Jak współczesna młodzież podchodzi do nauki czy hmm... samorozwoju? Wciąż są ambitni, przebojowi i niedoścignieni, ale ich podejście do zdobywania wiedzy różni się od tego, które nam było bliskie. Wiedzę czerpią z internetu, a niekiedy i mediów społecznościowych. Tak to teraz wygląda.
Książki? A gdzie tam!
Na portalu Threads pojawił się ostatnio wpis, który doskonale podsumowuje to, co dzieje się ze współczesną młodzieżą.
"Autobus, rozmawia trzech nastolatków w mundurach (szkoła o profilu wojskowym zapewne):
– A ty z czegoś nie zaliczyłeś?
– Nie zdałem z polaka i fizy. Jestem chyba jedynym, który nie zdał z polaka.
– Jaa, tego przecież nie da się nie zdać.
– Ja mam problem z polskim. Wolałbym już dwa razy fizę zdawać. Wiesz ile muszę książek teraz przeczytać? Mam chyba siedem lektur do ogarnięcia, a przeczytałem tylko jedną książkę.
– Ja nie czytam książek.
– Ja też nie. Tylko streszczenia jeżeli już.
Stałem obok z książką, którą miałem zamiar czytać, ale ta rozmowa okazała się ciekawsza. Chętnie posłuchałbym dalej, ale weszły kanary i dwóch z tych trzech musiało się ulotnić" – pisze dreadfulbwoy (pisownia oryginalna).
Co wynika z rozmowy? Książki to przeżytek, coś, co wymaga zbyt wiele czasu i wysiłku. Po co czytać setki stron, skoro można zaczerpnąć "wiedzę" ze streszczenia. Cud, iż wspominają o streszczeniu, a niepięciominutowym filmiku, który podsumowuje wszystko.
Element zaskoczenia
Może to dziwne, ale przypuszczałam, iż pod wpisem pojawią się same "negatywne" komentarze. Ku mojemu zaskoczeniu zwolenników takiego zdobywania wiedzy nie brakuje i jak się okazuje, są nimi też osoby ze starszego pokolenia.
Moją uwagę zwrócił komentarz jednej z czytelniczek: "Na początku liceum czytałam tylko lektury. I fatalnie zdawałam testy z ich znajomości, bo bardziej mnie obchodził przekaz tekstu niż to, ile lat miała bohaterka i jakiego koloru nosiła rękawiczki. Potem czytałam bardziej streszczenia niż lektury i nagle oceny z testów z lektur się poprawiły.
Mamy dokładnie to, co zasiał ten system" – (pisownia oryginalna).
I choć chciałabym polemizować, to muszę się z tym zgodzić. Lektury czytałam zawsze, ale pamiętam, iż pytania na kartkówkach czy sprawdzianach często dotyczyły takich szczegółów, które nie zapadały mi w pamięci. Znałam głównych bohaterów i ich przygody, ale niektóre (jak się okazywało ważne drobnostki) umykały mojej uwadze. A być może w streszczeniach były wyróżnione i podkreślone?
Ale jakby nie patrzeć, czytanie książek odchodzi w zapomnienie. Niektórzy uczniowie w ogóle nie biorą ich do ręki, co niestety nie jest głupim żartem, a smutną rzeczywistością.