— On nie jest naszym dzieckiem! — powiedziała Jagoda, ale życie zdecydowało inaczej.
Jagoda stała przy kuchence, rozdrażniona, mieszając makaron w garnku. Jej oczy ciskały błyskawice, a głos drżał z powściąganej złości.
— Krzysiu, to nie może trwać wiecznie! — wybuchnęła. — To przecież nie nasze dziecko! Sam pomyśl, jaki to absurd!
Krzysztof ciężko opadł na stołek i westchnął zrezygnowany:
— Wszystko rozumiem, Jagódko… Ale co możemy zrobić? Wyrzucić go na ulicę? Wiesz przecież, jak jest z mamą…
— Twoja mama, wybacz mi, jest główną winowajczynią tego całego bałaganu! — przerwała mu ostro Jagoda. — To przez nią jesteśmy w takiej sytuacji!
Krzysztof tylko pokiwał głową. Nie wiedział już, co robić. Wszystko zaczęło się, gdy jego siostra Weronika rozwiodła się z niewiernym mężem. Helena, ich matka, pierwsza nalegała na rozwód: taki zięć to wstyd. Weronika, będąc w ciąży, została sama i urodziła chłopca — Kubę. Jej mąż nie pojawił się ani w szpitalu, ani później.
Na początku Weronika radziła sobie, ale potem nagle się „zmęczyła”. Powiedziała, iż chce ułożyć sobie życie. Zaczęła spotykać się z mężczyznami, a mały Kuba stał się przeszkodą. Wtedy Helena „zaparkowała” wnuka u Krzysztofa i Jagody — „tylko na dwa tygodnie”, bo przecież to bratanek! A oni sami nie mieli jeszcze dzieci, więc nie będzie problemu.
Ale dwa tygodnie zamieniły się w trzy miesiące. Jagoda była w szoku. Pracowała zdalnie, freelancerka, i zostawała sama z dzieckiem. Weronika odwiedzała coraz rzadziej, w biegu, całowała syna w czoło i uciekała. Miała nowego adoratora, biznesmena z innego miasta. choćby nie wszedł do mieszkania — nie miał czasu w cudze dzieci.
Jagoda początkowo się hamowała. Kuba, choć nie jej syn, był dobrym, czułym chłopcem. Żal jej go było. Czekał na mamę przy oknie, ale ta nie przychodziła.
Pewnego wieczoru, wyczerpana, Jagoda usiadła w kuchni i szepnęła:
— Krzysiu, on zaczyna być niegrzeczny… Dziś powiedział, iż ja mu nie jestem matką i nie mam prawa mu rozkazywać… A ja… ja jestem w ciąży.
— Co? — zdziwił się mąż.
— Tak, Krzysiu. Tego przecież chcieliśmy… Ale teraz nie dam rady. Będziemy mieć swoje dziecko. Nie udźwignę tego sama.
Dwa tygodnie później, gdy test pokazał jedną kreskę, Jagoda płakała. Wszystko na próżno. Tymczasem Krzysztof zawiózł Kubę z powrotem do matki, która właśnie przeszła na emeryturę. Helena zapewniała, iż sobie poradzi.
Ale Kuba był już w wieku, w którym zaczął rozumieć, iż nikt na niego specjalnie nie czeka. Helena nie dawała rady, chłopak bił się w szkole, miał złe oceny. Wtedy teściowa znów przyszła do Jagody z błaganiem:
— Jagódko, on cię kocha… Tylko przy tobie jest spokojny. Proszę, niech pobycie z wami choć tymczasowo…
— A Weronika?
— Weronika? Jest matką tylko na papierze. Powiedziała mi, iż żałuje, iż urodziła Kubę. Jej mąż go nie chce, a i oni są na krawędzi rozwodu…
Jagoda, zaciąwszy zęby, zgodziła się. I Kuba wrócił. Znów się uśmiechał, lepiej się uczył. On i Jagoda rozmawiali w drodze do szkoły, żartowali, mieli swoje sekrety. Pewnego dnia przytulił ją i szepnął:
— Ty jesteś moją prawdziwą mamą. Kocham cię. Chcę zawsze mieszkać tylko z wami, z tobą i wujkiem Krzysztofem.
Jagoda wybuchnęła płaczem. Zrozumiała, jak bardzo kocha tego chłopca. Jakby był jej synem od początku.
Minęły lata. Weronika się rozWeronika się rozeszła z nowym mężem, a Jagoda i Krzysztof, trzymając za ręce dorastającego Kubę, patrzyli w przyszłość z nadzieją i pewnością, iż szczęście to nie tylko więzy krwi, ale przede wszystkim bezwarunkowa miłość.