Tajemnica męża, która wyszła na jaw przed ślubem

przytulnosc.pl 12 godzin temu

— Widziałam! Widziałam go, mamo… — Daria zalewała się łzami, płacząc na ramieniu mamy, zupełnie jak w dzieciństwie, gdy dokuczali jej chłopcy z klasy. Tyle iż teraz sprawcą bólu był jej ukochany Paweł, narzeczony, za którego miała wyjść za mąż. — Wszystko się powtarza!

— I co teraz? Może ci się tylko wydawało, Dario? — Maria była zaniepokojona. W końcu jej córka niedawno zaskoczyła ją dwiema wiadomościami: szybkim ślubem i ciążą. jeżeli ślub można było odwołać, to „odwołać” ciążę — o wiele trudniej, a w przypadku Darii choćby niebezpiecznie.

— Nie, mamo. Widziałam go na własne oczy — nagle uspokajając się, powiedziała Daria, po czym gwałtownie wstała.

— Dokąd idziesz, córko?!

— Do szpitala. Nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Nie potrzebuję tego dziecka bez ojca — powiedziała drżącym głosem Daria i wybiegła z domu. Maria nie zdążyła zatrzymać córki. Jakby prąd ją poraził.

— Co się dzieje… — trzęsącymi się rękami wybrała numer Pawła.

— Halo?

— Daria… Dario… — z wrażenia Maria straciła słowa.

— Pani Mario, nic nie rozumiem?

— Ona pojechała na zabieg.

Po drugiej stronie zapanowała cisza. A potem coś z hukiem upadło i rozbiło się na drobne kawałki.

Paweł ściskał w ręku teczkę. W niej było jedno jedyne zdjęcie. Zdjęcie, które ciążyło mu już od pięciu lat.

Na fotografii była kobieta z maleństwem na rękach.

— No i jak, Paweł, spodobał się pierścionek zaręczynowy twojej narzeczonej?

— Spodobał się — Paweł był zadowolony. Jego przyjaciel, jubiler, dokładnie wykonał wszystkie życzenia. — Obrączki też u ciebie zamówię.

— Oczywiście, najważniejsze to wybrać wzór. Ale lepiej przyjdźcie z narzeczoną. Sam wiesz, kobiety są nieprzewidywalne. A ona będzie nosić ten pierścień całe życie.

— Tak, rozumiem. Słuchaj, mam jeszcze jedną prośbę… Muszę zamówić wisiorek.

— Wisiorek?

— Tak. Z diamentami.

— Potrzebny grawer?

— Tak.

— Dobrze, tam są tylko 4 litery, Daria? Czy coś specjalnego napisać?

— Nie… — Paweł zawahał się. — Trzeba zrobić imię „Anastazja”.

— Anastazja? — przyjaciel uniósł brwi.

— Tak.

Kolega wzruszył ramionami. Nie zadawał zbędnych pytań, tylko parsknął w pięść, wyciągając własne wnioski o Pawle. A Paweł nic nie tłumaczył. Wyłożył na stół gotówkę i odjechał.

W domu czekała na niego kolacja i narzeczona, Daria. Była zakochana, szczęśliwa i dosłownie fruwała przed nim jak motyl.

— Twoje ulubione ravioli, Pawełku! — młoda kobieta postawiła przed nim talerz z apetycznym daniem.

— Dziękuję… — zauważył wiadomość na ekranie i gwałtownie schował telefon. — Przepraszam. Muszę oddzwonić.

Twarz Pawła pociemniała, Daria to zauważyła. Już nie pierwszy raz była świadkiem nagłej zmiany nastroju ukochanego mężczyzny. Na początku nie rozumiała, w czym rzecz, szukała problemu w sobie, w swoim zachowaniu, ale potem zaczęła łączyć nagłe telefony i wiadomości z jego ponurym wyrazem twarzy. Jakby coś po drugiej stronie nie dawało mu spokoju.

— Pawle… — zawołała go, ale mężczyzna już zniknął w sypialni, zamykając za sobą drzwi.

Rozmowy Daria nie słyszała.

