Bez prezentów? Nie u nas
Niby nie dziwi mnie, iż niektórzy rodzice mówią, by nie kupować prezentu, bo ile można zabawek trzymać w domu? To także grzeczna sugestia, każdy przecież dysponuje innym budżetem na taki cel.
Sama często mówię: "nic nie kupujcie", ale jednocześnie jakoś trudno mi przyjść z pustymi rękoma. Uwielbiam obdarowywać i chyba mamy mocno wpojone, iż z pustymi rękoma nie wypada przychodzić.
Poza tym uwielbiam oglądać otwieranie prezentów. Można wtedy zobaczyć euforia w oczach dziecka i usłyszeć indywidualne podziękowanie. Zawsze wydawało mi się, iż to cenna lekcja umiejętności społecznych. Jednak kilka lat chodzenia na kinderbale przekonało mnie, iż to inny urodzinowy trend jest znacznie lepszy.
Nie to jest najważniejsze
Bardzo lubię patrzeć na emocje, które towarzyszą dziecku podczas otwierania prezentów. Ostatnio jednak zauważam, iż coraz częściej na kinderbalach panują nowe zasady. Początkowo bardzo mnie dziwiło, iż niektórzy rodzice nie pozwalają dzieciom publicznie oglądać prezentów. Pakunki gwałtownie wynoszone są do innego pokoju lub auta. Wydawało mi się to choćby nieco niegrzeczne. Zrozumiałam jednak, iż to świetny zwyczaj.
Koleżanka wyjaśniła mi, iż stawiają na takie rozwiązanie, gdyż wiedzą, iż nie każdą zaproszoną osobę stać na prezent, mają także wśród znajomych takich, którzy mocno przesadzają z upominkiem. Dzięki temu nie ma porównań i nikt nie jest zawstydzany. Ma to sens.
Festiwal próżności
Niedawno przekonałam się osobiście jakie to ważne. Kupiłam jakiś plastyczny drobiazg: składany zamek z kartonu, który można własnoręcznie ozdobić. Po kreatywnej zabawie wystarczy wyrzucić i już nie zagraca mieszkania.
To była świadoma decyzja, mimo to poczułam się dziwnie, gdy inna mama zaczęła ganiać jubilata po sali w trakcie urodzinek, prosząc, by zobaczył, co mu kupiła. Był to wielki zestaw LEGO za jakiś 300 zł! Choć w życiu nie kupiłabym tak drogiego prezentu, to poczułam się nieswojo. Trochę się ucieszyłam, iż jednak kupiłam cokolwiek, ale czy mój prezent nie zbyt słaby?
Kilka tygodni później dostałam wiadomość, iż nasz upominek uratował sytuację podczas choroby i zagwarantował tydzień wyśmienitej zabawy. Jednak czy ta cała sytuacja podczas imprezy była potrzebna? Zupełnie nie!
Samo przyjęcie to już sporo emocji dla maluchów. Dzieci mogą się pobawić i spędzić czas ze sobą, z rodziną, bliskimi. Skupić się na tym, co jest ważne. A prezenty? Okazuje się, iż spokojnie mogą poczekać, a choćby może ich nie być aż tyle. Dzieci nic nie tracą.