"Powiedzcie mi, kto ma rację, bo chyba oszaleję. Ja uważam, iż ja, teściowa, iż ona, a mąż i teść oczywiście siedzą cicho, żeby nie mieszać się w konflikt. Teść podobno teściową uspokaja, a mnie mąż próbuje jakoś udobruchać, ale to działa na mnie jak płachta na byka. W końcu tu chodzi też o jego córkę, która przez jego mamusię zaczyna się zachowywać jak maluszek. A w grudniu skończy 5 lat!!! Już wyjaśniam, o co chodzi.
Mieszkanie u teściów miało nas odciążyć
Niestety, życie nam się tak potoczyło, iż w pandemii wprowadziliśmy się z mężem i córką do teściów. My zaczęliśmy budowę domu, ale potem lockdowny itd., więc wszystko stanęło. W międzyczasie mąż stracił pracę, teraz ma lepszą, lepiej płatną, ale temat domu zawieszony. Działka stoi pusta, część materiałów w piwnicy i garażu u teściów, no szkoda gadać. Chyba mu jest wygodnie z mamusią.
Mnie na początku też było wygodnie, bo mogłam normalnie pracować, nie musiałam się martwić żłobkiem, przedszkolem itd. Teraz córka chodzi już normalnie do przedszkola, ale zdarza jej się czasem złapać jakiś katarek albo infekcję, wtedy zostaje w domu z babcią. Wydawało mi się, iż to świetne rozwiązanie, bo nie musimy z mężem kombinować z L4 na dziecko itd. Tylko iż ostatnio mam już po dziurki w nosie, co tam się wyprawia. Mam wrażenie, iż przy teściowej córka zaczęła się cofać.
Teściowa jakby nie może się pogodzić, iż Młoda dorasta. Nie jest już uroczym 2-latkiem, jak wtedy, kiedy się do nich wprowadziliśmy. Pięknie mówi całymi zdaniami, powoli uczy się czytać, ma świetną pamięć i zapamiętuje wierszyki i piosenki z przedszkola. Jest aktywna, uwielbia biegać, tańczyć, wszędzie jej pełno. Ma też już swoje zdanie, swoje pasje itd. A teściowa udaje, iż tego nie widzi.
Teściowa podważa moje zdanie
Na drobiazgi machałam ręką, bo myślałam, iż to Młodej nie zaszkodzi. Jakieś przemycane słodkości przed obiadem, rozpieszczanie jej kolejnymi zabawkami, pluszakami, zestawami do makijażu i malowania paznokietków dla dziewczynek... No dobra, pomyślałam, niech ją babcia rozpieszcza.
Pierwszy poważny zgrzyt był w temacie bajek. Młoda poszerza zainteresowania, ostatnio oglądamy programy dla dzieci o zwierzątkach itd. A babcia jej tego nie puszcza, bo uważa, iż to 'za poważne' i zamiast tego jej włącza 'Świnkę Peppę', 'Stacyjkowo' albo 'Domisie'... Przecież to bajki dla maluszków!
Drugi zgrzyt: jedzenie. Pal licho te cuksy czy żelki od czasu do czasu, ale teściowa zaczęła Młodą karmić. Ona prawie nigdy nie była karmiona, rozszerzaliśmy jej dietę BLW, więc zawsze jadła sama. A teraz ona chce, żebym ja ją karmiła! 'Bo babcia mnie karmi, mamusiu'. To już mi nieźle podniosło ciśnienie.
Ale ostatnio już nie wytrzymałam i się wydarłam. Młoda prawie cały tydzień była w domu, bo jakoś pokasływała i wolałam, żeby nie zarażała innych dzieci. Została z teściową. Powiedziałam teściowej, iż jeżeli nie będzie miała gilów do pasa czy jej się nie pogorszy, to mogą iść na spacer. Tylko nie na plac zabaw, bo nie wiadomo, jak to cholerstwo się rozwinie. Ten kaszel trwał dwa dni i przeszło, ale dla pewności zostawiłam ją jeszcze w domu.
Nie wiem, jak z nią rozmawiać
Któregoś dnia wróciłam godzinę wcześniej z pracy i przyłapałam teścia, jak chował nasz stary wózek, spacerówkę, do pawlacza. Zapytałam, co robi, a on oczywiście udawał głupka i kazał gadać z teściową. No i się wtedy wydało. Otóż teściowa na te spacery to woziła moją córkę w wózku. Przecież to duża, prawie 5-letnia dziewczynka, ma zdrowe nóżki, powinna sama chodzić!
Tłumaczyła, iż brała Młodą do wózka, żeby jej nie przemęczać, skoro ma kaszelek i się źle czuje. I iż szybciej jej się poprawi, jak będzie mogła sobie odpoczywać i oglądać wszystko z wózeczka. No ulało mi się, wygarnęłam wszystko teściowej. Że jeszcze raz zrobi coś takiego, to biorę Młodą pod pachę i się wyprowadzamy. Że nie będę z nią już jej zostawiać. Że oszalała. Że żałuję, iż w ogóle z nią zamieszkaliśmy... Ona się oczywiście obraziła.
Mąż mówi, iż przesadzam itd., ale ja już naprawdę mam dość, mam dość podważania mojego zdania, robienia z mojej córki 2-latki, mam dość tego mieszkania z nimi. Zanim się wyprowadzimy, to miną jeszcze ze dwa lata, bo dopiero mąż wrócił do ogarniania tej naszej budowy. Nie wiem, jak to wytrzymam, chyba osiwieję. Powiedzcie mi, jak przetrwać? Jak rozmawiać z teściową, jak do niej dotrzeć? Będę wdzięczna za wszystkie rady".