Ten trend w najmłodszym pokoleniu przeraża. "A przecież życie nie stanie się łatwiejsze"

mamadu.pl 13 godzin temu
W polskich szkołach i przedszkolach coraz częściej widać niepokojący trend – dzieci mają coraz większe trudności z wykonywaniem prostych, codziennych czynności. Brakuje im sprawności manualnej, wytrwałości, samodzielności i odporności na porażkę. To nie tylko subiektywne wrażenie nauczycieli – to zjawisko zauważalne w wielu placówkach oświatowych, niezależnie od regionu czy poziomu edukacji.


Dzieciom brakuje dziś samodzielności


Na facebookowym profilu "NIE dla chaosu w szkole" pojawił się wpis, który jest skrótem artykułu z portalu Radio ZET. Wypowiadają się tam nauczyciele z przedszkoli, szkół podstawowych i ponadpodstawowych. Pokazuje on, jak wiele podstawowych umiejętności nie jest dziś oczywistością – od trzymania sztućców, przez posługiwanie się kredkami, aż po obsługę najprostszych narzędzi.

Dzieci nie potrafią samodzielnie zapiąć kurtki, zasznurować butów, wyjąć rzeczy z plecaka. Nie ćwiczą dłoni, więc mają trudności z pisaniem, rysowaniem, wycinaniem. A jeżeli ręce są "przyblokowane", jak mówi jedna z nauczycielek, to trudno oczekiwać, by uczniowie bez problemu wykonywali różne szkolne zadania.

Małe dzieci w przedszkolu nie chcą rysować kredkami – wybierają pastele, farby olejne. Kredka czy długopis to dla nich zbyt duży wysiłek dla mięśni dłoni. Dzieci mówią, iż męczą im się ręce. Ale kciuki mają świetnie wyćwiczone, bo wszystkie świetnie obsługują telefony.

W szkole podstawowej bywa jeszcze trudniej. Dzieci nie potrafią zapiąć kurtek, zasznurować butów, wyjąć zeszytu z plecaka. Ich dłonie nie są przyzwyczajone do codziennego wysiłku, więc nie radzą sobie z pisaniem, wycinaniem, rysowaniem. – Nożyczki? O tym już choćby nie wspominam – mówi Jolanta Gajęcka, dyrektorka jednej z krakowskich szkół. A żeby poprawnie trzymać długopis, trzeba wcześniej nauczyć się trzymać łyżkę. Tymczasem dzieci nie umieją choćby samodzielnie jeść.



Wyręczamy je w zbyt wielu rzeczach


To nie są fanaberie nauczycieli. To fakty, które mają wpływ na całą edukację. Gdy dziecko nie potrafi trzymać długopisu, nie będzie pisało wyraźnie. Gdy nie ćwiczy ręki – nie narysuje cyrklem koła. A kiedy nie potrafi poradzić sobie z trudnością – zniechęca się, rezygnuje. Czeka, aż ktoś zrobi to za nie.

Problem wcale nie znika w starszych klasach. W szkołach branżowych i technikach młodzież nie umie posługiwać się narzędziami, nie potrafi wbijać gwoździ, nie wie, jak trzymać szpadel czy choćby szczotkę. Nauczyciele praktycznych zawodów są zgodni – uczniowie mają coraz mniej cierpliwości, sprawności i wytrwałości. A przecież życie nie stanie się łatwiejsze i dorosłość tych młodych ludzi prawdopodobnie bardzo zaskoczy.

To wszystko ma swoje źródło w dzieciństwie. W braku ruchu, braku obowiązków domowych, nadmiarze ekranów. A przede wszystkim w dorosłych, którzy – często z dobrych intencji – robią wszystko za dziecko. Bo szybciej, bo wygodniej, bo mniej bałaganu. Ale w ten sposób odbieramy dzieciom okazję do uczenia się. Do popełniania błędów. Do rozwijania samodzielności i odporności psychicznej.

Co gorsza, system edukacji też nie pomaga. Obcinanie podstaw programowych, zawężanie zakresu egzaminów, cyfryzacja materiałów sprawiają, iż dzieci już prawie nic nie piszą. Robią zdjęcia tablicy, dostają prezentacje. Nie ćwiczą pamięci, nie notują, nie trenują koncentracji, a bez manualnego pisania ich mózgi gorzej się rozwijają.

Przygotuj je lepiej na dorosłość i porażki


Dzieci, które nie doświadczyły frustracji przy zawiązywaniu buta, nie poradzą sobie z porażką na egzaminie. Dzieci, które nigdy nie miały do zrobienia domowego zadania bez pomocy rodzica, nie będą wiedziały, jak uczyć się samodzielnie. I nie chodzi tu o to, by wymagać od sześciolatków dorosłości. Ale o to, by im nie odbierać naturalnych etapów rozwoju.

Ważne jest to, by dziecko potrafiło jeździć na rowerze, chodzić po krawężniku, wspinać się na drzewo. Bo rozwój ruchowy to podstawa wszystkiego. A samodzielność nie rodzi się z niczego – trzeba jej pozwolić zaistnieć. I wspierać ją, a nie wyręczać.

Coraz mniej samodzielne dzieci nie są winne tej sytuacji. To my, dorośli, musimy przyznać: zapędziliśmy się. W trosce o bezpieczeństwo i wygodę odbieramy dzieciom szansę na rozwój. A przecież życie nie stanie się łatwiejsze – to my musimy lepiej przygotować do niego nasze dzieci. Choćby od najprostszych rzeczy.

Idź do oryginalnego materiału