**Rodzinna tajemnica**
Pięcioletnia Zosia obudziła się od hałasu w mieszkaniu. Za oknem było jeszcze ciemno. Wyszła z pokoju i zobaczyła ludzi w białych kitlach przy łóżku mamy. Kasia leżała nieruchomo z zamkniętymi oczami.
Mamo, mamusiu szepnęła Zosia, łzy napłynęły jej do oczu. Mamo, obudź się
Widziała, jak mamę wynieśli na noszach i zabrali do szpitala. Tato Marek został z nią. Wieczorem słyszała, jak rodzice się kłócili. Często padało imię Weronika wiedziała, iż to siostra mamy, ale dawno już nie żyła. Zosia widziała choćby jej zdjęcie u babci Heleny w domu na wsi.
Nie rozumiała, o co poszło rodzicom. Mama płakała, tato mówił podniesionym głosem. W końcu wszyscy poszli spać. A teraz coś stało się z mamą.
Tato, co z mamą? zapytała ze łzami.
Rozumiesz, Zosiu, serce jej słabe. Nie może się denerwować. Idź do pokoju, pozostało wcześnie, obudzę cię przed przedszkolem.
Kasi rzeczywiście było źle, leżała bez ruchu, nie mogąc przemówić. Marek spał na kanapie w salonie, a ona nie miała siły go zawołać. Coś jednak sprawiło, iż obudził się w nocy i podszedł do niej. Potrząsnął nią, ale nie zareagowała. Przestraszył się i wezwał karetkę.
Rano Marek zabrał Zosię do przedszkła. Na szczęście było blisko. Otworzył drzwi, lekko popchnął córkę:
Biegnij, przebierzesz się sama. Spieszę się do pracy. Wieczorem pojedziemy do mamy do szpitala.
W pracy trochę się odciął, choć niewyspanie dawało mu się we znaki. Podeszła do niego Kinga, dyspozytorka i jego kochanka. Młoda, ładna, żywiołowa. Poznali się na firmowej imprezie dwa lata temu. Od tamtej pory spotykali się w jej kawalerce. Żona nie wiedziała o zdradzie, ale może coś przeczuwała. Właśnie dlatego wczoraj tak się kłócili Kasia dowiedziała się, iż wrócił z trasy wcześniej, ale wpadł do Kingi.
Kasia wracała z pracy i spotkała Beatę, księgową z firmy Marka. Rozmawiały, a Beata wspomniała, iż jej mąż widział Marka wczoraj, gdy oddawał dokumenty.
Jak to wczoraj? Przecież jeszcze go nie było w domu! zdziwiła się Kasia.
No, widziałam jego samochód Beata zarumieniła się, bo w firmie wszyscy wiedzieli o romansie Marka z Kingą.
Wieczorem Marek wrócił, a Kasia od razu rzuciła:
Gdzie byłeś? Wróciłeś wczoraj!
Skąd taki pomysł? Kto ci to powiedział?
Wystarczy, iż wiem!
Słowo za słowem, pokłócili się ostro. Zosia słyszała to z pokoju. Zwykle w takich chwilach nie wychodziła mama mówiła, żeby nie przeszkadzać. Tym razem kłótnia była szczególnie gwałtowna.
W końcu Kasia zmusiła Marka do przyznania się. Gdyby nie to, może nic by się nie stało. Ale serce jej nie wytrzymało.
Wieczorem Marek zabrał Zosię do szpitala. Kasia leżała blada, pod kroplówką. Słabo uśmiechnęła się do córki, na męża patrzyła zimno.
Marek już podjął decyzję odejdzie od Kasi. Kinga nalegała, żeby się do niej wprowadził, spodziewała się dziecka. Ale nie mógł jeszcze powiedzieć żonie lekarz zabronił jej stresów.
Minął czas. Póki Kasia była w szpitalu, Marka nie wysyłano w trasy. Kilka razy przyjeżdżał tam z Zosią. Potem przyjechała babcia Helena. Powiedziała do wnuczki:
Zosieńko, idź do pokoju, muszę porozmawiać z tatą.
Zosia usłyszała, jak babcia znów mówi o Weronice. Ojciec odpowiadał ostro.
Helena wiedziała, iż Marek zdradza córkę od dawna. Dotąd się nie wtrącała, ale gdy Kasia trafiła do szpitala, przyjechała do zięcia. Ten zachowywał się butnie, twierdząc, iż to nie jej sprawa.
Kasię wypisano, ale zakazano pracy. Helena zabrała ją z Zosią na wieś. Tam było spokojnie. Tylko Zosia spytała:
A co z tatą?
Córeczko, tata już z nami nie będzie. Pojedziemy do babci, tam pójdziesz do szkoły. Ja muszę odpocząć, bo znowu trafię do szpitala.
Nie wiedziała, iż Marek przyszedł do żony przed wypisem, a ona powiedziała mu:
Zabierz swoje rzeczy i wynoś się. Nie wybaczę ci. Zresztą Zosia i tak nie jest twoja.
Marek wyprowadził się do Kingi i zniknął z życia Kasi i Zosi. Zamieszkały na wsi u babci. Pewnego dnia Zosia usłyszała, jak Helena mówi do sąsiadki:
Zięć znalazł sobie młodszą, zdrową. Już mu choćby dziecko urodziła. Kasia słaba, ciągle brakuje jej tchu.
Zosia widziała, jak mama patrzy na zdjęcie Weroniki i wzdycha. Raz choćby zobaczyła jej łzę.
Minęły lata. Kasia chorowała, pomagała trochę w domu, ale gwałtownie się męczyła. Zosia mówiła:
Mamo, odpocznij, ja pomogę babci. Była już w czwartej klasie.
Moja mądra dziewczynka mówiła babcia, przytulając wnuczkę.
Zosia opowiadała mamie o szkole:
Mam dużo koleżanek. Uczę się na piątki, żebyś się nie martwiła.
Wiem, córeczko, jesteś najlepsza.
Pewnego dnia Zosia szła z babcią ze sklepu. Spotkały sąsiadkę, która spojrzała na nią i powiedziała:
Boże, Helenko, twoja wnuczka żywy obraz Weroniki!
Zosia wróciła do domu, wyjęła album i zobaczyła, iż rzeczywiście jest podobna do ciotki. Nikomu nic nie powiedziała.
Ale niedługo Kasi znowu zasłabło. Zabrali ją do szpitala. Potem przyszła straszna wiadomość:
Mamy już nie ma, Zosiu płakała babcia.
Zosia była w siódmej klasie, gdy Kasia umarła. Długo nie mogły dojść do siebie. Często chodziły na cmentarz. Pewnego dnia, już w dziewiątej klasie, Zosia spytała:
Babciu, dlaczego jestem podobna do cioci Weroniki, a nie do mamy?
Helena była chora, poprosiła o wodę i posadziła wnuczkę przy sobie.
Zosieńko, jesteś już duża. Musisz to wiedzieć. Twoja mama Kasia i Weronika były siostrami. Kasia długo nie mogła zajść w ciążę.