UNIKATOWA

twojacena.pl 1 tydzień temu

Zwykle mówi się o takich jak ja – „ma dar”. Ja zawsze uważałam go za przekleństwo. ale od początku.
Gdy miałam miesiąc, mama zostawiła mnie pod drzwiami domu dziecka. Pewnie miała podobny „dar” i nie chciała, bym go odziedziczyła. Nie wiem. Dorastałam w domu dziecka, nie znając rodziców. Pierwsza zauważyła moją odmienność wychowawczyni, pani Magdalena. Opowiadała, iż bawiłam się zabawką, gdy jeden chłopiec mi ją zabrał. Wtedy, cytując: „Daję słowo, zobaczyłam, jak Arturek odleciał na dywan w drugi koniec pokoju, a ty odebrałaś lalkę”.

Pani Magdalena była dobroduszna. Zrozumiała, iż jestem inna i iż jak się dowiedzą, nie dadzą mi spokoju.
Nie chcę, by cię zabrali na eksperymenty powtarzała.
Dlatego uczyła mnie panować nad moimi umiejętnościami. Gdy się wściekałam, potrafiłam przesuwać przedmioty, choćby ludzi. Wyczuwałam biopola wszystkich wokół. Nie musiałam witać się, by wiedzieć, czy ktoś jest dobry. Z drugiej strony, ludzi też mnie wyczuwali. Uważali za dziwaczkę, więc nikt nie chciał mnie adoptować. A ja pragnęłam ciepła, miłości i prawdziwej rodziny. Chciałam poznać, czym jest mama.

Miałam jedną przyjaciółkę Kingę. Nazywała się Krystyna, ale wolała Kinga. Była świetna, spędzałyśmy razem całe dnie. Byłyśmy sobie rodziną. Wiedziała o moich mocom, ale nigdy nie zdradziła tajemnicy, ani nie prosiła, bym ich użyła. Dziękowałam jej. Kinga rozpaczała, iż nikt jej nie przygarnie. Miała już piętnaście lat, a starsze dzieci rzadko znajdują dom.

Pewnego dnia Kinga wpadła do sali z płonącymi oczami. Zalew niepohamowanej energii mnie omył.
Co się stało?
Nastaśka! Wyobraź sobie! Rodzice mnie adoptują! Będę miała rodzinę!
Rzuciła mi się na szyję i zakręciłyśmy się po pokoju.
Znaleźli się ludzie, którzy mnie chcą! Mam tyle szczęścia!
Potem stanęła i spojrzała poważnie.
Nie martw się, przyjeżdżałabym często! A jak ciebie adoptują, spotykałybyśmy się w domach! Chodź, pokażę ci ich! Są u pani dyrektor.
Pociągnęła mnie za rękę.
Stanęłyśmy przy drzwiach, które się właśnie otworzyły.
Wyszła para. Mężczyzna potężny, o szerokich ramionach, kanciastej szczęce. Kobieta drobna.
Natychmiast poczułam ich biopola. Nie podobało mi się.
Od mężczyzny buchała energia surowej siły. Brutalności. Złości.
Kobieta drżała ze strachu. Czaiłam skrajne wyczerpanie i pustkę.
Och, Krysiu mężczyzna rozpromienił się.
Przeszedł mnie dreszcz.
Formalności prawie gotowe. Jutro zabieramy cię do domu.
Kinga rzuciła mu się na szyję.
Wtedy wyczułam w nim nową emocję. Nie ojcowską miłość, ale pożądanie…

Wróciłyśmy do sali. Kinga biegała w euforii, ja siedziałam na łóżku, układając w głowie to, co poczułam. Może mi się wydajeło?
O co chodzi? Kinga usiadła przy mnie. Nie rób takiej miny. Będziemy się widywać.
Kinga, nie podoba mi się ta para. Coś z nimi nie tak. Ten Piotr Andrzejewicz… Jest zły.
Kinga zmarszczyła brwi.
Przestań, Nastaśka! Mówisz tak, bo zazdrość? Czekałam na to tak długo! Wreszcie będę mieć dom, a pan Piotr jest miły! Rozmawiałam z nimi. Błyszczą życzliwością. Mam mieć własny duży pokój!
Kinga, ty wiesz, iż ja czuję ludzi!
Aśka, odwal się! Każdą parę sprawdza psycholog i dyrekcja. To wzorcowi kandydaci. On pracuje, ona jest w domu. Spędzam czas z mamą! Mają wszystkie papiery. Gdyby byli zboczeńcami, wyszłoby w wywiadzie.
Kinga zerwała się i podeszła do okna.
Myślałam, iż będziesz szczęśliwa. Jesteś moją przyjaciółką powiedziała ze łzami.
Zawstydziłam się. Objęłam ją z tyłu.
Przepraszam. Oczywiście się cieszę. Pewnie mi się wydało. Nie chcę się rozstawać.
Nie martw się. Masz tylko siedem lat, na pewno cię przygarną. Pójdę się spakować.

Źle spałam. Śnił mi się pan Piotr jako potwór z kłami i śliniącą paszczą. Kinga z trudem mnie obudziła. Była ubrana. Na progu długo trzymałam ją w objęciach, jakbym chciała ochronić. Gdy wsiadała do samochodu, a inni weszli do budynku, zostałam sama. Tylko ja widziałam, jak matka Kingi usiadła z ulgą, a pan Piotr uśmiechnął się chytrze.

Cały dzień chodziłam jak błędna. Pani Magdalena zauważyła. Na spacerze odprowadziła mnie za budynek.
Nastaśka, co się dzieje? Tęsknisz za Kingą?
Pani Magdaleno, pani mi wierzy?
Oczywiście.
Zabrali ją źli ludzi. Zwłaszcza pan Piotr.
Pani Magdalena zamyśliła się.
To przykre. Może tęsknisz… Albo masz rację, ale nie możemy nic zrobić. Mają nienaganną przeszłość. Są idealni.
Ale dlaczego zabrał tak starszą Kingę? Dlaczego nie młodsze dziecko?
Co chcesz powiedzieć?
Nie wiem. Muszę pomyśleć odeszłam, zostawiając
Teraz wiem, iż choćby coś, co wydaje się klątwą, może stać się bezcennym darem, gdy użyjemy tego by pomagać bliskim i odnaleźć rodzinę, jaką zawsze pragnęłaś.

Idź do oryginalnego materiału