– Czy to jest bananowe towarzystwo? – pytam bez owijania w bawełnę Pawła, który jeszcze niedawno studiował na Uczelni Łazarskiego. jeżeli ktoś wybierze tam lekarski, musi szykować kwotę, za którą wciąż dałoby się kupić kawalerkę w stolicy.
– Bałem się, iż trafię tam na samych bananów. I wielokrotnie słyszałem w rozmowach przechwalanie się, kto ma coś lepszego, na przykład furę. Robią się podgrupki. Jedni są w porządku, inni mogą rzucać kłody pod nogi. Ale tak jest raczej wszędzie – odpowiada Paweł. On przeniósł się już na inną uczelnię i nie ukrywa, iż głównie ze względu na koszty.
"Bananowe dzieci", czyli takie z bogatych domów. Drogie auto, markowe ciuchy, ale najczęściej za pieniądze rodziców. Można mieć takie wyobrażenie o studentach kierunku za prawie... pół miliona złotych.
"Lekarski Łazarski". To najdroższe studia w Polsce
Kiedy wpiszecie w Google "najdroższe studia w Polsce", zobaczycie listę zdominowaną przez kierunki medyczne. Nie oszukujmy się, jeżeli ktoś wybierze studia niestacjonarne, albo prywatną uczelnię, stawki zwykle wyglądają astronomicznie. Szczególnie gdy opłatę za semestr pomnożymy razy sześć lat nauki.
Studiowanie w Warszawie ogólnie jest drogie, ale w przypadku kierunku medycznego na Uczelni Łazarskiego "pęka" granica 450 tys. zł.
Paweł na nowej uczelni płaci 20 tysięcy i to jest stała stawka za każdy semestr. Łazarski ma inne zasady. Tam pierwsze dwa semestry kosztują 36 tys. zł. Każdy kolejny rok jest droższy, najpierw o tysiąc złotych, później o dwa tysiące. Szósty rok studiów to już wydatek 44 tys. zł za semestr. W sumie wychodzi: 474 tys. zł. – Kredyt studencki nie pokrywał mi tego w całości, musiałem dopłacać z własnej kieszeni – wspomina.
Żeby w ogóle sprawdzić, kto studiuje lekarski na Uczelni Łazarskiego, odezwałem się do kilkunastu osób z tego kierunku.
– Raczej nie lubimy odpisywać, bo trochę propozycji takich rozmów już się pojawiało – nie ukrywa Ewelina, która jednak zgodziła się coś powiedzieć. – Ci, którzy ledwo pisali matury i zaczęli studia, myśląc, iż tak po prostu zostaną lekarzami, już dawno odjechali swoimi ładnymi samochodami – mówi.
To kto adekwatnie tam studiuje? – Trochę dzieci lekarzy, dużo osób na prywatnych działalnościach. Znajdą się i osoby, które skończyły wcześniej inne studia i w ten sposób spłacają kolejne. Niektórzy mają rodziców na emeryturze, którzy oszczędności inwestują w swoje dzieci – wylicza Ewelina.
Dyskusja kręci się wokół pieniędzy, tak samo w komentarzach w sieci, które znalazłem o lekarskim na Uczelni Łazarskiego. Ludzie pytają, czy... trzeba mieć maturę, żeby tam studiować. "Dla desperatów z dużym portfelem" – brzmi jeden z wpisów pod postem uczelni na Instagramie. Ktoś inny stwierdził, iż strach być leczonym przez kogoś po tym kierunku.
– Oczywiście, iż są tu też ludzie zamożni i nie powinno to nikogo dziwić. Ale bardzo nas irytuje łączenie tego z brakiem wkładu w edukację czy rzekomo łatwiejszą drogą do zdobycia tytułu, bo na całe szczęście tak nie jest. Ja do Warszawy przyjechałam po bardzo dobrym liceum – kontruje Ewelina.
– To jest problem ludzi z tym, iż są uczelnie państwowe i prywatne. Zauważyłam, iż ludzie patrzą od razu z boku, jak mówi się o studiowaniu na uczelni prywatnej. Myślą, iż my płacimy, zdajemy i jakimś cudem zostajemy lekarzami – dodaje dla naTemat Anna, również studentka lekarskiego na Uczelni Łazarskiego.
Na wyobraźnię działa jednak sama opłata za studia. choćby w grupie znajomych usłyszałem, iż "pewnie przyjeżdżają bentleyami na zajęcia". – jeżeli podjeżdżam moim Fiatem 500 i widzę G-klasę czy jakieś "lambo", to się rzuca w oczy. Tylko przecież na uczelni są jeszcze inne kierunki – wskazuje Anna.
Paweł tłumaczy mi, iż są dwie grupy studentów lekarskiego na tej uczelni. – Pierwsza, to dzieci rodziców z pozycją społeczną. Zarabiają tyle, żeby sfinansować dziecku edukację. Niektórzy choćby dostawali się na uczelnię państwową, ale rodzice mówili im, żeby szli prywatnie, a oni za to zapłacą. Druga grupa to ludzie, którzy już mają swój biznes, rodzinę, poukładane życie. Na przykład pani kosmetolog, która chce wykonywać więcej zabiegów i decyduje się kształcić – wylicza.
