Ukryte Szczęście

newsempire24.com 2 tygodni temu

**MARZENNE SZCZĘŚCIE**

— Mamo, został nam ostatni sposób, żeby mieć dziecko — metoda in vitro. Z Darkiem już wszystko postanowiliśmy. Nie próbuj mnie odwieść — Weronika wypaliła to jednym tchem.

— In vitro? Czyli będę miała sztucznego wnuka „z probówki”? — nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam od własnej córki.

— Mamo, nazywaj to, jak chcesz. Jutro zaczynamy procedury. Wszystkie badania zrobione. Lekarze ostrzegli — czeka nas długa i nieprzewidywalna droga. Zero gwarancji. Proszę, bądź cierpliwa — Weronika ciężko westchnęła.

Zabrakło mi słów. Powinnam ją wesprzeć, dodać otuchy, pomóc, a przynajmniej nie przeszkadzać.

Rozmawiałyśmy przez telefon. Rozumiałam, iż Weronice łatwiej było nie patrzeć mi w oczy — temat był zbyt drażliwy.

Pierwszy raz wyszła za mąż za swojego przyjaciela z dzieciństwa, Jacka. Miłość między nimi wydawała się nieziemska. Przynajmniej Weronice tak się zdawało. Ale na samym weselu, w restauracji, pijany pan młody wylądował w objęciach świadkowej. Weronika znalazła ich w „romantycznej” scenerii — w zapchlonej spiżarni.

Jacek, ujrzawszy narzeczoną, bełkotał coś o pomyłce; świadkowa, chwyciwszy swoje rzeczy i zakrywając prześwitującym szalem gołe ciało, uciekła z miejsca zbrodni. Tego dnia więcej jej nie widziano.

Weronika od razu wniosła o rozwód. Z mężem błagaliśmy ją, żeby nie działała pochopnie:

— Werka, nie spiesz się. Człowiek pod wpływem może narobić głupot. Pewnie ta świadkowa sama go wciągnęła do tej przeklętej spiżarni. Jacek to przecież chłop jak marzenie, więc i pokusa była silna. Wybacz mu, córeczko. Macie przed sobą życie. Zastanów się. Później będziesz żałować.

— Nie, mamo, nie będę. Jacek ukąsił, to ukąsił. Boli jak diabli. Ale nie chcę zaczynać małżeństwa od zdrady i kłamstw. Dzięki Bogu, iż stało się to w dniu ślubu. Mniej cierpień dla mnie — Weronika była nieugięta.

Jacek błagał, przepraszał, szczerze żałował — bez skutku.

…Po kilku miesiącach okazało się, iż córka jest w ciąży z Jackiem. Weronika natychmiast, w tajemnicy przede mną, usunęła ciążę. Gdybym wtedy wiedziała, błagałabym ją, żeby wróciła do Jacka.

…Czas płynął, a o rękę Weroniki zaczął starać się Darek — przy okazji, najlepszy przyjaciel Jacka. Kochał się w niej od dawna, ale nie śmiał przekroczyć drogi koledze. A tu taka okazja. Weronika nie od razu się zgodziła. Poparzyła się, nie ufała nikomu. Wahała się trzy lata. Darek nie ustępował. W końcu uwierzyła w jego uczucia:

— Darku, twoja propozycja małżeństwa wciąż aktualna?

— Oczywiście, Weroniko! Naprawdę się zgadzasz? — Darek ucałował dłoń ukochanej.

Skinęła głową.

Darek z euforii wyprawił huczne wesele. Byli wszyscy przyjaciele, koleżanki — tylko nie Jacek. Ale „były” przysłał ogromny bukiet pachnących lilii. Weronika odrzuciła kwiaty i oddała je niezamężnej przyjaciółce.

Miała wtedy dwadzieścia osiem lat, Darek — trzydzieści trzy. Minęły dwa lata małżeństwa, a dzieci wciąż nie było.

— Werka, macie z Darkiem jakiś plan, czy po prostu nie wychodzi z potomkiem? — zręcznie podsłuchałam.

— Nie wychodzi, mamo. Już się martwię. Darek milczy na ten temat. Pewnie obwinia siebie. Poczekamy jeszcze rok, a potem… — córka spuściła wzrok i odwróciła się.

— Co „potem”? Z domu dziecka weźmiecie? — nie rozumiałam, co ma na myśli.

— Zobaczymy. Będziemy mieli dziecko. Jakimkolwiek sposobem — Weronika uśmiechnęła się tajemniczo.

— Daj Boże! Z ojcem wyczekujemy wnuka — pogładziłam ją po głowie.

Minęły kolejne dwa lata prób…

Weronika poinformowała mnie o in vitro. Byłam stanowczo przeciw:

— Weruniu, mówią, iż te dzieci nie mają duszy, częściej chorują, iż nie są z tego świata, iż same nie będą miały potomstwa… w uproszczeniu — bioroboty.

— Mamo, ta metoda ma prawie czterdzieści lat. Na całym świecie zyskuje popularność. Teraz wiele par jest bezpłodnych. „Probówkowe” dzieci rodzą się tak samo „normalne”. Tyle iż to trudna droga. Nie masz pojęcia, ile wewnętrznej walki kosztuje to mnie i Darka. Sami musieliśmy się z tym pogodzić. w uproszczeniu — szykuj się na wnuki. Może być choćby bliźniaki. Nawiasem mówiąc, pierwsze kobiety z in vitro później rodziły naturalnie — Weronika desperacko próbowała mnie przekonać.

A ja rozumiałam, iż proces już ruszył, nie ma odwrotu. Pozostało tylko wierzyć i nie tracić nadziei.

…Droga do dziecka okazała się kosztowna, wyczerpująca i męcząca. Weronika zaszła w ciążę dopiero za czwartym razem. Wpadła w straszną depresję, histerię. Przez hormonalną terapię sporo przytyła. Darek schudł, wykończyły go wahania nastrojów żony, jej ciągły płacz, śmiech bez powodu.

— Mamo, boję się kichnąć, kaszlnąć, gwałtownie się poruszyć. A nuż wszystko wypadnie, a na piątą próbę już się nie zgodzę. Jestem zmęczona, zrezygnowana. Choćby donosić to dziecko. A to wszystko przez tamtą pierwszą aborcję. Czy mogłam ją nie zrobić? Teraz płacę — Weronika smutno rozmyślała, ocierając łzy.

Darek zabrał ją dwa razy nad morze. Przerwa była niezbędna. Weronika miała nerwy na krawędzi. Była bliska obłędu, chciała wyskoczyć z okna… Darek nie odstępował jej na krok, otaczał miłością i troską. To było ważne.

Weronika wyznała:

— Darek to moja skała, łąka, ciepły wiatr. Bez niego pewnie bym nie wytrzymała.

…Po ośmiu miesiącach nadziei i rozpaczy urodziła się nasza Zosia. „In vitrowe” dzieci często przychodzą na świat trochę wcześniej.

Cała rodzina była nieopisanie szczęśliwa. Tylko matka Darka wątpiła w pokrewieństwo z noworodkiem. Słyszałam, jak szepnęła synowi:

— Synku, a jeżeli to nie twoja krew? Patrz, nosek nie twój, uszka odstające. U ciebie przylegają. Może w szpitalu pomyliliZosia wyrosła na radosną, rezolutną dziewczynkę, która pewnie pewnego dnia, gdy dorośnie, zrozumie, iż jej historia nie zaczęła się zwyczajnie, ale iż każde jej “dzień dobry” jest równie prawdziwe i wartościowe jak każde inne.

Idź do oryginalnego materiału