Usłyszałam rozmowę nastolatek i mnie zatkało. Przykre, co wyrośnie z tego pokolenia

mamadu.pl 1 rok temu
Zdjęcie: Rozmowy między nastolatkami czasem są niezrozumiałe dla dorosłych. fot. Surprising_Shots/Pixabay


Dorośli, którzy słyszą czasem rozmowy nastoletnich dzieci, nie zawsze są w stanie zrozumieć, o czym młodzież rozmawia. Wynika to z różnic pokoleniowych, ale także ze zmieniającego się języka. Przeczytajcie opowieść Anety, która odkryła, iż jej dziecko używa wyjątkowo obraźliwego zwrotu na nazywanie koleżanek.


Spokojna nastolatka w domu


"Jestem mamą 13-latki, która jest raczej osobą spokojną, wyważoną i taką, którą często nazywa się 'grzeczną'. Dotychczas nigdy nie miałam jakichś problemów w wychowywaniu jej, nie stawiała przede mną takich wyzwań, o jakich słyszałam od koleżanek, które miały w domu nastoletnie dzieci" – rozpoczyna list Aneta, mama nastolatki.

"Ostatnio jednak byłam świadkiem pewnej sceny, która rozegrała się między moją córką a jej koleżankami. To grupa kilku dziewczyn, które chodzą razem do klasy i tworzą paczkę, którą czasem spotykają się po lekcjach. Teraz w wakacje widują się prawie codziennie – a to siedzą u którejś w domu, łażą po mieście albo chodzą na basen lub kąpielisko".

Obraźliwy zwrot wobec koleżanek?


Kobieta opowiedziała o sytuacji, która w ostatnim czasie miała miejsce w jej domu: "Dziewczyny były w pięć u nas w domu. Mamy ogród, w którym latem rozstawiamy basen, więc dziewczyny spędziły w wodzie i na leżakach prawie cały dzień. Pracowałam tego dnia zdalnie, więc kiedy one się relaksowały i plotkowały, ja siedziałam przy kuchennym stole z laptopem. Co jakiś czas nastolatki wpadały do kuchni po coś do picia albo zaglądały do lodówki, więc nie zwracałam na nie większej uwagi, skupiona na pracy.

Za którymś razem dziewczyny wpadły wszystkie na raz, żeby naszykować sobie jakieś napoje. Coś tam się śmiały, dyskutowały i w pewnym momencie moja córka z jedną z nich poszły do toalety. Reszta nie czuła się w ogóle skrępowana moją obecnością, bo staram się z nimi być blisko i na przyjacielskiej stopie. Zaczęły więc w mojej obecności rozmawiać o dwóch nieobecnych 13-latkach. Między kilkunastoma zdaniami usłyszałam wielokrotnie z ich ust, iż mówią o nieobecnych dziewczynach 'te sucze'.

Mnie aż zmroziło, gdy to usłyszałam. W pierwszej chwili pomyślałam, iż je obgadują, mówią coś niemiłego lub wrednego o nieobecnych. Poczułam się zawstydzona, iż podsłuchuję. Jestem mamą jednej z obgadywanych, więc miałam poczucie, iż może powinnam od razu zareagować i zwrócić dziewczynom uwagę. Wstrzymałam się jednak przez chwilę i wyłapałam kontekst wypowiedzi".

Każde pokolenie ma swój język


Mama nastolatki była zniesmaczona tym, co usłyszała: "One tego zwrotu używały po prostu na określenie koleżanek. Tak jak moje pokolenie ponad 20 lat temu mówiło do rówieśniczek 'laska' albo 'stara'. To mnie chyba zszokowało jeszcze bardziej, bo zupełnie nie spodziewałam się takiego określenia na kogoś, kogo się lubi i szanuje. Wiem, iż relacje między nastolatkami bywają dla dorosłych dziwne, sama czasem potrzebuję dłuższej chwili, by zrozumieć coś, o czym opowiada mi córka.

Ale na tę 'sucz' jakoś nie ma we mnie zgody. Mam poczucie, iż to słowo obraźliwe, o negatywnym zabarwieniu. Te 13-latki używały go, jakby mówiły coś totalnie normalnego, traktowały prawie jak przecinek. Jestem zniesmaczona, a od sytuacji minęło już dobrych kilka dni.

Cały czas zastanawiam się, czy poruszać ten temat w rozmowie z córką i czy może nie powinnam zwrócić się do rodziców tych koleżanek. Wiem, iż one tak sobie mogą rozmawiać między sobą, ale ja czuję w tym brak szacunku do mojego dziecka i nie życzę sobie, by ktoś je określał w ten sposób" – kończy swój list nasza czytelniczka.

Idź do oryginalnego materiału