A może czasami rodzice poświęcają oszczędności życia, by posłać dziecko na studia? – jeżeli choćby tak jest, to nikt się do tego publicznie nie przyzna. Ale w większości przypadków słyszałam, iż faktycznie rodzice płacą za studia. Nie chcą nas obciążyć kredytem, bo też nie wiadomo, jaka będzie sytuacja za sześć lat – wskazuje Anna.
"Kiedy przychodzi sesja, jest hardkor"
Lekarski na Łazarskim to tak naprawdę świeży temat. W 2023 r. studenci tej uczelni po raz pierwszy zdawali LEK (Lekarski Egzamin Końcowy). I wykręcili wtedy drugi wynik w skali kraju.
– To nie jest tak, iż płaci się tam duże pieniądze i nie dba się o poziom. Tę uczelnię wybierają też ludzie, którzy liczą po prostu na lepsze warunki do nauki – mówi nam osoba z branży medycznej, która zna realia kształcenia przyszłych lekarzy w Polsce.
– Startowało 120 osób, zostało nas niecałe 80. Niektórzy pewnie nastawili się, iż jak się płaci, to nie będzie wysokiego poziomu. I zderzyli się ze ścianą. Rozmawiam z ludźmi i wiem, iż mamy trudniej niż choćby na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym – przekonuje Anna.
Ewelina w rozmowie z nami choćby nie gryzie się w język i dokładnie opisuje, jak wygląda u nich sesja. – Jest gadanie, iż płacimy za papierek. A mamy brak "zerowych" terminów, kolokwia razem z egzaminami w sesji, a nie w roku akademickim. Poprawki od razu po egzaminach, a nie we wrześniu. Zaliczenia choćby w pandemii mieliśmy stacjonarnie, co chwilę męczyli nas wymazami. Dlatego wszyscy są wkurzeni, iż tak źle o nas mówią, a nie wiedzą, jak to naprawdę wygląda – opowiada.
Anna jeszcze dorzuca od siebie: – Jest ogromny hardkor i wymagają od nas dużo. Z drugiej strony studiuję i widzę, za co zapłaciłam. Mamy mikroskop na dwie osoby, a nie na 10. Albo prosektorium i centrum symulacji. Pieniądze nie idą w błoto i oferta uczelni robi wrażenie od początku. Wątpię, iż tak to wygląda na uczelniach państwowych, bo ludzie mówili, iż to jest przepaść – przyznaje, chociaż tak naprawdę wcześniej nie wyobrażała sobie studiowania w takim miejscu.
Paweł po pytaniach o "bogatych studentów" zwraca uwagę na coś jeszcze. Po roku na Łazarskim mówi, iż widział tam "wyścig szczurów". – Mam wrażenie, iż duża część osób zaczęła sobie robić mocno pod górkę – wspomina.
– Chyba wszędzie na kierunku lekarskim jest pewna chora ambicja. W mojej grupie widziałem, jak niektóre osoby potrafiły trzymać się razem i obrabiać tyłek innym. Będąc w tej samej grupie i siedząc na tych samych zajęciach – dodaje.
Ale i w "wyścigu szczurów" studenci najdroższego kierunku podobno lubią się integrować. W końcu tak naprawdę wszyscy się tam znają. – Ludzie z tej uczelni potrafią bawić się z rozmachem, bez patrzenia na koszty. Jak się pójdzie na imprezę integracyjną, to widać, iż ludzie sobie nie żałują. Wiadomo, iż nie wszyscy, ale jest duża grupa – przekonuje Paweł.
Ewelina mówi, iż jak organizowali półmetek, to wcale nie było tak "na bogato". – Wyszło drożej, bo jest nas mało. Bodajże 500 zł na głowę więc nie jest to zawrotna kwota przy takiej liczbie osób – szacuje.
Anna relacje między studentami na Łazarskim widzi zupełnie inaczej niż Paweł. – Tu nikt się nie traktuje jak konkurencję na rynku pracy, wszyscy jesteśmy znajomymi, mówimy sobie cześć, wysyłamy notatki – zapewnia. – Słyszałam o jednej grupie nastawionej na rywalizację. Ja wychodzę z założenia, iż nie jesteśmy dla siebie konkurencją, bo i tak jest za mało lekarzy w Polsce – precyzuje.
Czy koszty za lekarski na Łazarskim to rzeczywiście rynkowa "odklejka"? Porównajmy to z cennikiem na WUM. Studia niestacjonarne (jednolite) na kierunku lekarskim to wydatek 341 400 zł za cały tok nauki. Drożej jest na lekarsko-dentystycznym (346 tys. zł). Albo weźmy Śląski Uniwersytet Medyczny. Kierunek lekarski kosztuje tam 47 tys. zł za rok, z kolei lekarsko-dentystyczny – 51 900 zł za rok. Porównywalnie jest na Gdańskim Uniwersytecie Medycznym.
– To żadna tajemnica, ile kosztują nasze studia. Płacimy za możliwość ich rozpoczęcia i nie oznacza to, iż uczelnia wypuszcza niewyedukowanych lekarzy, którzy zapłacili za papier. I tak wszyscy kończą studia przystępując do LEK-u, tego się nie uniknie – podsumowuje Ewelina.
Imiona rozmówców w tekście zostały zmienione.