"Pani się na nią uwzięła" – ten tekst słyszę coraz częściej
"Byłam cierpliwa. Tłumaczyłam, dawałam dodatkowe zadania, proponowałam poprawy. Ale Sonia – uczennica, o której dziś piszę – po prostu się nie uczyła. Nie przygotowywała się do lekcji, nie odrabiała prac domowych, ignorowała wszelkie moje uwagi. Zamiast odpowiedzialności – były tylko pretensje. Najbardziej zapadły mi w pamięć jej słowa: 'Pani się na mnie uwzięła'. Bo łatwiej zrzucić winę na nauczyciela, niż przyznać się do
lenistwa, prawda?
SMS o 3 nad ranem od jej mamy przelał czarę goryczy
Myślałam, iż już nic mnie nie zdziwi... aż do tamtej nocy. O 3:00 nad ranem obudził mnie SMS od jej matki. Treść była krótka, ale pełna żądań i pretensji: 'Żądam, żeby moja córka miała poprawione oceny. Wiem, iż się pani na nią uwzięła'.
Czytam to i przecieram oczy. Brak snu, brak szacunku, brak jakiegokolwiek zrozumienia sytuacji. A najgorsze, iż matka choćby nie próbowała sprawdzić, czy jej córka rzeczywiście się stara.
Z przerażeniem obserwuję, jak rośnie pokolenie rodziców, którzy zamiast wychowywać – bronią swoich dzieci za wszelką cenę, niczym adwokaci. choćby wtedy, gdy dzieci ewidentnie wszystko olewają. Żądania, straszenie kuratorium, wyolbrzymione skargi – to już codzienność. Brakuje zwykłego pytania: 'Co mogę zrobić, żeby moje dziecko lepiej się uczyło?'. Zamiast współpracy, mamy jawną wojnę. I to nie my, nauczyciele, ją zaczynamy.
Nie jestem wrogiem, tylko nauczycielką
Chcę uczyć, wspierać, inspirować. Ale coraz trudniej to robić, gdy muszę odpierać ataki z każdej strony. Nauczyciel nie jest wrogiem, tylko sojusznikiem. Ale dopóki rodzice będą patrzeć na nas jak na przeszkodę, a nie partnera, sytuacja w szkołach się nie poprawi. A dzieci – zamiast uczyć się odpowiedzialności – będą żyć w przekonaniu, iż wszystko im się należy. choćby wtedy, gdy nie robią zupełnie nic".
(Imiona bohaterów zostały zmienione).