Teściowa próbuje zająć moje miejsce. Męża i dzieci zabiera na wakacje wtedy, gdy ja nie mogę jechać

mamadu.pl 2 lat temu
Zdjęcie: Teściowa nigdy nie proponuje wspólnych wyjazdów, zawsze stara się organizować je wtedy, gdy ja nie mogę wziąć wolnego. Fot. Unsplash


Długo zastanawiała się, czy nie ubzdurała sobie tego problemu. Czy teściowa naprawdę jest zdolna do takiej manipulacji, do wkraczania do życia jej rodziny z taką butą? I wreszcie, czy ta kobieta naprawdę jest aż tak przebiegła. "Dziś, choć wciąż brzmi to absurdalnie, już nie mam wątpliwości, iż moja teściowa od lat próbuje mnie wygryźć" - zaczyna swoją opowieść Gosia.


Gosia zauważyła, iż teściowa proponuje wspólne wyjazdy tylko wtedy, kiedy ona nie może wziąć wolnego.

Kobieta podejrzewa, iż matka męża robi to celowo i próbuje ją wykluczyć z rodzinnego czasu.

Autorka listu stawia odważną tezę, iż mama Piotra próbuje zająć jej miejsce u boku syna.


Deklarowała wsparcie


"Z moim mężem jesteśmy parą od dwóch dekad. Jego matka zawsze zachowywała się wobec mnie z dystansem. Na powitanie raczej cmokała powietrze obok mnie, niż moje policzki, zawsze miałam też poczucie, iż patrzy mi na ręce. Choć nigdy głośno mnie nie skrytykowała, w czasie wizyt u nas pytała syna, czy naje się tą maleńką porcją albo czy nie chce odpocząć, zamiast bawić się z dziećmi" - zaczyna swoją wiadomość kobieta.

Od początku zdawała sobie sprawę, iż matka jej partnera wychowała go sama i syn jest jej jedyną rodziną. Kiedy dowiedziała się, iż będzie babcią, pogratulowała i przyrzekała, iż młodzi rodzice mogą liczyć na nią w każdej sytuacji. "Choć do tej pory dźwięczy mi w uszach, jak powiedziała do Piotrka, iż teraz ich rodzina będzie już zawsze liczyć trzy osoby. Nie mam wątpliwości, iż nie chodziło jej o mnie".

"Bywa u nas często, ale tylko wtedy, kiedy ja mam zaplanowane wychodne. Wizytę u fryzjera czy jakieś urzędowe sprawy. Wówczas się pojawia i wyręcza syna od opieki nad dziećmi. Kiedyś zobaczyłam ich przypadkiem, jak wracali ze spaceru, mój mąż pchający wózek i ona trzymająca go pod pachę. To było dziwne" - przyznaje autorka listu.

Dałam jej czas


Gosia sądziła, iż teściowa musi odnaleźć się w nowej sytuacji. Dotąd syn był na każde jej zawołanie, teraz priorytetem była własna rodzina. Przyznaje, iż o poprawę relacji z teściową sama też nie zabiegała.

"Nigdy nie było między nami chemii, nie ma się co oszukiwać, poza Piotrem nic nas nie łączyło. Ona jest zapatrzona w niego jak w obrazek i uważa, iż wszystko, co dobre w naszych dzieciach, to wyłącznie jego zasługa. Niech sobie myśli, co chce" - pisze Gosia.

Jednak dwa lata temu kobieta zauważyła bardzo niepokojącą tendencję u teściowej. "Jest w bliskich relacjach z synem, więc nie dziwiło mnie nigdy, iż rozmawiają o naszych planach. Nie miałam nic przeciwko. Aż zemściło się to na mnie".

"Dwa lata temu planowałam zabrać dzieci na pewną wystawę, którą bardzo chciały zobaczyć. To miała być dla nich niespodzianka, taki rodzinny weekend" - wspomina kobieta.

"Teściowa całkiem przypadkiem miała bilety na nią. Cztery bilety na Dzień Dziecka. Jestem nauczycielką. Nikt nie da mi urlopu 1 czerwca. Poszli więc beze mnie. Potem trafiła się okazja na wakacyjny wyjazd w moje ukochane Pieniny, termin zahaczał o mój egzamin zawodowy, więc znów pojechali beze mnie" - wylicza.

"Były też narty w pierwszym tygodniu ferii, kiedy miałam dyżur w świetlicy i park rozrywki, do którego planowaliśmy wypad od dwóch lat - termin: egzaminy ósmych klas" - dodaje kobieta. Jak przyznaje, w tym roku teściowa przesadziła. Zadzwoniła do mnie i zapytała, kiedy jadę jako opiekun na kolonie. Musiałam wziąć dodatkową pracę, bo kredyt za dom nas wykańcza" - czytamy w liście.

Teściowa zapytała Małgorzatę, czy będzie miała coś przeciwko, jeżeli zabierze Piotra z dziećmi do Włoch. "Oczywiście, iż miałam, to mój wymarzony kierunek, ale ona może wziąć urlop tylko wtedy, kiedy ja opiekuję się dziećmi na obozie. Co za przypadek" - ironizuje kobieta.

Twoja matka coś knuje


"Rozmawiałam z mężem, mówiłam, iż o tej wycieczce rozmawiamy od lat, iż może jednak poczekaliby, jak wrócę i polecimy razem, ale Piotr uciął dyskusję. Stwierdził, iż jak jadą z jego mamą, to ona płaci, jak pojedziemy bez niej - będziemy musieli się zadłużyć. A skoro to okazja dla dzieci..." - pisze smutno.

Wyjaśnienia, iż to nie jest do końca normalne, iż ponad 40-letni facet jeździ wszędzie z mamusią zamiast żoną, nie trafiają do Piotra. Mężczyzna nie widzi nic złego w tym, iż babcia chce zająć wnuki, kiedy mama nie może poświęcić im czasu. Uważa, iż Gosia przesadza. "A ja uważam, iż ona chce odebrać mi rodzinę. Czuję rozczarowanie, iż nie przeżywam tego wszystkiego z dziećmi...".

Jasne granice


Gosia powinna jeszcze raz spróbować porozmawiać z mężem. Niekoniecznie zarzucać jego matce próbę rozbicia rodziny, ale zwrócić jego uwagę na fakt, iż dzieci rosną, a ona chciałaby im towarzyszyć w odkrywaniu świata. Być naocznym świadkiem ich zachwytów. Podkreślić, jakie to da niej ważne.

Z teściową też warto ustalić granice. Powiedzieć wprost, iż docenia, iż chce spędzać czas z wnukami i pokazywać im interesujące miejsca, jednak jest kilka takich, które Gosia chciałaby pokazać im sama. A może teściowa mogłaby zabrać tylko dzieci i pozwolić małżonkom na wypad tylko we dwoje, choćby na weekend.

Warto też wspomnieć mężowi, iż jego ciągła aktywność z mamą pozbawiają Gosię możliwości spędzania z nim czasu. Przypomnieć, iż to ważne, także dla ich związku. Może czas odciąć nieco pępowinę?

Idź do oryginalnego materiału