Tych zachowań nie lubią rodzice i dzieci przy świątecznym stole. "Nie zjesz? Nie ma prezentów"

gazeta.pl 1 godzina temu
Kto w święta jest ze wszystkiego zadowolony, wypoczęty i nic go nie drażni? Chyba tylko jednostki. Wiele osób przyznaje, iż niektóre zachowania, z którymi mierzą się w trakcie bożonarodzeniowych spotkań, "przprawiają ich o dreszcze". Co takiego jest zdaniem naszych rozmówców szczególnie irytujące?
Święta z założenia powinny być czasem spokoju, miłości, radości, a także niekończących się rozmów z bliskimi. Tak są bowiem przedstawiane w filmach, reklamach i szeroko pojętej popkulturze. Wiadomo, jednak, iż rzeczywistość bywa całkiem odmienna. To bez wątpienia wspaniały czas, jednak dla wielu łączy się z zachowaniami, które trudno im zaakceptować.

REKLAMA







Zobacz wideo Tak Majka Jeżowska spędzi święta. Wiemy, co w tym roku ugotuje [materiał wydawcy kobieta.gazeta.pl]



Babcia ciągle podstawia dzieciom słodycze. "Nawet one już mają dość"
Urszula zapytana o to, co najbardziej drażni ją podczas świąt, bez wahania odpowiada: nieograniczone słodycze dla dzieci. - Moja mama i teściowa są fankami słodyczy. Święta spędzamy wspólnie, raz u jednej, raz u drugiej. I mam wrażenie, iż one chyba rywalizują ze sobą, która kupi więcej słodyczy. Jakby tych ciast, które wypiekają nocami, było mało.
zwykle drugiego dnia świąt moje dzieci są tak zasłodzone, iż nie chcą już jeść tych batoników, cukiereczków, lizaków itp. choćby one mają dość. A babcie ciągle 'kochanie a może chcesz jeszcze takiego biszkopcika, taki pyszny, to zjedz, na święta można'
- opowiadała. - Doprowadza mnie to do szału. Jak proszę, żeby przestały, to mówią mi (tak, to teściowa i moja matka zgodne nie są, ale tu popierają się, jak najlepsze przyjaciółki), iż chcę zepsuć dzieciom święta, żebym wyluzowała itp.





Wigilia / Boże Narodzenie / Dom / Święta / RodzinaFot. pixabay.com, Michelle_Pitzel


Ciotki krytykujące jedzenie to klasyk
Katarzynę najbardziej denerwują docinki dotyczące jedzenia. - Na przygotowaniach świątecznych spędzam w kuchni kilka dni, a tu nagle zamiast "o jakie smaczne", starsza ciocia, wyskakuje z tekstem: Pyszna sałatka, ale ja bym trochę dosoliła. Myślę, iż mogłaby już przemilczeć.



Nie lubię też, a chyba najbardziej moje dzieci, powiedzeń typu, 'jak nie zjesz wszystkiego, to mikołaj nie przyjdzie'. Wychodzę z założenia, iż nie trzeba przesadnie zmuszać dzieci do jedzenia i robić z tego jakiejś karty przetargowej
- oburzyła się.
Iza z kolei "jest uczulona na wpychanie jedzenia na siłę". - Jem tyle, ile dam radę, ale zawsze jakaś ciotka mi dokłada coś na talerz i mówi ‘tego nie próbowałaś, jedz, jedz, bo taka chuda jesteś, zaraz znikniesz’. Oszaleć można.
Moje dzieci wielu rzeczy nie jedzą, a im też nakładany jest jakiś śledź czy karp, a potem oburzenie, iż jedzenie się marnuje. Same sobie tego nie nakładają, ja też tego nie robię. Rok temu powiedziałam, iż niech zje ten, kto nałożył, to myślałam, iż ciotka mnie zabije wzrokiem
- przyznała rozbawiona. - I wkurza mnie też to, iż moja mama przed świętami dostaje białej gorączki i szykuje jedzenia jak dla wojska, a potem wielkie zdziwienie i pretensje, iż tyle zostało - dodała.


Podobną historię opowiedziała Hania, która z kolei otwarcie wyznała, iż nie znosi jedzenia wigilijnego. Nie lubi tych tradycyjnych potraw, więc 24 grudnia od rana dostaje dreszczy na samą myśl o kolacji.



Nie znoszę jedzenia wigilijnego. Skubnę czasami jakiegoś pieroga, trochę kapusty, od karpia trzymam się z daleka. Niby cała rodzina o tym wie, ale i tak ciągle słyszę: No zjedz coś, przecież nic nie zjadłaś. A to takie dobre. Pyszne
- powiedziała. - To taka irytująca tradycja świąteczna u nas w domu.
"Kocham święta, ale tego nienawidzę"
Karolina ma inny problem świąteczny, który nie jest związany z jedzeniem. A chodzi o… prezenty. Ona i jej mąż mają duże rodziny i wszyscy kupują coś dzieciom. To miłe, jednak z tego powodu jej córki dostają mnóstwo zabawek, którymi często choćby się nie bawią.
Są wielokrotnie niedopasowane do ich zainteresowań, wieku itp. Fajnie, jak ktoś pyta, co lubią, albo zamiast plastikowej zabawki, którą nikt się nie bawi, kupi np. jakieś dobre kredki, mazaki czy choćby wymyślny ołówek. Zaproponowałam dziadkom, by może zorganizować zrzutkę na jakiś jeden lepszy prezent, ale byli oburzeni. Ich zdaniem więcej prezentów, to więcej euforii dla dziecka
- wyznała. - I tak co roku zagracamy nasze mieszkanie niezliczoną ilością zabawek - tych fajnych i mniej fajnych. To chyba taka już tradycja, z którą muszę się pogodzić - dodała rozbawiona.
Czy są jakieś świąteczne zachowania, które doprowadzają Cię do białej gorączki? A może w tym wyjątkowym czasie patrzysz na wszystko z lekkim przymrużeniem oka? Napisz: justyna.fiedoruk@grupagazeta.pl. Zapewniamy anonimowość.
Idź do oryginalnego materiału