To dzieje się za zamkniętymi drzwiami przedszkola. Szokujący wpis pracownika

mamadu.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Adaptacja przedszkolna: oto jak wygląda w jednym z przedszkoli. Fot. 123rf.com


Agnieszka Misiak, psycholożka dziecięca, opublikowała na swoim oficjalnym profilu zdjęcie wiadomości od jednej z obserwujących ją kobiet. Ta ostatnia, również psycholożka, dzieli się w nim swoim doświadczeniem pracy w jednym z polskich przedszkoli: "To, co dziś zobaczyłam, przeraziło mnie".


"Chyba iż z płaczu będą omdlewać"


Trudno czyta się słowa psycholożki, która od tego roku szkolnego zaczęła pracę w jednym z publicznych przedszkoli. Kobieta pisze o tym, jak wygląda proces adaptacji dla najmłodszych dzieci (3-latków).

"Dzieci miały trzy dni adaptacji z rodzicami. Ostatniego dnia rodzice zostali wyproszeni, a dzieci płakały. Panie podjęły więc decyzję, iż od poniedziałku 8 godzin bez rodzica, chyba iż z płaczu będą omdlewać".

Właściwie po tym zdaniu możemy postawić kropkę. Niczego więcej nie trzeba dodawać.

Nie mam słów, by wyrazić jakie oburzenie wzbudza we mnie taka postawa kadry placówki. Nie mam słów, by wyrazić, jak niezgodne to jest nie tylko z prawem, ale przede wszystkim z ludzką, fundamentalną moralnością.

I tutaj rzecz nie o nurcie wychowania, o przewadze bliskości nad czymś tam. Tak, to też. Jednak w tych słowach, w tym doświadczeniu tkwi po prostu zwyczajna przemoc. A ona jest ponad wszystkimi nurtami. Jest przemocą. Okrutną, uderzającą w najmłodszych.

Samo pozostanie w placówce, która jest dla niego nowym miejscem, jest dla dziecka wystarczająco trudne. Naszym, dorosłych, zadaniem jest, by ten proces załagodzić, by stworzyć jak najlepsze warunki, by nie "wyrwać" dziecka z jego bezpiecznej bańki.

Trauma czy łagodne przejście?


Mam 32 lata, a do dziś pamiętam uczucia, jakie mną targały, kiedy z wytęsknieniem patrzyłam w białe drzwi przedszkolnej sali. Cicho powtarzałam sobie w myślach: "Mamo, wróć po mnie".

Rozstanie z ukochanym rodzicem, kiedy naznaczyć je traumą, złością, bólem, może okazać się nie do zniesienia.

Nie ma mojej zgody na takie funkcjonowanie kadr. Niech nie będzie w nas zgody na takie traktowanie tych małych, bezbronnych często, ludzi.

Psycholożka Agnieszka Misiak, na koniec posta zadaje najważniejsze pytanie: "Co może zrobić jeden człowiek w instytucji?".

Moją odpowiedzią byłoby: nie pozostawać obojętnym, to po pierwsze. Nie godzić się, protestować, stawiać opór. Pokazywać, edukować, próbować rozmawiać i wprowadzać zmiany. Niejednokrotnie już jeden człowiek udowodnił, iż ma siłę. A ludzi świadomych, którym zależy na dzieciach, jest więcej.

Razem możemy więcej.

Idź do oryginalnego materiału