Dyscypliną nie jest karanie i korekcja zachowań. Jest nią wyznaczanie rodzinnych wartości. Za każdym razem, gdy dyscyplinujemy dzieci, jasność co do wartości, które chcemy pielęgnować w naszej rodzinie pomoże nam poczuć trwały grunt pod nogami. Kiedy mówimy: „W naszej rodzinie w ten sposób się do siebie nie odzywamy”, pomagamy dzieciom się ugruntować. Robimy bowiem dwie rzeczy naraz: po pierwsze, nadajemy kierunek, a nic nie orientuje lepiej niż jasno zadeklarowana, autentyczna wartość. Po drugie, tworzymy filar wartości rodzinnych, do którego dzieci mogą się odnosić. Wyjaśniamy im, czego nasza rodzina nie robi i czym nie jest.
Uwaga! Reklama do czytania
Nowa dyscyplina. Ciepłe, spokojne i pewne wychowanie od małego dziecka do nastolatka
Jak być przewodnikiem dziecka i odpowiedzialnie orientować je w tym chaotycznym świecie.
Autor mówi: rodzice, nie warto wdawać się w negocjacje, ciągle prosić, stawiać tylu pytań. Mamy inne rozwiązania, znacznie skuteczniejsze i korzystniejsze dla naszych relacji z dziećmi. Stoi za nimi nowa dyscyplina. I wcale nie trzeba być przy tym surowym.
Często pytano Michała Anioła, jak mu się udało z kamienia wyrzeźbić posąg Dawida. Dzieło było po prostu zbyt piękne, zbyt wspaniałe, wręcz idealne. Odpowiadał, iż tak naprawdę nie wyrzeźbił Dawida, ale ujął z kamienia to, co Dawidem nie było. Innymi słowy, nie wyrzeźbił go, a pomógł mu się wyłonić. Miał wizję archetypowej postaci, którą chciał stworzyć z marmuru, i mając na uwadze tę bardzo konkretną istotę, postanowił usunąć to, co nie było jej częścią.
Mamy tu wspaniałą metaforę rodzicielstwa. Podobnie jak Michał Anioł, który stworzył Dawida, usuwając nadmiar marmuru, w którym ta niezwykła postać została zamknięta, my jako rodzice wspieramy dzieci, by mogły stać się tym, kim są, pomagamy im zdefiniować same siebie, ujmując z ich otoczenia „to, co nie stanowi naszych rodzinnych wartości”. Wyjaśniając dzieciom, czego w naszej rodzinie się nie robi i jak się do siebie nie odnosi, rodzice usuwają nadmiar marmuru w postaci niepożądanych zachowań i pokazują im wyraźnie, co jest rdzeniem wartości rodzinnych.
Umacnia to grunt, na którym stoimy. Dyscyplina może być teraz prowadzeniem, a nie wymierzaniem kary. W przeciwnym razie utkniemy w cyklu nieustannej walki z naszymi dziećmi. Stawianie znaku równości między dyscypliną a karą może nas doprowadzić do wniosku, iż jesteśmy zbyt surowi. Wtedy robimy zwrot o 180 stopni i dyscyplinujemy zbyt niepewnie. Wynik? Takie rozchwianie nie przekazuje dzieciom jasno tego, czego chcemy. A kiedy nic sobie nie robią z naszych próśb czy zasad (nieprecyzyjnych, bo sami mamy wobec nich mieszane uczucia), reagujemy przesadnie i stajemy się zbyt surowi. Powoduje to, iż dzieci również reagują z nadmierną intensywnością, co może włączać w nas tryb Rodzica Potwora.
Postrzeganie dyscypliny jako rodzicielskiego prowadzenia lub „ujmowanie tego, co nie jest naszą rodziną”, a nie jako kary, pomaga złagodzić związane z dyscyplinowaniem interakcje między rodzicem a dzieckiem. Pewien tata, z którym pracowałem, powiada: „Wszystko się zmienia, kiedy uświadamiasz sobie, iż gdy wprowadzasz dyscyplinę, nie musisz się wycofywać z tego, co robisz, z obawy o surowość kary lub zbyt energiczne wchodzenie z butami w życie dziecka, bo masz już wszystkiego powyżej uszu. Czuję cudowną nową wolność, kiedy wkraczam z interwencją”. jeżeli dziecko rzuci złośliwą uwagę, użyje wulgaryzmu lub jest okrutne dla rodzeństwa, my się do tego odniesiemy i skierujemy je na adekwatne tory, to tak jakbyśmy ujmowali po kawałku wszystko to, czego nie chcemy kultywować w naszej rodzinie. Za każdym razem, gdy to robimy, pokazujemy prawdziwe wartości naszej rodziny.
Pielęgnowanie świadomości podstawowych wartości rodzinnych może się wydawać ambitnym zadaniem, ale w rzeczywistości jest dość proste. Dobrze zacząć od jednej lub dwóch najważniejszych wartości, takich jak szacunek czy empatia, bo za każdym razem, gdy dziecko okazuje rodzicowi, rodzeństwu lub komuś spoza rodziny brak szacunku, możemy
takie zachowanie podać za przykład przekroczenia najważniejszej podstawowej wartości i przy każdej nadarzającej się okazji do tego wracać. Nie tylko wtedy, gdy zachowanie przekracza nasze granice, ale choćby wtedy, gdy dopiero zaczyna dryfować w tym kierunku. Powiedzenie „nie przejmuj
się drobiazgami” nie ma zastosowania w rodzicielstwie, które polega właśnie na spokojnym i pewnym dostrzeganiu drobnostek i reagowaniu na nie. Nikt nie twierdzi, iż powinniśmy się wszystkiego czepiać lub popadać w neurozę, ale warto zasiewać nasiona dyscypliny, ponieważ „z małych rzeczy wyrastają rzeczy duże”. Kiedy dziecko oddala się od którejś z kluczowych wartości, warto skierować je z powrotem na „rodzinną ścieżkę”. Dzieci potrzebują regularnej reorientacji.