W górach sezon na szkolne wycieczki. TOPR-owiec zdradził, co widzi na szlakach: Od razu larum

gazeta.pl 6 dni temu
Trwają zielone szkoły. Nauczyciele, organizując wycieczki, często planują aktywny program zajęć. Jak się jednak okazuje, sprawność fizyczna i kondycja polskiej młodzieży jest na tyle słaba, iż ci nie są w stanie przemierzyć w Tatrach choćby najmniej wymagających szlaków. - W tym tygodniu udzieliliśmy pomocy już kilkunastu takim osobom - powiedział Grzegorz Kubicki, ratownik Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.To, iż polskie dzieci i nastolatkowie są coraz mniej sprawni fizycznie - co tylko potwierdziły ostatnie badania - to żadna nowość (Zobacz: 94 proc. dzieci nie potrafi rzucać i łapać piłki. Nauczyciel: Zaraz będzie za późno na zmiany). Choć zarówno resort sportu jak i edukacji nie umywają rąk i ciągle szukają sposobów, aby nie rosło nam kolejne, jeszcze słabsze pokolenie, to wciąż nie wypracowali odpowiedniego rozwiązania.
REKLAMA


Dobra egzemplifikacją tego problemu są, chociażby słowa Grzegorza Kubickiego, ratownika TOPR-u. W Tatrach rozpoczął się sezon wycieczek szkolnych, a TOPR codziennie notuje kilka interwencji w niżej położonych obszarach, o czym informuje portal Dziennik Polski. Uczniowie nie dają sobie rady.


Zobacz wideo


Dlaczego uczniowie nie lubią WF-u? "Jest nudny"


Zielone szkoły w Tatrach. "Dzieci nie są przyzwyczajone do ruchu"Tomasz Zając, pracownik Tatrzańskiego Parku Narodowego i przewodnik tatrzański przyznał, iż z roku na rok z kondycją młdzieży jest coraz gorzej.- Widać to szczególnie na szlakach, gdzie trzeba podchodzić w górę, np. na Halę Gąsienicową. Ale także na szlakach niżej położonych, jak ta właśnie Dolina Kościeliska. Dzieci w tej chwili w ogóle nie są nauczone i przyzwyczajone do ruchu. Nagle podnosi się im tętno, inaczej zaczynają oddychać i od razu larum, iż jeden czy drugi nie da rady iść - przekazał i dodał, iż o ile dawniej na klasę było średnio 90 proc. osób z dobrą w miarę kondycją, a tylko 10 proc. z nadwagą, to w tej chwili - niestety - te proporcje kształtują się zupełnie inaczej.Teraz 10 proc. ma kondycję i coś trenuje, a reszta nic- ocenił Zając. Co więcej, jego zdaniem, w wielu przypadkach, ale także np. na tym przykładowym szlaku do Doliny Kościeliskiej - daje o sobie znać nie tyle słaba kondycja, a roszczeniowość uczniów. - Dzieci się buntują i krzyczą, bo im się nie chce dalej iść. A iż czasy mamy, jakie mamy, to nauczyciele boją się dzieciom coś powiedzieć, godzą się i zawracają. Ja miałem taką sytuację. Widziałem, iż dzieci dadzą radę. Powiedziały jednak pani, iż nie chcą iść dalej, zbuntowały się. Pani się ugięła i zawróciliśmy - powiedział w rozmowie z Dziennikiem Polskim.


Brak kondycji czy lenistwo? "Idą zgarbieni, ciągną nogi za sobą"Głos w sprawie zabrał także Grzegorz Bochnak, mieszkaniec Zakopanego, który pokusił się o śmiałą opinią i przyznał, iż to nie tylko wina leniwych dzieci, ale i ich rodziców. - Notoryczne stało się zwalnianie dzieci z lekcji wychowania fizycznego. Do tego wszędzie dziecko trzeba podwozić, choćby jak do szkoły ma 800 metrów. A po co? Dziecko powinno chodzić do szkoły pieszo. To byłby dodatkowy trening - przekazał góral w rozmowie z Dziennikiem Polskim.Przyznał także, iż według niego, wynika to z brak kondycji fizycznej i ruchu, który widać także w samej postawie uczniów. - Idą zgarbieni, ciągną nogi za sobą. Tymczasem idący z nim nauczyciele, czasami, 50-, 60-latkowie, idą wyprostowani. Widać to od razu. Niestety, skoro pokonuje takich uczniów Dolina Kościeliska, nie mają co marzyć, by wejść na Giewont - podsumowuje mężczyzna. Pojechał z uczniami na zieloną szkołę. "Były dzieci, które płakały ze zmęczenia"Podobną refleksją podzielił się z nami nauczyciel wychowania fizycznego, który dopiero co wrócił z zielonej szkoły ze swoimi dziećmi. - Pojechaliśmy z siódmą i ósmą klasą do Zakopanego i jednego dnia wybraliśmy się nad Morskie Oko. Dawno nie słyszałem aż tylu narzekań z prośbami o przystanki. Ja, 50-letni mężczyzna nie miałem żadnego problemu, ale były dzieci, które płakały ze zmęczenia. Zero kondycji. Zresztą na wuefie jest podobnie więc w zasadzie nie wiem na co liczyłem - powiedział nam pedagog, dodając, iż gdyby drugi raz miał zabrać dzieci w góry, też by to zrobił, ale to dlatego, aby uczyć się dyscypliny i aby miały jakąkolwiek styczność z aktywnością fizyczną. Poszła w góry. Widziała dzieci. "Płaczu nie było"Jak się jednak okazuje, nie każdy patrzy na zachowanie dzieci krytycznym okiem. Jedna z naszych czytelniczek, która majówkę spędzała w polskich górach, widziała sporo dzieci na szlakach. - Jednego dnia wybrałam się na Dolinę Kościeliską, a innego pojechałam na Dolinę Chochołowską. Pogoda była piękna, a na szlakach mnóstwo ludzi. Były także rodziny z dziećmi, które przemierzały dolinki z wózkami. Wśród turystów zauważyłam też 5-latków,10-latków, którzy bez grymasu, przemierzali górskie okolice. Płaczu nie było, przynajmniej ja nie widziałam, a więc myślę, iż to dużo zależy od chęci dziecka i podejścia rodziców - powiedziała nam pani Bożena.


A wy, drodzy internauci, jakie macie zdanie na temat kondycji dzieci? Czy uważacie, iż zmiany w lekcjach wychowania fizycznego są potrzebne? Podzielcie się z nami w komentarzach lub napiszcie do mnie: magdalena.wrobel@grupagazeta.pl. Zapewniamy anonimowość. Zapraszamy także do udziału w sondzie.
Idź do oryginalnego materiału