Tak przedszkola tresują dzieci. Na naszych oczach rośnie pokolenie wychowane na porażkach

mamadu.pl 10 miesięcy temu
Zdjęcie: W wielu przedszkolach dzieci podlegają ocenie, chociaż prawo tego nie wymaga. Fot. 123rf.com


"Musisz pisać staranniej" – przeczytała w zeszycie Julka obok rządku niezbyt równych liter. Dzień wcześniej dostała czarną kropkę – bo pokłóciła się z koleżanką z przedszkolnej grupy. Julia ma dopiero 6 lat, a już jest ofiarą przedszkolnej tresury.


Przepisy Prawa oświatowego nie regulują systemu oceniania w przedszkolu. Pierwsze oceny pojawiają się dopiero w IV klasie szkoły podstawowej, a wcześniej, w klasach I-III, stosuje się oceny opisowe.

Mimo to część przedszkoli wprowadza własne systemy nagradzania i karania maluchów. Słoneczka i chmurki, uśmiechnięte i smutne buźki, kolorowe i czarne kropki, pieczątki... Nauczyciele i dyrekcje często tłumaczą, iż to sposób na motywowanie dzieci i egzekwowanie pozytywnych zachowań, a przy tym przygotowywanie ich do nauki w szkole.

Systemy "buźkowe" funkcjonują choćby w młodszych grupach. Niezbyt to miłe. W zerówce pozostało mniej miło. Zdarza się, iż pojawiają się oceny, plusy i minusy – na wzór tych, z którymi dziecko zetknie się dopiero za kilka lat. Tak jest w przedszkolu, do którego chodzi 6-letnia Julia.

Napisała do nas Weronika, mama 6-latki. Kobieta krytykuje system panujący w placówce. Zastanawia się, co powinna zrobić – odpuścić czy jednak walczyć z dyrekcją?

Dzieci wychowane na porażkach


"Jestem załamana i już boję się, co będzie we wrześniu. Moja córka chodzi teraz do zerówki. To bardzo bystre dziecko, pięknie śpiewa, rysuje lepiej niż jej rówieśnicy, lubi uczyć się wierszyków i brać udział w przedszkolnych przedstawieniach. Wyróżnia się, moim zdaniem, na tle innych dzieci. Literki i cyferki też poznaje i gwałtownie zapamiętuje, coraz ładniej czyta.

Do wakacji wszystko było super, ale od września Julka jest jakaś przygaszona. To wciąż bardzo mądra dziewczynka, ale wydaje mi się, iż nie radzi sobie z presją. Wiadomo, iż zerówka to jeszcze nie szkoła, ale to też już nie jest tylko siadanie w kółeczku i trzymanie się za rączki. Panie muszą te dzieci przygotować do tego, jak to będzie wyglądać w szkole.

U Julki dzieci prowadzą zeszyciki, w których zapisują literki, cyferki itd. Czasem choćby dostają jakieś łatwe zadania domowe. Panie sprawdzają zawsze, zaglądają też, czy te zeszyciki są starannie prowadzone. Ostatnio Julka zapomniała jakiegoś zadania i pani napisała jej czerwonym długopisem 'brak pracy domowej'. To jakoś załamało moje dziecko. Ten długopis, taka uwaga...

Później znowu pokazała mi zeszycik, a tam przy nauce literek: 'musisz pisać staranniej', też na czerwono. Julci było przykro, bo wiem, jak bardzo się starała. Wydaje mi się, iż to za wcześnie, żeby tak oceniać te dzieci, krytykować i na czerwono wytykać im błędy. Zresztą, ten czerwony długopis to jedno, u Julki są też kropki, czarne i zielone. Dostała czarną ostatnio, bo posprzeczała się z Zuzią. I dwie zielone – za przyniesienie liści i nakrycie do stołu.

Wiem, iż ona się już stresuje, coraz mniej lubi przedszkole i boi się tego, jak będzie w szkole. A to naprawdę zdolne dziecko! Co mają zrobić mamy dzieci, które nie są aż tak zdolne? Zastanawiam się, czy iść z tym do dyrektorki, czy po prostu odpuścić? No bo skoro Julcia i tak pójdzie do państwowej szkoły z normalnymi ocenami, zdaniami domowymi, to może lepiej, żeby już się do tego przygotowała?".

Idź do oryginalnego materiału