"O tempora, o mores!" - chciałoby się rzecz nieraz, zwłaszcza podczas pełnych napięcia rozmów ze starszymi członkami rodziny. Młodsze pokolenie spala się, by przekonać babcię i dziadka do swoich pomysłów, natomiast starsi zżymają się nad brakiem poszanowania ich życiowego doświadczenia. Nie inaczej było w rodzinie Mileny. Milena ma 32 lata, od podstawówki mieszka w Warszawie. Tutaj założyła rodzinę z Karolem, który do stolicy przeniósł się na studia. Jego rodzina pochodzi z niewielkiej miejscowości na północy Mazowsza i jest bardzo przywiązana do pewnych rytułałów - jednym z nich są rodzinne imprezy w domu.
REKLAMA
Zobacz wideo Koroniewska rzadko mówi o córkach. Tak reagują na reelsy Dowborów
Milena jednak chce swoje życie układać w inny sposób. Dbanie o dom, gotowanie obiadów to dla niej tylko przykre obowiązki. Nie czuje się gorszą żoną i matką, jeżeli okna na święta pozostaną brudne, a w niedzielę zamiast schabowych na stole pojawi się pizza na telefon. Natomiast, podobnie jak jej warszawskie koleżanki, spotkanie rodzinne to dla niej okazja, aby wyjść z czterech ścian. Dlatego roczek swojej córeczki zapragnęła urządzić w pobliskiej restauracji na Bemowie. To modne miejsce, ale też ze swobodną atmosferą. Liczyła, iż wszyscy będą się dobrze bawić. Była w błędzie.
Teściowa: Nie ma jak obiad w domu
W czasach młodości teściowej Mileny wyjścia do restauracji należały do rzadkości. W małej miejscowości nie istniał taki zwyczaj, poza tym pieniądze bardziej opłacało się wydać na bieżące potrzeby. Kobieta pomysł synowej potraktowała jak zbędną ekstrawagancję:
Teściowa demonstracyjnie okazywała, iż źle się czuje w restauracji. Nie podobało jej się zarówno miejsce, które określała pogardliwie mianem "typowo warszawskiego", jak samo jedzenie. Na pierwsze danie podano ramen. Uznałam, iż to interesujące odejście od tradycyjnego rosołu. "Nie jest złe, ale jednak co nasz polski rosół to rosół" - skwitowała matka mojego męża.
Milena twierdzi, iż starała się, aby rodzina czuła się swobodnie, ale zależało jej też na własnej przyjemności. - Moje pierwsze dziecko właśnie skończyło rok, mam chyba prawo się tym cieszyć tak, jak chcę? - pyta retorycznie. Jednak jej przyjemność zderzyła się z twardą jak stal opinią nieugiętej teściowej. - Rozumiem przywiązanie do tradycji, ale czasem można też spróbować nieco poszerzyć swoje horyzonty. Moja teściowa jest z małego miasta i na wszelkie warszawskie nowinki reaguje dużą niechęcią
Czytaj także:
Synowa rodziła. "Teściowa wstawiła post w mediach społecznościowych"
- "Może i wygodnie, zmywać nie trzeba. Dla mnie jednak ugotowanie i choćby posprzątanie po osobach, które kocham, jest przyjemnością. Obiad w domu, to jednak obiad w domu" - powiedziała moja teściowa, zerkając mimochodem w moim kierunku. Zrobiło mi się przykro. Insynuowała, iż nie kocham rodziny, bo zrobiliśmy imprezę w restauracji.
Inna kultura, inne oczekiwania
Roczek córki Mileny upłynął w pogodnej atmosferze, jednak spięcia na linii synowa-teściowa dawały się we znaki. Także innym. - Miałam wrażenie, iż widzą to wszyscy. Co rusz znajdowała powód, aby podkreślić, iż lepiej czułaby się w domu. Podobnie jak moje dziecko, które "nie ma się tu jak bawić" - żaliła się Milena.
Młodzi rodzice darowali sobie rozmowę naprawczą z teściową. Stwierdzili, iż nie zmienią jej nastawienia, bo po prostu inaczej została wychowana. Podjęli jednak decyzję, aby jej nie ustępować. Kolejne ważne uroczystości także chcę organizować "na mieście".
Nie będę przepraszała za to, jak żyję. Jak nie chce, może nie przychodzić. Impreza poza domem to przede wszystkim wygoda, a dla mnie przyjemność, bo sama bym takich dobrych rzeczy nie przygotowała.
Czytaj także:
Są DINKS-ami, a z teściowej zrobili "psiabcię", która kupuje prezenty
Konflikt międzypokoleniowy
Relacje synowej i teściowej nie należą do najłatwiejszych. Często wypaczają je niewyjaśnione żale, wzajemne i niespełnione oczekiwania, rywalizacja. Kształtując nasze stosunki z drugą stroną, zapominamy nierzadko uwzględnić jej perspektywę. Jak wskazała tymczasem psycholog Iwona Golonko w audycji w "Cztery pory roku" na antenie radiowej Jedynki, jeżeli chcemy zmian, zacznijmy od siebie. - Najlepsza metoda to praca nad sobą. Nigdy problem nie jest tylko w teściowej. Problem jest w relacji, a relację tworzą dwie osoby - mówiła.