Laba pod koniec roku szkolnego to lenistwo uczniów, a nie nauczycieli
Ostatnio w MamaDu opublikowaliśmy tekst naszej dziennikarki Martyny Pstrąg-Jaworskiej, która opisała sytuację z zaprzyjaźnionej szkoły. Nauczycielka powiedziała tam dzieciom, by te "oddały książki do biblioteki, bo lekcji praktycznie nie będzie". Dwa tygodnie przed zakończeniem roku szkolnego.
"Dzieci będą chodzili do parku, żeby uczyć się o przyrodzie, albo podczas rozmów powtarzać, o czym były tegoroczne lektury. Ale nie, to poszło dalej. Pani zabrała dzieci do McDonalda, a resztę dni planuje spędzać z nimi na szkolnym boisku i placu zabaw" – opisywała w swoim tekście.
Laba pod koniec roku szkolnego to więc pomysł nauczycieli? Nie do końca. Napisała do nas czytelniczka, która ma coś do powiedzenia na ten temat.
List do redakcji
Co prawda to nie ja jestem nauczycielką, tylko moja córka, ale dzięki niej znam dobrze rzeczywistość końca roku szkolnego...
Zwrot podręczników do biblioteki zarządza bibliotekarka, a nie nauczyciel. Datę wystawienia ocen końcowych zarządza kuratorium.
I to nie nauczycielom po tej dacie już się nic nie chce, tylko dzieciom.
I niechby Pani spróbowała realizować po tym wystawieniu ocen program albo jakieś normalne lekcje. Pytanie: "A to na ocenę ta odpowiedź?" – "Nie" – "No to ja nie wiem, nie chce mi się odpowiadać" – i nie są zainteresowani lekcją, przeszkadzają, bo wiedzą, iż choćby na ocenę z zachowania to nie wpłynie.
Nawet podczas roku szkolnego bywają takie sytuacje...
Uczeń 3 klasy SP stwierdza, siedząc pod ławką: "Dzisiaj strajkuję." Klasa ma ubaw, lekcja rozwalona, a dyrekcja boi się rodziców.
Jeden z ojców towarzyszących na wycieczce szkolnej powiedział: "Nigdy więcej."
Skądś się wzięło powiedzenie: "Bodajbyś cudze dzieci uczył." Córka uczy w klasach 4–8 angielskiego i jest wychowawczynią klasy piątej. Dzieci i rodzice bardzo ją lubią, bo choć często żartuje na lekcjach, to nie odpuszcza nauki – i dzieci to rozumieją.
Natomiast często ma zastępstwa za innych chorych nauczycieli lub opiekujących się chorymi dziećmi. I wtedy dzieci czasem okazują się rozpuszczone przez innych nauczycieli i wychowawców (patrz: trzecioklasista pod ławką).
Jednak choćby jej zdyscyplinowanych uczniów żadna siła nie zmusi do regularnej nauki po wystawieniu ocen z nauki i zachowania. Toteż chodzą z nauczycielką do parku (akurat blisko szkoły), na pizzę i lody… bo pewnie większość rodziców pracuje.
Natomiast zdecydowanie bylibyśmy za tym, by ósmoklasiści – już przecież po egzaminie – zostawali w domu. To przecież często piętnastolatki i mogą się zająć sobą, w przeciwieństwie do młodszych.
Córka na zastępstwie w ósmej klasie spotkała się z reakcją: "Odczep się" – i nauczyciel nie ma żadnych narzędzi, by zareagować, szczególnie jeżeli to po wystawieniu ocen.