Mój nastoletni syn wrócił zachwycony ze szkoły, tej lekcji matematyki nie zapomni.
Zamiast nudnego siedzenia w ławce matematyczka zaprosiła dzieci do gry terenowej na terenie placówki.
Pasja, zaangażowanie i pomysłowość nauczycieli mogą zmienić polską szkołę na dobre, bo na ministrów nie ma co liczyć.
Znudzone nastolatki i geometria
We wtorek syn ma dwie lekcje matematyki, nauczycielka bardzo dobrze tłumaczy zagadnienia, ale jest też wymagająca. Trudno nazwać zajęcia z tego przedmiotu luźnymi, jest dużo pisania, ćwiczenia i dużo ocen. Moje dziecko akurat matematykę lubi, choć nie raz przypłacił minusem niedokończoną pracę domową, ale tak podekscytowany nie był nigdy dotąd.
Nauczycielka, pani Monika, znalazła sposób, żeby znudzone dzieciaki trochę rozruszać. Na jednej z lekcji poprosiła uczniów, aby podzielili się na dwuosobowe zespoły, po czym w pewnych odstępach czasu wypuszczała grupki na szkolny korytarz.
Gra terenowa z geometrii
Z relacji mojego dziecka wynika, iż matematyczka rozkleiła ukryte w całej szkole zadania z geometrii. Był to test wielokrotnego wyboru, a do prawidłowych odpowiedzi były dopisane wskazówki, gdzie szukać kolejnego zadania. Po prawidłowym rozwiązaniu wszystkich zadań, gra prowadziła dzieci do klasy.
A tam czekały na nich nagrody w postaci dobrych ocen i gratulacji. - Super było, bo nie tylko dobrze się bawiliśmy, ale i pomagaliśmy sobie - powiedziało moje dziecko. Co ciekawe, 12-latki doceniły nie tylko sam pomysł, ale też fakt, iż pani naprawdę się postarała, zapewniając im rozrywkę i ukrywając zadania w czasie przerwy.
Szkoła może być fajna
Szkoła moich dzieci nie jest idealna, opiera się na nieidealnym systemie. Uczą się w niej różne dzieciaki, pracują w niej różni dorośli. Jednak to, czego nie można tym ludziom odmówić to zaangażowanie i kontaktowość. Każdy nauczyciel stara się jak może, żeby jego lekcje były ciekawe.
Co jakiś czas moi synowie wracają i z wypiekami na twarzy opowiadają o wyjątkowych wydarzeniach, które przecież osadzone są w tej szarej codzienności. Taka lekcja matematyki, rozmowa z panem od informatyki, który traktuje dzieci z niewiarygodnym szacunkiem, a oni są w niego zapatrzeni, jak w obrazek.
Pedagog, psycholog czy terapeutka SI, które dzwonią, żeby zapytać, jak dziecko sobie radzi, dyrektor, który jest zawsze obrońcą dziecięcych interesów. To wszystko sprawia, iż z ust dzieciaków niezwykle rzadko pada: "Mamo, ja nie chcę iść do szkoły". Bo szkoła to przygoda, zabawa i możliwość rozwijania swoich pasji.
Nauka odbywa się tam gdzieś przy okazji, w przyjaznej atmosferze. Takich warunków edukacyjnych życzę waszym dzieciom.