
W administracji publicznej coraz częściej wystarcza wykształcenie średnie — informuje „Dziennik Gazeta Prawna”. Szefowie urzędów łagodzą kryteria naboru, ponieważ brakuje chętnych do pracy w sektorze publicznym.
DGP podkreśla, iż liczba kandydatów na jedno stanowisko drastycznie spadła — z przeciętnie 36 w 2023 roku do zaledwie 12 obecnie. W rezultacie urzędy, aby wypełnić wakaty, rezygnują z wymogu dyplomu uczelni wyższej.
Według gazety, w samych tylko ofertach publikowanych przez Kancelarię Premiera 105 z 426 dostępnych stanowisk skierowanych jest do osób z wykształceniem średnim. Podobna proporcja utrzymuje się od dłuższego czasu.
Stanowiska coraz dostępniejsze
Z liceum lub technikum można dziś aplikować m.in. na:
- informatyka, inspektora i specjalistę w ministerstwach
- księgową w nadzorze budowlanym (zarobki ok. 8000 zł brutto)
- urzędnika starszego inspektora w policji
- specjalistę w komendach straży pożarnej
- kierownika kancelarii tajnej w KPP Staszów
- głównego księgowego w inspektoracie weterynarii w Oleśnie
Administracja skarbowa — jeden z największych pracodawców publicznych — również otwiera się szerzej na kandydatów po szkole średniej.
Dlaczego tak się dzieje?
Eksperci wskazują, iż malejące zainteresowanie pracą w urzędach wynika m.in. z:
- konkurencji ze strony sektora prywatnego, oferującego lepsze płace
- wizerunku pracy urzędniczej jako mało dynamicznej
- rosnących oczekiwań młodego pokolenia dotyczących kariery
Jednocześnie wciąż obowiązują minimalne wymagania określone w przepisach — ale urzędy przestały podnosić poprzeczkę ponad nie.






