Wracałam z pracy, zmęczona jak zwykle, zatopiona w myślach o kolacji i jutrzejszym zebraniu. Nagle usłyszałam za sobą głos:
Przepraszam! Krystyna Nowak?
Odwróciłam się. Stała przede mną młoda kobieta z chłopcem około sześciu lat. Miała niepewny ton, ale spojrzenie pełne determinacji.
Nazywam się Kinga powiedziała. A to twój wnuk, Bartek. Ma już sześć lat.
Najpierw pomyślałam, iż to kiepski żart. Ani ona, ani dziecko nie byli mi znajomi. Zaskoczenie odebrało mi mowę.
Przepraszam, ale… chyba się pani pomyliła? wykrztusiłam w końcu.
Kinga mówiła dalej z pewnością siebie:
Nie, nie mylę się. Twój syn jest ojcem Bartka. Długo milczałam, ale uznałam, iż masz prawo wiedzieć. Nic nie chcę. Oto mój numer. jeżeli zechcesz go poznać, zadzwoń.
Zostawiła mnie oszołomioną na chodniku, ściskając w dłoni skrawek papieru. Natychmiast zadzwoniłam do mojego jedynego syna, Michała.
Michał, czy znałeś kiedyś Kingę? Masz dziecko?
Mamo, no daj spokój… To był krótki związek. Była dziwna, później twierdziła, iż jest w ciąży. Nie wiem, czy mówiła prawdę. Zniknęła. Wątpię, żeby to był mój syn.
Jego słowa mnie zaniepokoiły. Zawsze w niego wierzyłam. Wychowałam go sama, pracując na dwa etaty, by miał lepsze życie. Stał się szanowanym specjalistą, ale nie założył rodziny. Często mówiłam mu o dzieciach, marząc o tym, by zostać babcią. A teraz nagle znikąd pojawił się wnuk.
Następnego dnia zadzwoniłam do Kingi. Nie zdawała się zaskoczona.
Bartek urodził się w kwietniu. Nie, nie zrobię testów. Wiem, kto jest jego ojcem. Rozstaliśmy się, gdy byłam w ciąży. Nie kontaktowałam się wcześniej, bo radziłam sobie sama. Rodzice mi pomagali. Jesteśmy w porządku. Przyszłam tylko dla Bartka zasługuje, by poznać babcię. Możesz być częścią jego życia, jeżeli zechcesz. jeżeli nie, zrozumiem.
Odłożyłam słuchawkę i długo milczałam. Z jednej strony nie mogłam zignorować wątpliwości Michała. Z drugiej w spojrzeniu Bartka było coś znajomego. Jego uśmiech. Ruchy. A może to tylko moje pragnienie bycia babcią?
Tego wieczoru patrzyłam w noc przez okno, wspominając poranki, gdy odprowadzałam Michała do szkoły, nasze wspólne posiłki, jego pierwszą klasę. Czy naprawdę porzucił kobietę w ciąży? A może to dziecko nie było jego?
Mimo wszystko czułam dziwne ciepło na myśl o Bartku. I złość na siebie za te wątpliwości. Nie żądałam dowodów, gdy urodził się Michał. Dlaczego miałabym ich wymagać od Kingi? Dlaczego nie mogłam po prostu uwierzyć?
Nie podjęłam decyzji. Nie odezwałam się ponownie. Ale za każdym razem, gdy przechodziłam tą ulicą, wpatrywałam się w twarze. Nie wiedziałam, czy Bartek jest moim wnukiem. Ale nie umiałam o nim zapomnieć. Marzenie o byciu babcią nie umiera tak łatwo. Może kiedyś wykręcę ten numer. Choćby po to, by poznać chłopca, który nazwał mnie babcią.
Czasami rodzina to nie krew, ale serce. A otwarcie na nieznane może przynieść najpiękniejsze niespodzianki.