Udajemy, iż nas nie ma, aby uniknąć wizyt wnuków

twojacena.pl 5 godzin temu

**Udawaliśmy, iż nas nie ma, żeby uniknąć wizyty wnuków**

Nigdy nie przypuszczałem, iż pewnego dnia powiem głośno: Nie chcę, żeby wnuki nas odwiedzały. choćby mnie to zawstydza. Ale każda historia ma dwie strony, a może, gdy usłyszycie naszą, zrozumiecie, dlaczego ja i moja żona chowamy się we własnym mieszkaniu.

Mam 67 lat, moja żona, Alina, ma 65. Wcześnie zostaliśmy dziadkami nasza córka, Kasia, ledwo skończyła 30 lat, gdy urodziła pierwsze dziecko. Mała Zosia przyszła na świat i to było, jakby nowa młodość nas ogarnęła. Spacerowaliśmy z wózkiem po Łazienkach, rozpieszczaliśmy ją, kupowaliśmy zabawki. euforia była tak wielka, iż żartowaliśmy: Zostaliśmy młodymi dziadkami, więc możemy więcej cieszyć się wnukami. Wtedy wydawało się to błogosławieństwem.

Potem przyszło drugie dziecko kolejna dziewczynka, Hania. Kochaliśmy ją tak samo, zabieraliśmy je na weekendy, pomagaliśmy, jak mogliśmy. Kasia nie musiała prosić to my nalegaliśmy. Kochamy nasze dzieci i wnuki. Ale gdy urodziły się bliźniaki wszystko się zmieniło.

Z Jakubem i Michałem dom zamienił się w chaos. To już nie były spokojne weekendy, tylko prawdziwe przedszkole. Krzyki, bieganie, ciągły płacz niekończący się bałagan. Zmęczyliśmy się. Nie z braku miłości, ale wyczerpania. Miałem operację serca, a Alinie lekarze zabronili dźwigania. Ale Kasia jakby tego nie widziała. Dzwoniła: Już idziemy, choćby nie pytając, czy to dla nas odpowiednia pora. Czasem pojawiali się bez zapowiedzi, jakby to był ich obowiązek.

Pewnego dnia, widząc ich podchodzących pod klatkę, szepnąłem do Aliny: Udajmy, iż nas nie ma. Skinęła w milczeniu. Zgasiliśmy światła, zastygliśmy w bezruchu. Pukali, dzwonili, próbowali choćby otworzyć drzwi kluczem ale schowaliśmy się jak przestraszone dzieci.

Gdy odeszli, Alina rozpłakała się. Nie z euforii z goryczy. Jak do tego doszliśmy? zapytała. A ja nie umiałem odpowiedzieć.

Kochamy nasze wnuki, ale nie jesteśmy darmowym żłobkiem dla seniorów. Chcemy żyć spokojnie, czasem pobyć tylko we dwoje, poczytać książkę, pójść do Teatru Wielkiego. Nie musimy być całodobowymi opiekunami.

Kasia obraziła się, gdy się dowiedziała, iż byliśmy w domu, a nie otworzyliśmy. Powiedziała, iż staliśmy się egoistami. Ale pytam: czy to egoizm pragnąć trochę ciszy i szacunku dla naszego czasu?

Piszę to nie po to, by się tłumaczyć. Tylko po to, by przypomnieć: starzenie się to nie wyrok. choćby dziadkowie mają prawo do odpoczynku i granic. Kochać wnuki to nie pozwalać, by nas deptały. To troszczyć się, nie zapominając o sobie.

Idź do oryginalnego materiału