Choć mam pewność, iż tego zdania już nikt absolutnie nigdy do mnie nie powie, to jednak poczułam się, jakbym miała znowu kilkanaście lat i to nie w dobrym tego słowa znaczeniu. Myślę sobie, iż autentycznie nie chcę, by moje dziecko doświadczało tego samego. A ty co czujesz na hasło: "wyciągamy karteczki"?
To zostaje z nami na zawsze
W moim życiu nie brakuje stresu i trudnych nieprzewidzianych sytuacji. Jak to możliwe, iż jedno zdanie sprzed lat wywołuje u mnie aż tak silne emocje? Okazuje się, iż tak naprawdę podobne odczucia mają całe pokolenia uczniów.
Ula Lizak, logopedka, terapeutka, która zajmuje się neurodydaktyką i pedagogiką, a także prowadzi blog Rozmowy Mamy Kurki, jest autorką tejże grafiki. Jak wyjaśnia w swoim poście, takie kartkówki to "pruskie praktyki przekazywane z pokolenia na pokolenie, które niszczą rozwijające się mózgi Dzieci i Młodzieży".
Co sprawdza sprawdzian?
Niezapowiedziany sprawdzian to zła praktyka. Terapeutka argumentuje to całkiem solidnie i trudno się z tymi faktami nie zgodzić. Lizak powołała się choćby na słowa prof. Marcina Szulca, który stwierdził, iż kartkówki "nie sprawdzają wiedzy, tylko odporność na stres".
I otóż to! Ja za czasów szkolnych absolutnie sobie z nim nie radziłam. Choć uczyłam się systematycznie, to takie nagłe sytuacje zawsze wywoływały w mojej głowie… czarną dziurę. Ta pustka mnie przerażała. Choć myślałam, iż problem mam tylko ja, to jednak jest to kwestia biologii.
Stres na kilka minut odcina dostęp do wiadomości w hipokampie (pamięć długotrwała). To właśnie dlatego uczniowie nie mogą "pozbierać myśli". Na niekorzyść działa także presja upływającego czasu. To sprawia, iż stres tylko "rośnie w siłę", im mniej czasu, tym trudniej odpowiedzieć na pytania.
Często niezapowiedziane sprawdziany są wynikiem tego, iż nauczyciel nie może zapanować nad klasą. Taka kara ma "usadzić" uczniów, ale tak naprawdę w brutalny sposób sprawia, iż ci przestają w siebie wierzyć.
Terapeutka zwraca uwagę także na fakt, iż sytuacja taka może wywołać różne emocje: złość, ale także agresję słowną w myślach lub bezpośrednio do dorosłego, zachowania buntownicze i opozycyjne. Potem to już efekt kuli śnieżnej: dystans do nauczyciela i przedmiotu, złość na oceny, wagary, zaległości... frustracja. I po co to komu?
Nie tylko można, ale i trzeba inaczej
Nie dalej niż wczoraj córka miała zapowiedzianą klasówkę z języka angielskiego. Przygotowała się do niej sumienie sama. Wiedząc, iż czasem w emocjach nie czyta poleceń i zgaduje, co ma zrobić, chciałam jej przypomnieć, by robiła to powoli i uważnie. Zapytałam jednak: "czy pamiętasz, co masz robić na sprawdzianie?", a ta uśmiechnięta od ucha do ucha odpowiedziała: "Nie stresować się". Rozbawiło mnie to nieco, bo co innego miałam na myśli, ale miała rację. Już nie raz przekonała się, iż stres nie pomaga na karkówkach choćby tych zapowiedzianych.
Metoda niezapowiedzianego sprawdzania wiedzy to praktyka, z której nauczyciele zdecydowanie powinni zrezygnować. Przecież koniec końców chodzi o to, by dzieci czegoś się nauczyły i z powodzeniem mogą to zrobić, szykując się do zapowiedzianych klasówek. Pewnie nie obejdzie się bez stresu, ale z pewnością będzie on znacznie mniejszy.