„W końcu wolna! Jak uwolniłam się od ciężaru teściowej i zaczęłam żyć pełnią życia”

twojacena.pl 1 dzień temu

„Wynoś się!” – jak wyrzuciłam teściową i odetchnęłam pełną piersią

Słowo „teściowa” od zawsze budziło we mnie niechęć. Może dlatego, iż w moim otoczeniu nie było ani jednej kobiety, która miałaby dobre relacje z matką męża. Słyszałam dziesiątki historii, gdzie to właśnie ona rozbiła rodzinę. Wszystko sprowadzało się do jednego: „Od pierwszego wejrzenia mnie nie zniosła i zaczęła powoli, ale skutecznie, mnie niszczyć”.

Naiwnie wierzyłam, iż miłość jest silniejsza niż wszelkie intrygi. Że jeżeli uczucie jest prawdziwe – nikt nie stanie między nami. Niestety. Myliłam się.

Pierwsze spotkanie z moją przyszłą teściową odbyło się niedługo przed wyjazdem ukochanego do wojska. Uznałam, iż to dobry moment – pożegnania zbliżają. Myślałam, iż się dogadamy, w końcu jestem dorosła, wykształcona, mam mnóstwo przyjaciółek po pięćdziesiątce – czym ona może się różnić?

Ale już od pierwszej minuty wiedziałam: ta kobieta mnie nienawidzi. Nie tylko nie lubi – nienawidzi. Za co? Nie miałam pojęcia. Cały dzień pomagałam: zmywałam naczynia, gotowałam, krzątałam się, ale ona patrzyła przeze mnie, jakbym była powietrzem.

Minął rok. Wyprowadziliśmy się razem po wojsku. Od pierwszego dnia byłam dla niej „głupią, niezaradną dziewuchą”. Wszystko nie tak, wszystko nie to. Starałam się, jak mogłam, chciałam jej zaimponować, ale w zamian dostawałam tylko uszczypliwe komentarze za plecami. A gdy dowiedziałam się, iż obraża mnie przed swoimi koleżankami, coś we mnie pękło.

Rok później wzięliśmy ślub. Bez hucznego wesela, tylko mały rodzinny obiad. Teściowa uparła się – „jak to bez przyjęcia”. Mieszkaliśmy wtedy z ojcem męża – jego rodzice byli od dawna rozwiedzeni. Ale choćby na odległość potrafiła zatruć nam życie.

– Nie doczekałaś jego powrotu z wojska!
– Kiepska z ciebie gospodyni!
– On zasługuje na lepszą!

A przecież gotowałam zupy, drugie dania, kompot i desery. Sprzątałam codziennie. Pomagałam jej, gdy była taka potrzeba. Ale i tak nic jej nie pasowało.

Aż nagle zapragnęła wnuka. My z mężem nie byliśmy jeszcze gotowi na dzieci. Wtedy posunęła się dalej – zaczęła oskarżać mnie o bezpłodność. Po cichu. W cztery oczy. Żeby nikt nie usłyszał. Powiedziałam mężowi. Wściekły, pojechał do niej – wyjaśniać. A ona? Oskarżyła mnie, iż nastawiam go przeciwko niej. Że kłamię. „Ona jest zła, ona cię odciąga ode mnie!” – krzyczała.

Pięć lat! Pięć lat żyłam pod tym ciężarem. Zapomniałam, iż mam wyższe wykształcenie, dobrą pracę, przyjaciół. Czułam się jak zero. Płakałam nocami, unikałam spotkań z nią. Każda rozmowa była jak tortura.

Pewnego dnia przekroczyła granicę. Byłam w ósmym miesiącu ciąży. Ciąża przebiegała ciężko. Leżałam na kanapie, gdy nagle wpadła do domu i zaczęła krzyczeć. Rzucała oskarżeniami, wspominała moich rodziców, wymachiwała rękami. Wtedy, sama nie wierząc w siebie, wstałam i powiedziałam stanowczo:
– Wynoś się!

Zadrżała. Nie spodziewała się tego. A ja… Poczułam, jakbym się obudziłam. Jakby ktoś zdjął ze mnie kajdany. Wyprowadziłam ją za drzwi. Bez krzyku. Spokojnie. Ale z wewnętrzną siłą, której wcześniej nie miałam. Zrozumiałam: nigdy więcej nie pozwolę, by ktoś mnie poniżał. To moje życie. I to ja decyduję, kto w nim będzie.

Wieczorem porozmawiałam z mężem. Na poważnie. Bez histerii. Zrozumiał. Znał charakter swojej matki. Wybrał – mnie.

Od tamtej pory minęły trzy lata. Oddycham. Żyję. Mamy cudowną córeczkę. Teściowa? Widujemy się czasem – kilka razy w roku. Cześć-cześć, wymiana grzeczności. Spotyka się z wnuczką – kiedy ja zdecyduję, gdzie i kiedy. Nie przeszkadzam, ale też nie wpuszczam jej do domu.

Nie czuję wyrzutów sumienia. Niektórzy mówią – „to nieludzkie”. A ja mówię – to sprawiedliwe. Szanuję ją – za to, iż urodziła mojego męża. Ale nic więcej. Nie ma władzy nad moim życiem. I najważniejsze – jestem wdzięczna sobie, iż pewnego dnia zebrałam się na odwagę i powiedziałam: „Dość!”

Pięć lat zostało mi odebranych. Ale teraz mam wolność. I to najlepszy prezent, jaki mogłam sobie dać.

Idź do oryginalnego materiału