Huczne obchody początku jesieni
"W przedszkolu mojej córki co roku bardzo hucznie świętuje się Pierwszy Dzień Jesieni, czyli 23 września. Co roku w przedszkolu dzieci mają paradę: wszystkie grupy kroczą przedszkolnymi korytarzami aż do ogrodu, gdzie są zabawy, jesienny poczęstunek i wiele atrakcji dla przedszkolaków. Tradycją już jest to, iż w paradzie biorą udział wszystkie dzieci – muszą mieć na sobie ubranka w jesiennych kolorach oraz wianek z jesiennych liści na głowie" – pisze w liście do redakcji nasza czytelniczka.
"W pierwszym roku uczęszczania córki do przedszkola jeszcze czułam ekscytację – razem poszłyśmy do parku zebrać liście, później do wieczora zaplatałyśmy je z żołędziami i jarzębiną na wianuszku dla córci. Przez kolejne dwa lata już wiedziałam, iż zanim nastąpi połowa września, usłyszę od pań, iż 23 jest parada jesienna i bardzo proszą o przyniesienie tego dnia wianka i ubranka w brązach, czerwieniach i pomarańczach".
"Na piątek wianek i dary jesieni"
Mama dziewczynki opowiedziała, iż w tym roku jest dodatkowy pomysł na święto jesieni: "Kiedy zaprowadziłam dziś dziecko do przedszkola, w drzwiach sali usłyszałam oczywiście przypomnienie, iż w piątek dzieci muszą mieć wianki. Wychowawczyni poinformowała mnie, iż dzieci mają na tarasie swój kącik z ogródkiem i w tym roku przygotowują tam wystawę jesienną. Dlatego każde dziecko ma obowiązek przynieść dary jesieni: dynie, cukinię, bakłażany, dynie ozdobne i wrzosy.
To na pewno dla dzieci fajne i angażujące, ale również edukacyjne doświadczenie. Ucieszyłam się, iż możemy np. kupić i przynieść dynię, bo Helenka zawsze ekscytuje się takimi rzeczami. Nie rozumiem jednak, dlaczego przedszkole co roku aż tak angażuje rodziców w szykowanie i świętowanie tego dnia jesieni. Czy nie mogłoby właśnie stanąć na kąciku z darami jesieni i ubraniach w jesiennych kolorach? To nie, każdy jeszcze musi zrobić wianek i przynieść go do przedszkola".
Dlaczego rodzice mają robić prace artystyczne?
Kobieta jest sfrustrowana angażowaniem jej w artystyczne przedsięwzięcia: "Tak, uważam, iż to zbyt wiele wymagań od rodzica. Co roku chodzę z dziećmi do parku jesienią, zbieramy liście, kasztany. Robimy z nich ludziki, a liście suszymy w książkach. Ale robimy to z przyjemnością, w październiku, gdy w parkach panuje prawdziwa złota jesień. Teraz musimy pod przymusem iść i zbierać liście, które choćby jeszcze nie są kolorowe – w tym roku lato nie odpuszcza i jeszcze drzewom daleko do żółci, pomarańczy i czerwieni.
Wkurza mnie to, bo równie dobrze dzieci mogłyby zebrać te liście na spacerze z nauczycielkami, a następnego dnia w przedszkolu przygotować z nimi te wianki. Wtedy panie zobaczyłyby, ile to pracy, szczególnie dla kogoś takiego jak ja (zupełnie nie mam zdolności plastycznych i artystycznych). Robienie tych wianków co roku powoduje i mnie więcej nerwów i stresu niż dobrej zabawy z córką.
W tym roku rozważam kupienie jakiegoś gotowego wianka ze sztucznych liści. Przynajmniej młodszy syn, który za rok idzie do przedszkola, może też jeszcze z niego skorzysta, a ja oszczędzę sobie stresu i frustracji. Mam dość tego, iż co okazja, to angażuje się w prace artystyczne rodziców. Dzień Kropki, teraz Pierwszy Dzień Jesieni, zaraz jakieś prace na Dzień Papieski, to zakrawa na absurd..." – kończy list mama przedszkolaka.