W małżeństwie, ale w ciąży z kolegą z pracy… Co zrobić?

newsempire24.com 1 dzień temu

Nazywam się Agnieszka Kowalska i mieszkam w Płocku, gdzie Mazowsze snuje swoje spokojne dni wzdłuż Wisły. Długo się zastanawiałam, czy napisać ten list, ale wewnętrzny ból i zagubienie krzyczą na całego. Muszę to wyrzucić z siebie — bo moje życie legło w gruzach i nie wiem, jak wyjść z tego koszmaru.

Wszystko zaczęło się od tego, iż jestem mamą pięcioletniej córki Zosi i żoną mężczyzny, który żyje tylko pracą. Mój mąż, Grzegorz, to pracoholik do szpiku kości, prawie ciągle nie ma go w domu. Naszą dziewczynkę z przedszkola odbiera moja mama, która wieczorami także się nią zajmuje, bo oboje z Grzegorzem wracamy późno. Pracuję w dużej firmie — to poważne miejsce, dobrze płacą, ale daję z siebie wszystko i często zostaję po godzinach, by zamknąć wszystkie sprawy. Dwa miesiące temu wysłano mnie w delegację na cztery dni z kolegą, Mateuszem. Poprosiłam mamę, by zamieszkała u nas, żeby opiekować się Zosią. Zgodziła się, więc wyjechałam z lekkim sercem.

Z Mateuszem jechaliśmy służbowym samochodem. Dzień minął na sprawach zawodowych, a wieczorem zameldowaliśmy się w hotelu. W windzie zaproponował, by zejść na kolację do restauracji. Zgodziłam się — czemu nie? Wieczór okazał się niespodziewanie przyjemny. Rozmawialiśmy o wszystkim, i dowiedziałam się, iż jest rozwiedziony, bez dzieci, całkowicie pochłonięty pracą. Jego głos, jego śmiech — nagle poczułam się wolna, żywa, jak dawno nie czułam. Po raz pierwszy od lat przy mężczyźnie, którego ledwie znałam, czułam się swobodnie. Po kolacji rozeszliśmy się do pokoi, ale coś wewnątrz mnie już drżało.

Następnego dnia praca, a wieczorem znowu kolacja. Ukończyliśmy pracę wcześniej, a Mateusz zaproponował uczcić sukces butelką czerwonego wina. Lubię czerwone, więc się zgodziłam. Jedliśmy, piliśmy, śmialiśmy się, a ja widziałam, dokąd to zmierza. Serce waliło, ale postanowiłam wrócić do pokoju. Zaproponował, iż mnie odprowadzi, i w windzie wszystko się wydarzyło — jego usta odnalazły moje, pasja pochłonęła nas jak fala. Wylądowaliśmy w jego pokoju, a noc stała się wirującym szaleństwem, o którym bałam się choćby myśleć. Następna noc była jeszcze gorętsza, bardziej szalona — tonęłam w tym, zapominając o domu, mężu, o wszystkim.

Po powrocie do Płocka próbowałam to wymazać z pamięci. Zanurzyłam się w pracy, unikałam Mateusza, ale po kilku tygodniach życie zadało mi cios: jestem w ciąży. Świat zawirował, nogi się pode mną ugięły. Byłam w szoku, przerażona, ale wiedziałam — to jego dziecko. Z Grzegorzem od dawna się oddaliliśmy, między nami nie było bliskości od miesięcy. Chciałam z nim porozmawiać o rozwodzie — nasza rodzina dawno się rozpadała, ale bałam się zmian. A teraz to dziecko — żywy dowód mojego upadku. Nie znam Mateusza naprawdę. Był troskliwy podczas tej delegacji, ale czy mogę mu ufać? Co, jeżeli się odwróci, gdy się dowie?

Chodzę po domu jak cień, patrzę na córkę i męża, a wewnątrz wszystko krzyczy. To dziecko rośnie we mnie, a ja nie wiem, co z nim zrobić. Powiedzieć Grzegorzowi? Wybuchnie, wyrzuci mnie, zostanę sama z dwójką dzieci. Powiedzieć Mateuszowi? A jeżeli zaśmieje mi się w twarz lub zniknie jak dym? Zdecydowałam się wyjawić prawdę ojcu dziecka za kilka dni, ale każda godzina przed tym to męka. Głowa mi pęka od myśli, serce rozrywa od strachu i winy. Chciałam spokojnego życia, a otrzymałam chaos, który sama stworzyłam.

Mama patrzy na mnie z niepokojem, ale milczę — jak jej powiedzieć, iż jej córka, przykładna matka i żona, zaplątała się w takim wstydzie? Grzegorz wraca późno, rzuca zmęczone „cześć” i nie zauważa, jak drżę. Mateusz przechodzi obok w pracy, a ja łapię jego spojrzenie — ciepłe, ale obce. Co mam zrobić? Zostawić dziecko i odejść od męża? Rzucić wszystko i uciekać? Albo milczeć, dopóki prawda sama nie wybuchnie jak burza? Marzyłam o szczęściu, o drugim dziecku, ale nie w ten sposób — nie z zdradą, nie z kłamstwem. Teraz stoję na krawędzi, a każdy krok to przepaść.

Proszę, pomóżcie radą! Jestem w rozpaczy, zagubiona. Moje życie się sypie, a ja nie wiem, jak uratować siebie, swoje dzieci, swoją duszę. To dziecko — moja wina i moja nadzieja, ale boję się, iż zniszczy wszystko, co mi pozostało. Co mam zrobić z tą prawdą, która pali mnie od środka? Chcę, żeby wszystko się ułożyło, ale boję się, iż jest już za późno.

Idź do oryginalnego materiału