"Najpierw wybór prezentów na mikołajki, ustalenie wysokości składki, sprzeczki rodziców. Co roku mamy z tym wszystkim problem, jednak koniec końców udaje się dojść do porozumienia. Tak też było i tym razem. Czekałam, co będzie dalej, bo wiedziałam, iż na tym się nie skończy. Dostałam kolejnego maila – wigilia klasowa. Zaczęłam czytać, wszystko się we mnie gotowało.
Klasowy zwyczaj
Już po raz kolejny (trzeci z rzędu) wychowawczyni mojej córki, Magdy, chce zorganizować dzieciom klasową wigilię. Z jednej strony bardzo doceniam jej pomysłowość, zaangażowanie i chęć sprawienia uczniom przyjemności, jednak z drugiej to wszystko zaczyna mnie denerwować.
Nauczycielka zawsze prosi rodziców o przyniesienie kilku potraw. Kiedy córka była w klasie pierwszej, zgłosiłam się do przygotowywania pierogów. Nie ukrywam, wszystkim zawsze bardzo smakują. Poza tym chciałam sprawić Magdzie przyjemność i zaangażować się w organizowanie klasowego spotkania.
Nie myliłam się. Pierogi wszystkim dzieciom bardzo zasmakowały, a pani wychowawczyni nie mogła się wychwalić, jakie są pyszne. Poprosiła choćby o przepis, ale potem przyznała, iż bardzo odbiegały od oryginału. W przygotowywaniach do wigilii bierze udział zawsze około 5-8 rodziców. Co roku się wymieniają. Jednak nie wszyscy się angażują.
Mam dość
Po całym wstępie, prośbie o pomoc w przygotowaniu wigilii, pani wychowawczyni (podobnie jak w ubiegłym roku) napisała, iż ma nadzieję, iż mama Magdy przygotuje swoje popisowe pierogi. Rok temu nie sprzeciwiłam się, siedziałam i lepiłam. Jednak teraz powoli zaczynam mieć dość.
Denerwuje mnie fakt, iż wciąż ja jestem typowana. Poza tym uważam, iż niesprawiedliwe jest to, iż tylko niektórzy pomagają w organizacji. Pozostali nie biorą w niej udziału. Przecież ktoś inny mógłby się wykazać, może też jest w tym dobry. Ale po co się angażować, wychodzić przed szereg? Jejku, jaka jestem zła. Nie mam ani ochoty, ani czasu spędzić całego wieczoru na lepieniu pierogów. Tylko nie wiem, jak z tego wybrnąć.
Co zrobić?
Wychowawczyni Magdy to naprawdę fajna i ciepła kobieta. Wiem, iż na mnie liczy i chyba jest choćby przekonana, iż i w tym roku zawitam z tacą pierogów. Z jednej strony, nie chciałabym jej zawieść, ale z drugiej, ja naprawdę nie chcę w tym roku brać udziału w przygotowywaniach.
Niektórzy rodzice jeszcze ani razu nic nie pomogli, nie wyszli z inicjatywą. Milczą, nie
odpisują, udają, iż ich nie ma. Tylko jak wyjść z twarzą z tej sytuacji? By nikogo nie urazić, ale by też nie dać się w to wkręcić po raz kolejny?".
Czytaj także: Odwiedza domy razem ze św. Mikołajem. Słyszeliście o Krampusie, który porywa niegrzeczne dzieci?