierotą. – Skinęła głową w stronę Marka i chłopca.
Opowiedziała, iż matka chłopca porzuciła go, wyszła za mąż i wyjechała za granicę. Ojciec, czyli Marek, ma swoją rodzinę, więc chłopiec, choć formalnie nie sierota, samotny był jak palec. Serce pękało mi z bólu.
Koleżanka wyszła, a ja, zebrawszy się w sobie, podeszłam do ich stolika i, starając się uśmiechnąć, powiedziałam:
– Panowie, może czas do domu?
Mateuszek spojrzał na mnie przestraszony, ale nagle rzucił mi się na szyję, rozpłakał się i krzyknął:
– Mamusiu, wiedziałem, iż mnie zabierzesz!
Przytuliłam tego chłopca i w tamtej chwili zrozumiałam – jest mój. Nigdy go nie oddam. Razem z Markiem adoptowaliśmy Mateusza. Teraz mamy troje dzieci. Nasze córki uwielbiają młodszego brata, a on jest najszczęśliwszym dzieckiem pod słońcem.
Później spotkałam się z babcią Mateusza. Opowiedziała, iż jej córka nigdy nie kochała Marka. A swojego syna po prostu nienawidziła. Teraz nasz chłopiec jest otoczony miłością.
Minęły lata. Córki dorosły, wyszły za mąż, mają się dobrze. Mateusz kończy medycynę i mamy powody do dumy. Jestem pewna, iż postąpiłam słusznie, dając synowi męża prawdziwy dom. Dzieci, które mają rodziców, nie powinny być sierotami – toITEMDziś, gdy patrzę na naszą rodzinę, wiem, iż może nie zawsze wszystko idzie gładko, ale miłość i przebaczenie są warte każdego trudu.