Tym razem Daria postanowiła zdecydowanie dowiedzieć się, jakie sprawy ma jej przyszły mąż, które przed nią ukrywa.

Paweł gwałtownie porozmawiał i wyszedł, względnie zadowolony.

— Kto dzwonił? — zapytała Daria.

— A tak… — nie wiedział, co powiedzieć. — Znajomi. W starych sprawach. Nic, co mogłoby cię zainteresować. Lepiej opowiedz, jak minął twój dzień? Jak nasz maluszek? — pogładził dłonią jeszcze niewidoczny brzuszek. Ale tym razem Daria nie czuła beztroski. Czegoś bardzo się bała. Nie mogła sama sobie wytłumaczyć czego.

Rozmowa przy kolacji się nie kleiła. Paweł choć starał się być uważny, myślami był gdzieś daleko. A Daria myślała o tym, iż musi sprawdzić jego telefon.

„Nie można budować rodziny na braku zaufania. A nie będę mogła ufać, jeżeli nie dowiem się, kto do niego dzwoni” — postanowiła. Ale dostać się do telefonu nie było łatwo. Paweł prawie zawsze miał go przy sobie. Daria musiała specjalnie czekać na weekend, wyczekiwać momentu, a choćby zagrać scenę z kaszą. Postawiła na kuchence garnek z mlekiem i wyszła do pokoju.

— Coś mi niedobrze… — powiedziała Pawłowi.

— Połóż się. Ja popilnuję kaszy — powiedział.

— Jesteś taki kochany, Pawle… — przytuliła go i jakby przypadkiem strąciła telefon na podłogę. — Och, jaka jestem niezdarna. — schyliła się po telefon, a Paweł, usłyszawszy sykające mleko, pobiegł do kuchni, by zmniejszyć gaz.

Daria miała sekundy, by sprawdzić połączenia.

Szybko przewinęła listę do potrzebnego czasu.

„Alicja i Anastazja”.

Następnie otworzyła komunikator i pośpiesznie sfotografowała rozmowę z tym kontaktem, by nie tracić czasu w czytanie.

Gdy Paweł wrócił, podała mu telefon.

— Nie rozbił się, tak się martwiłam…

— Nic się nie stało, choćby gdyby się rozbił. Nie szkodzi. Odpocznij. Mleko wykipiało, ale wytarłem kuchenkę.

Darii już nie chciało się kaszy. Zaczęła czytać to, co zdążyła zapisać.

Widać było, iż rozmowa była „czyszczona”. Część wiadomości została usunięta.

Głównie były to potwierdzenia przelewów dość znacznej sumy, w odpowiedzi „Alicja i Anastazja” pisały, iż pieniądze zostały otrzymane.

„Czyżby Paweł kogoś miał? Był żonaty? Ma dziecko? Może płaci alimenty?” — myśli z prędkością światła krążyły w głowie. choćby chciała napisać do tego kontaktu ze swojego numeru, by umówić się na spotkanie, ale nie musiała: Paweł zrobił to za nią. Pod koniec rozmowy znalazła wiadomość:

„W piątek po pracy w tym samym miejscu” — pisał.

„My z córką będziemy spacerować w Parku Zwycięstwa. Lepiej przyjedź tam” — było w odpowiedzi.

„O 20.00 będę”.

Daria nie mogła powstrzymać łez. Dosłownie rano Paweł powiedział jej, iż w piątek zostanie dłużej w pracy… Więc taka to praca!

Tej nocy Daria nie spała. Przewijała w głowie różne scenariusze. Jedno było jasne: trzeba jechać do parku i złapać narzeczonego na gorącym uczynku.

Tak też zrobiła. Tyle iż „złapać” Pawła się nie udało. Po prostu nie zdążyła: spotkanie było krótkie. Stał tyłem, a obok niego stała urocza dama, o dziesięć lat starsza od Darii. Za rękę trzymała dziewczynkę. Twarzyczki małej Daria nie zobaczyła, ale widziała, jak Paweł przykucnął przed nią i założył na szyję coś. Może wisiorek albo medalik… Daria nie mogła dokładnie dostrzec.

