Trudne emocje po przedszkolu
Nie wiem, od czego zacząć, więc powiem wprost: jak to możliwe, iż zwykłe pytanie może sprawić tyle bólu małemu dziecku? Zwykle odbieram moją siostrzenicę z przedszkola prawie codziennie. Spędzamy razem popołudnia, czekając na jej rodziców. Mamy swoje rytuały – bajka, kakao, kolorowanki. zwykle jest radosna, wygadana, buzia jej się nie zamyka.
Ale kilka dni temu była inna. Siedziała cicho, przytuliła się do mnie i powiedziała, iż boli ją brzuszek. Pomyślałam – może coś zjadła, może jest zmęczona bardziej niż zwykle. Ale coś mi nie pasowało. Zapytałam: "Kochanie, co się stało w przedszkolu?". I wtedy się rozkleiła.
Bo w przedszkolu była rozmowa o pracy – czym zajmują się rodzice. Pani poprosiła, żeby każde dziecko opowiedziało, co robi mama i tata. No i się zaczęło. Jedna mama jest dentystką, inny tata "robi gry na komputer", ktoś ma rodziców, którzy "mają własną firmę i nie muszą pracować". Kiedy przyszła kolej na moją małą, powiedziała zgodnie z prawdą, iż mama pracuje w urzędzie, a tata jest kierowcą i często go nie ma.
"Taty nigdy nie ma"
I wtedy padło pytanie od nauczycielki: "Ale jak to go nie ma? To kto się tobą zajmuje?". Zaczęła się plątać. Dzieci zaczęły dopytywać. Kto robi kolacje, kto ją kąpie, czemu tata ciągle pracuje, a jej ciocia prawie jest jej mamą. I czemu mama nie odbiera jej z przedszkola. A pani, zamiast to uciąć, dorzuciła jeszcze: "Rodzice muszą pamiętać, iż dzieci też potrzebują czasu z nimi". Jakby nie mogła powiedzieć tego mnie, kiedy odbierałam małą lub bezpośrednio mojej siostrze. Po co takie teksty do dziecka?
To miała być rozmowa z dziećmi o zawodach. A wyszło na to, iż moja siostrzenica poczuła się jak dziecko gorszych rodziców. Przyszła do domu i zapytała, czy rodzice pracują tak dużo, bo jej nie lubią. Czy inni mają lepiej i czy mama naprawdę nie mogłaby raz wyjść z pracy wcześniej, tak jak pani powiedziała.
Rodzice – moi bliscy, dobrzy, kochający ludzie, czyli siostra i szwagier – byli załamani. Pracują ciężko, żeby wszystko się spinało, bo mają kredyt, chorą teściową na utrzymaniu. Nie są idealni, jak nikt z nas, ale robią, co mogą. A tymczasem jedno pytanie i kilka komentarzy sprawiło, iż ich córka poczuła się niekochana?
Piszę ten list, bo może ktoś wreszcie zrozumie, iż dzieci wszystko chłoną. Że niewinne pytania czasem ranią najbardziej. I iż rodzice powinni dbać o dobrobyt dzieci, ale nigdy kosztem ich obecności przy nich. Ja siostrze i szwagrowi zawsze staram się pomagać, ale myślę, iż ich obecność przy małej to coś bezcennego. No i nauczyciele, którzy są wykształceni pedagogicznie, powinni zdawać sobie sprawę, iż takie rozmowy z dziećmi nie powinny się odbywać w taki sposób...