Tych dwóch rzeczy zazdroszczę duńskim mamom. Dzięki nim mają więcej czasu dla siebie

mamadu.pl 11 miesięcy temu
Zdjęcie: Maluchy, które śpią na zewnątrz niezależnie od pogody panującej za oknem, są bardziej odporne. fot. maximkabb/123rf


Brak czasu dla siebie. To bez wątpienia najbardziej "przeszkadza" mi w macierzyństwie. Jako mama trójki dzieci, nie mam chwili na odpoczynek. Wieczorem, kiedy maluchy zasypiają, sama kładę się spać, by naładować baterie. Czasami marzę o godzince samotności. I choć staram się nikomu nigdy nie zazdrościć, to w tym przypadku muszę ulec. Zazdroszczę duńskim mamom, które mają więcej czasu dla siebie. W czym tkwi ich sekret?


Praca, opieka nad dziećmi, zajmowanie się domem, ogarnianie tych wszystkich wierszyków, przedstawień, znoszenie fochów i humorów potrafią wykończyć. Przyznaję, czasami zdarza mi się pomarudzić, pomarzyć o chwili spokoju. Jednak niezależnie od wszystkiego, nie wyobrażam sobie życia bez dzieci. Niekiedy mam wrażenie, iż ja urodziłam się po to, by być matką.

Marzę o odpoczynku


Niezależnie od tego, czy jestem matką z powołania, czy z wyboru, czasami (tak jak każdy) potrzebuję chwili odpoczynku. Te niekończące się katary, kaszle i bóle ucha potrafią wykończyć choćby największą wojowniczkę. Moje koleżanki opowiadają, iż odpoczywają i łapią oddech, kiedy ich dzieci drzemią.

Niestety, moje pociechy mają jedną wspólną cechę, nie lubią drzemek w ciągu dnia,

ale tylko tych w domu, w łóżku, pod kocem. Innymi nie pogardzą. Najchętniej zasypiają w wózku podczas spaceru lub podczas przejażdżki samochodem. I nie byłoby w tym żadnego problemu, gdyby nie fakt, iż wystarczy, iż wprowadzę wózek do domu, a ich oczy otwierają się same. Czary, magia? Chyba nie. To pewnego rodzaju umiejętność, którą najpierw opanował najstarszy syn, potem średni, a teraz czas na najmłodszego.

Czasami sobie marzę. Zamykam oczy i wyobrażam sobie moje dzieci, które jak aniołki śpią w ciągu dnia w łóżeczkach. Kiedy otwieram oczy, czar pryska. Powraca rzeczywistość.

Przyznaję, zazdroszczę


Wiecie, czego zazdroszczę duńskim mamom? Dwóch rzeczy. Tego, iż ich dzieci niezależnie od pogody śpią na dworze i tego, iż zdecydowanie mniej chorują (maluchy oczywiście). O ile wiosną czy latem moje pociechy godzinami potrafią spać na świeżym powietrzu, to jesienią czy zimą nie mam w sobie tyle odwagi, by ich na tym zimnie zostawić. Boję się, iż następnego dnia obudzą się z katarem, kaszlem czy gorączką. Boję się, choć wiem, iż do końca nie mam racji.

Maluchy, które śpią na zewnątrz niezależnie od pogody panującej za oknem, są bardziej odporne i rzadziej zmagają się z tymi wszystkimi nieproszonymi infekcjami. To coś, o czym mogę tylko pomarzyć i czego zazdroszczę duńskim rodzicom.

Wirusy to jedno, a chwila oddechu to drugie. Przecież kiedy dziecko ma drzemkę w wózku, mama ma odrobinę czasu dla siebie. Chwilę na odpoczynek czy chociażby spokojne przygotowanie obiadu. W ciszy, bez tego niekończącego się "mamo…", które wypowiedziane po raz setny, potrafi wyprowadzić z równowagi.

Taka rzeczywistość


Jakiś czas temu, jedna z duńskich mam opublikowała filmik na TikToku, który nawiązuje do drzemek na świeżym powietrzu.

Mama czwórki dzieci wyjaśnia, iż jej dzieci zawsze są ubrane odpowiednio do pogody, a niekiedy okrywa je choćby puchową kołdrą. Kobieta zwraca uwagę na jeszcze jedną rzecz. Wózki ze śpiącymi dziećmi nigdy nie są zbytnio oddalone, zawsze ustawione są tak, by rodzice mieli je na oku. Niektóre mają choćby zainstalowaną w wózku elektroniczną nianię.

Wiesz, iż przeprowadzono badania, które potwierdzają, iż zarówno dzieci, jak i


dorośli lepiej i dłużej śpią na świeżym powietrzu? Może najwyższa pora zacząć to praktykować? Odważysz się i będziesz jak duńska mama?

Idź do oryginalnego materiału