Mama dziewczynki uśmiechała się, a potem… przytuliła Pawła.

Obserwowanie tej sceny było ponad siły Darii, odwróciła się, starając się nie rozpłakać. A gdy się odwróciła, Pawła już nie było. Zniknęła też dama z dzieckiem.

Wszystko to było jak miraż. Ale Daria nie wierzyła w zjawy, więc na chwiejnych nogach poszła na przystanek i pojechała do mamy, by wypłakać się na jej ramieniu i zdecydować na straszny krok.

W jej życiu już było coś podobnego. Kilka lat temu przyłapała swojego narzeczonego w objęciach przyjaciółki. Daria była w ciąży, ale z powodu stresu straciła dziecko…

Od tamtej pory Daria nie miała ani przyjaciół, ani poważnych związków. Zakochać się w Pawle pozwoliła sobie dopiero po dwóch latach starań. Ale choćby wtedy nie dostrzegła w nim oszusta…

W szpitalnym korytarzu było pusto. Tak samo pusto było w duszy Darii. Ściskała kartkę papieru, patrząc w jeden punkt.

— Młody człowieku, dokąd pan?! Tu nie miejsce dla mężczyzn! — salowa biegła za Pawłem, próbując go zatrzymać, ale on jej nie słyszał.

— Daria! Dario, kochanie… Tylko proszę, nie mów mi, iż to zrobiłaś… — Paweł upadł przed nią na kolana. W jego oczach było tyle bólu i niezrozumienia, iż Daria mogłaby uwierzyć… Gdyby sama nie widziała go z inną.

— Wszystko skończone, Pawle — powiedziała.

Paweł uderzył pięścią w ścianę.

— Ale za co? Dlaczego mi to robisz?! — zawołał. W środku był taki huragan, iż chciało mu się rwać włosy z głowy. Nie mógł stracić tego dziecka. Nie teraz, gdy jego życie wreszcie zaczęło się układać.

— A jakże Nastusia? A Alicja?! Córka to nie sens życia? — smutno uśmiechnęła się Daria. Była porażona aktorskim talentem Pawła. — Tylko nie mogę zrozumieć, po co to wszystko? Nie jestem najbardziej pożądaną panną. Nie mam pieniędzy, nie zostawiono mi spadku, choćby nie pracuję na porządnej pracy! Nie mam nic, oprócz mamy i starego kota! Jestem biedną głupią dziewczyną! — powiedziała Daria sylabizując. — Nie będę w stanie wychować go sama… Nie dam rady!

Paweł widział, co się dzieje z Darią. Domyślił się, iż jakoś dowiedziała się o jego tajemnicy. Tyle iż wszystko źle zrozumiała…

— Musisz mnie wysłuchać. Chodźmy stąd.

— To nie to, co myślę, tak? — Daria wyciągnęła telefon z rozmową i zdjęcie zrobione w parku. — Ładna dziewczynka. I mama niczego sobie.

— One są moim krzyżem i koszmarem! Nic nie rozumiesz! Pozwól mi powiedzieć! — Paweł ścisnął jej rękę. — Kilka lat temu zrobiłem coś okropnego. Coś, o czym prawie nikt nie wie. I nie powinnaś była się dowiedzieć. To grzech.

Daria wzdrygnęła się.

— Ja… potrąciłem człowieka.

— Śmiertelnie?!

— Tak.

Paweł posmutniał. Zszarzał. Stał się inny. Całkowicie obcy i zdystansowany.

— Jechałem wyjazdem z miasta. Padał deszcz. Jechałem szybko. Było ciemno i widoczność była bardzo słaba. I nagle usłyszałem uderzenie. Auto zarzuciło i obróciło. Kiedy doszedłem do siebie, okazało się, iż jestem na poboczu. Początkowo myślałem, iż potrąciłem psa, łosia… No, mało kto tam mógł przebiegać przez drogę… prawie las. Ale wysiadłszy z auta, zobaczyłem jego…

Leżał na poboczu. I jeszcze żył. Jak mi potem powiedziano. Nie byłem w stanie nic analizować.

Na przystanku był jeszcze ktoś. Alicja. Jego żona. Matka Anastazji.

To ona wezwała karetkę.

Mężczyzna zmarł w drodze do szpitala.

Wtedy nic nie rozumiałem, ale lekarz powiedział, iż mnie wsadzą. Ale tak się złożyło, iż lekko się wywinąłem w każdym sensie. Alicja złożyła zeznania, przyprowadziła jeszcze jednego świadka, który potwierdził, iż jej mąż sam rzucił się pod koła. Był pod wpływem. Brał różne rzeczy i, według Alicji, groził, iż wepchnie ją, ciężarną, pod samochód. A w końcu… rzucił się sam.

Paweł mówił nieskładnie, jego źrenice były rozszerzone, jakby w tamtej chwili był na miejscu wypadku.

— Był sąd. Uniewinnili mnie. Nie mogłem uwierzyć, iż to możliwe, ale Alicja… Była jak mój anioł stróż. Dowiedziałem się, iż jest w ciąży i obiecałem, iż będę jej pomagał. Przez te wszystkie lata przesyłałem jej pieniądze. Jako hołd dla tamtego strasznego dnia.

Anastazja już podrosła. Dużo wody upłynęło. Ostatnio Alicja niechętnie przyjmowała pieniądze, a i mnie stało się niezręcznie je przesyłać, ukrywając to przed tobą. Dlatego zdecydowałem, iż czas z tym skończyć.

Przelałem pewne środki na konto dla dziecka, a także podarowałem jej drogą biżuterię, którą w razie potrzeby będzie mogła sprzedać — wyznał Paweł. — I powiedziałem, iż na tym koniec.

— Dlaczego mi nie powiedziałeś? — wydusiła Daria. Po jej policzkach spływały łzy.

— Bałem się przyznać. To bardzo straszne, gdy uważają cię za zabójcę. Moja matka… Po tym, co się stało, przestała się ze mną kontaktować. Nie mogła tego zaakceptować.

Daria pokręciła głową. Wiedziała, iż z matką Paweł miał trudne relacje, teraz zrozumiała powód.

— Po prostu tchórzyłem, bałem się, iż mnie zostawisz. Z twoim pojawieniem się w moim życiu pojawiła się nadzieja, by przykryć tę czerń światłem. Nasze dziecko to sens, by wybaczyć sobie, żyć dalej.

— Nie jesteś winny, Pawle. Nie obwiniaj się — Darii nagle otworzyły się oczy. Spojrzała na Pawła inaczej. Nie jak na swoją obronę i oparcie, ale jak na człowieka z duszą. Grzesznego, być może choćby słabego. A kto powiedział, iż mężczyźni muszą być silni? Że nie powinni czuć bólu?

— Przepraszam, iż w ciebie wątpiłam, Pawle — powiedziała cicho i pierwsza go przytuliła. Stali tak długo. Oboje mieli w oczach łzy. Ale z serca spadł nie do uniesienia ciężar.

— Dzięki Bogu, ułożyło się — nie znając szczegółów pojednania, Maria ucieszyła się, widząc przyszłego zięcia i córkę w progu mieszkania.

Teściowa nie wtrącała się w sprawy młodych. Wystarczyło, iż córka znów była szczęśliwa, a ciąża uratowana.

Ślub odbył się cicho i w gronie rodziny. I choć matka Pawła się nie pojawiła, to już nie miało znaczenia. Najważniejsze przebaczenie zostało mu udzielone. Zdaje się, iż wybaczył sobie sam. Zaakceptował to, co wydawało się niemożliwe do zaakceptowania, i zaczął żyć dalej.

Anastazja i Alicja żyły swoim życiem. Żadna z nich nie uważała Pawła za zabójcę, raczej Alicja uważała go za wybawcę od męża tyrana. Po śmierci pierwszego męża wyszła ponownie za mąż, a ten mężczyzna był przeciwieństwem poprzedniego, niezrównoważonego małżonka, który o mało nie zgubił jej i ich nienarodzonej córki.

Idź do oryginalnego materiału